Obejrzałam "Wielkie rodziny" na TVP. Jestem zachwycona i wściekła jednocześnie

Agnieszka Miastowska
"Jak to jest być mamą dziewiątki dzieci? Tak samo, jak być mamą jedynki, dwójki czy trójki, tylko trochę więcej" – mówi z uśmiechem mama rodziny Lewockich, jedna z bohaterek programu "Wielkie rodziny", który ruszył we wtorek na antenie TVP. Rodziny Lewockich nie da się nie polubić, dlatego moje wzburzenie programem jest tym większe. TVP nie chce pokazywać prawdziwego życia wielodzietnych rodzin. Ten program ma zadziałać na Polaków niczym kolejna dawka 500 plus.
Obejrzałam program Wielkie rodziny w TVP. Jak wygląda życie z 9 dzieci? Archiwum Prywatne
W pierwszym odcinku programu "Wielkie rodziny" gościmy w trzech domach. Pierwszy z nich to dom gwinejsko-polskiej rodziny Da Cruz, w którym mama Weronika i tata Jane cieszą się czwórką pociech, a piąte jest już w drodze, a właściwie prawie jest już na świecie.
Poznajemy też 11-osobową muzyczną rodzinie Lewockich, w której tata-gitarzysta zajmuje się domem i dziećmi, a mama pracuje zawodowo.


Na co jednak duża część kobiet w Polsce, nawet przy o wiele mniejszej liczbie, dzieci nie ma szansy. Zostają w domu, bo ich pensje nie są warte tego, by szukać na czas ich nieobecności opiekunki do dzieci.

TVP pokazuje pewien wycinek rzeczywistości, który jednak nigdy nie będzie normą dla większości rodzin. Warto patrząc na uśmiechnięte twarze mężów i gromadki dzieci pamiętać, że zazwyczaj największy wysiłek ponosi matka.

Wakacje w 11 osób? Samochód i pociąg

Najpierw jednak widzimy rodzinę Twarowskich, której towarzyszymy w wyjeździe na wakacje, co nie jest zwykłym przedsięwzięciem przy dziewiątce dzieci. Obserwujemy więc jedenaście osób krzątających się po domu, by jak najsprawniej spakować 11 walizek, 22 pary butów i całą masę innych rzeczy.

Co ciekawe, sceny pakowania w gorączce, które w mojej czteroosobowej rodzinie umiały się kończyć przedwakacyjnymi dramatami, spięciami albo nawet rękoczynami pomiędzy mną a moim młodszym bratem, tutaj odbywają się nie bez chaosu, ale dzieci wyglądają na nad wyraz spokojne i pogodne.

Czyżby w duże rodziny harmonia była wpisana naturalnie albo wypracowywana przez lata? Opanowanie rodzeństwa i rodziców rosło wprost proporcjonalnie do liczby dzieci? Mówię to zupełnie bez ironii.
kadr z programu "Wielkie rodziny" Vod.tvp
Najmłodsza córka nagrywa wszystkich na kamerę, pytając czy czują się "superaśnie".
Nawet zaspani nastolatkowie, po których spodziewałabym się opędzania od młodszej siostry, odpowiadają z uśmiechem, że jest "superaśnie". Tata przyznaje jednak, że 2 lata temu tak "superaśnie" nie było.

Biorąc pod uwagę liczbę dzieci, rodzice postanowili pojechać na wakacje tylko z ich częścią. Brzmi to dla mnie jednak trochę okrutnie, ale i tata Twarowski szybko przyznaje, że zrezygnowali z tego pomysłu. Przez protesty dzieci.

W tym roku jadą więc nad morze na dwa rzuty. "Nie mamy dwóch samochodów, a jeden nas nie pomieści. Musielibyśmy kupić mikrobusa, a na niego trzeba mieć inne prawojazdy" – dodaje tata, po czym żegna się z żoną, która jedzie z szóstką dzieci samochodem i zabiera pozostałą trójkę na pociąg.

Tata w domu, mama w pracy

W tym czasie również 11-osobowa rodzina Lewockich pokazuje swój zwyczajny dzień z życia. Najpierw poznajemy rodziców, po których przy dziewiątce dzieci spodziewałabym się przede wszystkim... zmęczenia wypisanego na twarzy.

Grający na gitarze tata wygląda jednak na bardzo wyluzowanego gościa. Kręcąc pizzę dla dziewiątki rodzeństwa, opowiada o swojej pracy jako kucharz i wspomina wszelkie koncerty i muzyczne plany, od których nie dopinał mu się grafik, ale wszystko pokrzyżowała pandemia.

Zastanawiam się, jak znajdował na to wszystko czas przy tak dużej rodzinie i zaczynam już myśleć o tym, jak jego żona musiała poświęcić karierę, by on mógł się realizować. Okazuje się jednak, że to tata Lewocki zajmuje się dziećmi, a mama chodzi do pracy.
"Wielkie rodziny" Vod.tvp.pl
Rodzina Lewockich zaczyna wpędzać mnie w kompleksy. Jako bezdzietna ciągle narzekam na brak czasu, a przy tej 9-osobowej gromadzie rodzice mają nadal przestrzeń na pracę i pasje?

Za chwilę pojawia się jednak scena, która chłodzi mój entuzjazm. Rodzice wybierają buty dla córki, a wokół nich zbiera się 5-osobowa gromada najmłodszych, by pomóc przy wyborze.

Każdy ma swoje zdanie, każdemu podoba się inny kolor, każdego trzeba wysłuchać i jego zdanie wziąć pod uwagę. Krzyki, piski, śmiechy, kompromisy. Rzecz, którą można było załatwić w 5 minut, zamienia się w kwestię wymagającą rodzinnego głosowania i towarzystwa, chociaż części domowników.

Wielka rodzina – wyzwanie dla dzieci czy rodziców?

Zastanawiam się, czy w tak dużej rodzinie dzieci nie czują się przytłoczone. W końcu nie ma możliwości, by każdemu z nich poświęcić czas codziennie. Starsi muszą opiekować się młodszymi, bez współpracy rodzeństwa zapanowałby chaos, którego najbardziej zorganizowani rodzice nie byliby w stanie opanować. Czy to fair?

Dzieci mówią jednak, że jedynacy nie mają się z kim bawić, a oni lubią się dzielić. O zdanie jednak zapytane zostają tylko te najmłodsze. Pytanie, co powiedzieliby nastolatkowie. A rodzice? Tata Lewocki wyznaje, że zawsze chciał mieć dwójkę lub trójkę dzieci, to wyglądało jak idealna liczba. Większej ilości dzieci nie byłby przecież w stanie dać tego, czego potrzebują. "Teraz wiem, że jedyne, czego moje dziecko ode mnie potrzebuje, to miłość" – podsumowuje.

Mama Twarowska już znad morza mówi do kamery, że gdy miała jedno dziecko, było jej czasem ciężej niż teraz przy dziewiątce.

Teraz umie zrobić wszystko szybciej i sprawniej. Dziewiątka nauczyła ją organizacji. Jej mąż dodaje, że wyobraża sobie mieć nawet dziesiąte dziecko, boi się tylko o zdrowie żony. Co ona na to? "Nie planuję dziesiątego dziecka, ale jak się zdarzy, to będzie kochane jak pozostała dziewiątka".

Propaganda, która ma zadziałać jak 500 plus


"Wielkie rodziny" to zdecydowanie program, który pokazuje, że rodzina może wyglądać bardzo różnie i nawet w tej największej każdy może znaleźć czas dla siebie. Chociaż wymaga to niesamowitej organizacji, cierpliwości, kompromisu i miłości. No i czasem wynajęcia busa!

Pozytywna historia normalnych i ciekawych ludzi użyta jest jednak w pewnym bardzo celowym kontekście i to mnie niepokoi. TVP nie zrobiło dokumentu, który ma pokazać życiowy, rodzinny wybór pewnej pary kochających się ludzi.

Ciepły i indywidualny obraz wielodzietnej rodziny psuje mi logo, widniejące u góry ekranu. Wiem, że powody kręcenia programu nie mają nic wspólnego z burzeniem krzywdzących stereotypów o dużej rodzinie - patologii, pobierającej świadczenia. Chociaż Lewoccy, Twarowscy i Da Cruz od razu zmieniają nasze zdanie na temat dużych rodzin.

Program to po prostu kolejna akcja propagandowa, mówiąca: patrzcie i rozmnażajcie się. Kolejna cegiełka po rozdawnictwie 500 plus, zakazie aborcji, edukacji seksualnej i utrudnieniach w dostępie do antykoncepcji. I jest mi tym bardziej przykro, że użyto do niej ciepłych i prawdziwych bohaterów.