"Byłam z babcią w kościółku" - wyznała córka. Mam dosyć tego, co wyprawia moja matka

Iza Orlicz
Wielu rodziców decyduje, że nie będzie wychowywać dziecka w wierze katolickiej. Skoro sami nie są religijni, nie czują potrzeby uczenia dziecka tego typu praktyk. Co jednak, gdy z tą decyzją nie może pogodzić się babcia? "W naszym domu nie ma tematu religii, jesteśmy z mężem niewierzący. Moja mama jednak nie odpuszcza. Gdy przebywa z córką, to opowiada jej o Jezusku, zaprowadziła ją też kilka razy do kościoła” – pisze pani Marta, mama 5-letniej Zosi.
Co zrobić, gdy babcia nie szanuje naszej decyzji, dotyczącej religijności dziecka? pixabay


Coraz więcej par decyduje się nie wychowywać dziecka w wierze katolickiej. Nie chrzczą dzieci, nie zapisują na religię, nie tłumaczą, na czym polegają praktyki religijne. Zdarza się jednak, że najbliższa rodzina nie potrafi uszanować decyzji rodziców.

Babcia opowiada o Jezusku


Napisała do nas Czytelniczka, której mama jest osobą wierzącą i ona też tak została wychowana. Z upływem czasu, stawała się coraz bardziej, jak sama to określiła, "wierząca, niepraktykująca”, a teraz uważa się za ateistkę.


"Moja mama nie rozmawia ze mną na tematy religijne, za to próbuje przekazywać tego typu treści mojej 5-letniej córce. Zosia wielokrotnie opowiadała mi, że rozmawia z babcią o Jezusku, a w trakcie spacerów moja mama zaprowadziła ją kilka razy do kościoła.

Kłóciłyśmy się już z tego powodu, mówiłam jej, żeby tak nie postępowała, ale do niej nic nie dociera. Zawsze odpowiada, że przecież nie robi dziecku żadnej krzywdy” – pisze pani Marta.

Babcia uczy ją pacierza


Przyznaje, że może sama popełniła błąd, bo gdy oznajmiała swojej mamie, że nie będą chrzcić córki, to powiedziała jej, że dziecko kiedyś samo zadecyduje o wyborze religii.

"Może moja mama uznała, że musi zrobić wszystko, by moja córka miała wiedzę o religii katolickiej. Jednak to "przemycanie” treści religijnych pod pozorem zabawy coraz bardziej wyprowadza mnie z równowagi.

Ja nawet nie jestem jakaś antyklerykalna, ale wkurza mnie to, że nie potrafi uszanować naszej decyzji. Posuwa się przy tym coraz dalej, jakby nic do niej nie docierało" – opisuje pani Marta i dodaje, że czarę goryczy przelał ostatni "pomysł” babci. Zosia przyszła do mamy i powiedziała, że babcia nauczyła ją nowego wierszyka. Okazało się, że to początek pacierza.

"Wściekłam się i zagroziłam mamie, że nie pozwolę jej spotykać się z wnuczką, jeśli nadal będzie tak postępować. Oczywiście, nie chciałabym tego robić, bo poza tymi religijnymi "wyskokami” jest naprawdę fajną babcią. Czułą, opiekuńczą, moja córka ją kocha i widzę, że mają ze sobą dobry kontakt. Ale nie chcę, by babcia tę dobrą relację i ufność mojego dziecka wykorzystywała do swoich celów" – kończy swój list pani Marta.