Znaleźliśmy polską szkołę na fińskich zasadach. Jej założyciel zdradza, jak uzdrowić system edukacji
Każdy rodzic marzy o szkole, z której dziecko nie będzie chciało wychodzić. Takiej, która da uczniowi odpowiednie kompetencje, by móc w przyszłości poradzić sobie z każdym napotkanym problemem, a jednocześnie obudzi w nim poczucie kontroli nad własną edukacją. Tak funkcjonują fińskie placówki. Znaleźliśmy taką szkołę w Polsce i porozmawialiśmy z jej założycielem.
- Jak powinna wyglądać współczesna polska szkoła? Samodzielność uczniów, podejmowanie własnych decyzji w procesie edukacji, brak ocen — to tylko niektóre z czynników, które wpływają pozytywnie na ucznia.
- Czy możliwe jest stworzenie szkoły, która będzie spełniała wszystkie wymogi kuratoryjne, a jednocześnie pozostanie otwarta na ucznia?
- Porozmawiałam z Łukaszem Srokowskim, który opowiedział mi, jak wygląda codzienność uczniów w szkole Navigo.
Szkoła idealna powinna łączyć ze sobą te dwa systemy, czerpiąc z ich mądrości. Wyobrażacie sobie miejsce, w którym dziecko nie musiałoby uczyć się jedynie, tego, co nakazuje nauczyciel? Budowałoby się wówczas w młodym człowieku poczucie, że to on jest odpowiedzialny za swoją własną edukację, jednocześnie nie przekraczając granicy, która mogłaby doprowadzić do tego, że dziecko w szkole nie robi nic, bo zwyczajnie mu się nie chce.
Może cię zainteresować także: Tu dzwonkami są piosenki, a dzieci aranżują wnętrza. Systemowa szkoła z Gdyni daje przykład
Polska szkoła na fińskich zasadach
Powyższy opis przywołuje wam na myśl szkołę marzeń? Ale ona istnieje naprawdę! I wcale nie w odległej Finlandii (choć czerpie niektóre rozwiązania z fińskiego systemu edukacji), ale w Polsce. Porozmawiałam z założycielem Autorskiej Szkoły Podstawowej Navigo, mającej swoje oddziały w trzech miastach: Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Łukasz Srokowski opowiedział mi, w jaki sposób budują edukację, która przynosi efekty, a jednocześnie jest przyjazna uczniowi.
– Pomysł był taki, żeby stworzyć szkołę, która przygotuje dzieci do prawdziwego życia. Za 20-30 w świecie, liczyć się będzie twórcze podejście do wykonywanych zadań, umiejętność pracy w grupie i zdolność krytycznego myślenia. Bardzo ważne jest też to, by dzieci wiedziały, w jaki sposób samodzielnie zdobywać wiedzę, a także oduczać się różnych rzeczy. Właśnie taką szkołę postanowiliśmy zbudować – wyjaśnia Łukasz Srokowski.
Facebook Navigo Wrocław - Autorska Szkoła Podstawowa
Słuchając opowieści o tym, jakie zasady przyświecają tej placówce, mam wrażenie, że powstało miejsce, które określić można wyświechtanym już sloganem "szkoły przyjaznej uczniowi". Nie ma się co dziwić, w końcu Navigo rozwiązania edukacyjne czerpie z Finlandii – jednego z krajów, gdzie dzieci nie tylko osiągają bardzo wysokie wyniki w nauce, ale są bardzo szczęśliwe i głodne wiedzy.
– Zainspirowaliśmy się fińskimi rozwiązaniami edukacyjnymi. Po pierwsze był to nacisk na odpowiedzialność dzieci, o której już wspominałem. Drugą rzeczą jest duże zaufanie do nauczycieli. Zatrudniamy ekspertów, a później dajemy im wsparcie i narzędzia, zamiast nieustannej kontroli. Kolejną bardzo ważną rzeczą jest kontakt z przyrodą. W szkole, zwłaszcza teraz w okresie między lockdownami, dzieci spędzają przynajmniej cztery godziny na zewnątrz. W miarę możliwości prowadzimy też zajęcia na dworze – mówi założyciel szkoły Navigo.
Placówka łączy ze sobą to, o czym marzy każdy uczeń, rodzic i nauczyciel – edukację, która jest otwarta na drugiego człowieka. Z jednej strony słyszy się głosy, że tradycyjna szkoła jest przestarzała, uczy jedynie faktografii i zniechęca ucznia do całego procesu odkrywania świata. Z drugiej – znamy historię szkół, w których to uczeń podejmuje decyzję, czy sam chce się uczyć, co często kończy się samowolą i chaosem.
Archiwum prywatne szkoły Navigo
Facebook Navigo Wrocław - Autorska Szkoła Podstawowa
Dopytuję, jak to wygląda w praktyce.
– Kiedy jest czas czytania, to nie bawimy się wówczas zabawkami. Za to dzieci mogą wybrać sobie dowolną lekturę. Jest wolność, ale także bardzo jasne i klarowne reguły. Dziecko nie może przyjść i powiedzieć, że nie chce być na lekcji. Kiedy jeden z uczniów nie ma ochoty na rozwiązywanie zadań, rozmawiamy z nim i pytamy, dlaczego tak jest. Uczenie się to naturalna czynność i zazwyczaj dzieci chcą zdobywać kolejne umiejętności – mówi Łukasz Srokowski.
Codzienność szkoły dla ucznia
W szkole Navigo uczniowie nie dostają ocen, nie mają zadań domowych czy sprawdzianów. W jaki więc sposób sprawdza się ich wiedzę? Łukasz Srokowski pokazuje mi specjalny segregator, w środku znajdują się kolorowe mapy kompetencji. W rzeczywistości jest to cała podstawa programowa przedstawiona za pomocą ilustracji. Każdy uczeń dostaje taki segregator i wspólnie z nauczycielem ustalają, którą kompetencje chcą rozwijać danego dnia.
Ostatecznie dzieci muszą zdobyć wszystkie umiejętności, ale mają większe poczucie kontroli nad całym procesem.
– W czwartki są tzw. dni kompetencyjne. Dzieci w sali mają do wyboru pięć stanowisk, przy każdym z nich ćwiczy się inną umiejętność. Uczeń wybiera jedno z tych miejsc, siada i trenuje daną rzecz. Przy każdym ze stanowisk znajduje się zestaw do treningu i zestaw sprawdzający. Może więc sam sprawdzić, czy opanował daną umiejętność. Kiedy stwierdzi, że jest gotowy, idzie do nauczyciela, który daje mu do rozwiązania zadania. Jeśli dziecko potrafi je rozwiązać, to wspólnie zaznaczają, że kompetencja jest zdobyta – wyjaśnia Łukasz Srokowski.
Z niemałym zainteresowaniem czytam plan zajęć uczniów w szkole Navigo. Jest tam miejsce na dodatkowe zajęcia, takie jak zumba czy judo, ale także na odpoczynek.
– Nasza szkoła jest otwarta od 7.00, ale lekcje zaczynają się od 9.30, bo dopiero wówczas mózg dziecka zaczyna odpowiednio pracować. Wszyscy spotykają się w kręgu, omawiany jest plan dnia, dzieci mówią, z czym wchodzą w ten dzień. Później są lekcje właściwe, podczas których nauczyciele pracują z uczniami warsztatowo. Od 14.00 do 16.00 odbywają się zajęcia dodatkowe, które dzieci same sobie wybierają – wyjaśnia założyciel szkoły Navigo.
Pytam Łukasza Srokowskiego o to, co daje tak prowadzona edukacja. Czy rzeczywiście widać u dzieci, które uczą się w szkole Navigo jakieś specjalne umiejętności?
– Od rodziców dostajemy informację, że dzieci są odważniejsze, dużo bardziej świadome i mają większe poczucie kontroli. Widać, że bardzo chętnie się uczą i w ogóle nie boją się dorosłych. Nauczyciel nie jest dla nich odległą osobą, której powinien się bać – wyjaśnia Łukasz Srokowski.
Czy możliwa jest szkoła systemowa na nowoczesnych zasadach?
Coraz częściej w różnych środowiskach rodziców i nauczycieli porusza się problem tego, czy możliwe jest istnienie szkoły publicznej, która funkcjonowałaby na takich warunkach. Powstają placówki, pokazujące, że się da.
Jednym z bardziej znanych przykładów jest, chociażby szkoła w Radowie Małym, gdzie dyrektorką jest Ewa Radanowicz – osoba, która udowodniła, że można jednocześnie sprostać wymaganiom systemowym i stworzyć miejsce, w którym uczeń będzie mógł czuć się swobodnie. O alternatywne szkoły publiczne pytam także Łukasza Srokowskiego.
Facebook Navigo Wrocław - Autorska Szkoła Podstawowa
– Oczywiście takie zasady można wprowadzić w szkole publicznej, ale jest to dużo większa praca. Kiedy ktoś buduje szkołę od zera, ma możliwość jej kształtowania. Z kolei przebudowanie szkoły jest naprawdę potężnym wysiłkiem. Pojawiają się wówczas rozmaite problemy, bo trzeba działać wbrew logice systemu. Prowadzę także szkolenia nauczycieli i tłumaczę im, że, ucząc w szkole publicznej, warto jest dawać dzieciom prosty wybór. Na przykład, gdy robimy sprawdzian (bo musimy go zrobić) to dajmy uczniowi siedem zadań, z których będzie mógł wybrać cztery do zrealizowania – wyjaśnia założyciel szkoły Navigo.
Oddajmy głos dzieciom
Łukasz Srokowski podkreśla, że przy takim funkcjonowaniu szkoły bardzo ważne jest duże zaufanie rodzica do dziecka.
Może jednak na koniec wypadałoby przedstawić opinie samych zainteresowanych. W końcu w całych tych zmaganiach edukacyjnych i przepychankach, dotyczących tego, jaki sposób nauki jest najlepszy, chodzi jedynie o to, by dzieci miały możliwość pełnego rozwoju, jednocześnie ciesząc się samym procesem zdobywania wiedzy.
Pytam więc Łukasza Srokowskiego, czy najmłodszym podoba się taka forma nauki.
– Dzieci uwielbiają być w szkole i wcale nie chcą wychodzić. To jest prosty wskaźnik. Zazwyczaj rodzice, którzy przychodzą odebrać dzieci, muszą czekać na nie około 15-30 minut. Rekordzista czekał godzinę i 40 minut – śmieje się Łukasz Srokowski.
Szkoła, z której uczniowie nie chcą wychodzić? Brzmi jak wymarzone miejsce na świecie.
Może cię zainteresować także: Polacy pukają się w czoło, on wdraża w życie. 5 zasad edukacji według Elona Muska