Brzmi jak przygotowanie na strażnika więziennego. Nauczyciel ujawnia, czego ich uczą na kursach

Sandra Skorupa
Obowiązkowa kamerka i mikrofon, zakaz znikania sprzed ekranu, brak głosu równa się nieobecność. Jednych takie metody pracy z uczniami przerażają, dla innych to jedyne wyjście z sytuacji. To drugie podejście zaprezentowano podczas jednego ze szkoleń dla nauczycieli. Jego uczestnik zdradza szczegóły.
Szkolenie dla nauczycieli z edukacji zdalnej Fot . Marcin Stepien / Agencja Gazeta

Obowiązek kamerki na lekcjach — za i przeciw


Nauczyciele nie do końca wiedzą, jak radzić sobie na lekcjach online. Dyrektorzy w swoich szkołach organizują różne kursy doszkalające nauczycieli w kwestii edukacji zdalnej. Część nauczycieli jest nimi zachwycona, część ewidentnie oburzona.

Pedagodzy nie zawsze zgadzają się z metodami nauczania, jakie proponują prowadzący. Jednak jeden z kursów podzielił dydaktyków. Szkolenie prowadziła nauczycielka jednej z trójmiejskich szkół.
Rozmawiający z naszą redakcją uczestnik kursu dla nauczycieli relacjonował, że jest załamany formą i przekazem szkolenia. Uczestnik nie chce zdradzać swojej tożsamości ze względu na uniknięcie konfliktu ze współpracownikami.


— Jestem załamany takim podejściem. Przecież uczniom mogą zdarzać się problemy techniczne. W pokoju mogą być inne osoby lub w domu jakaś trudna sytuacja i z tego powodu dzieci nie chcą włączać kamerki i pokazywać siebie oraz swojego otoczenia — mówi w rozmowie z Mamadu nauczyciel uczestniczący w kursie.

Kontaktowaliśmy się z prowadzącą kurs, która udzieliła nam wywiadu. Jednak ostatecznie odmówiła autoryzacji. Nie zgodziła się na zestawienie jej wypowiedź z opinią anonimowego uczestnika szkolenia.

Uczeń nie może wyjść do toalety?


Prowadząca wskazywała, że brak efektywności kształcenia, przejawia się właśnie w ten sposób, że nauczyciele pozwalają, by uczniowie nie włączali kamerek, a brak odpowiedzi tłumaczyli problemami technicznymi czy wyjściem do toalety. 

— Kurs był utrzymany w atmosferze, że jeżeli uczeń nie udzieli odpowiedzi lub nie poinformuje o swojej obecności w ciągu 15 sekund, to bezdyskusyjnie powinniśmy wstawiać mu nieobecność. Co więcej, prowadząca mówiła, że nawet tłumaczenie, że wyszedł do toalety nie jest usprawiedliwieniem, bo jej zdaniem w szkole uczniowie na lekcjach do toalety nie wychodzą — zdradza uczestnik szkolenia dla nauczycieli.

Lekcje online w pidżamie i z łóżka


Pojawiły się również wątpliwości co do kwestii, czy uczeń może łączyć się na lekcje zdalne w pidżamie, czy powinien siedzieć przy biurku czy też może uczyć się z łóżka. Zdaniem nauczyciela uczestniczącego w szkoleniu nie to jest najważniejsze.

— Uważam, że najważniejszą rzeczą podczas nauki online i obecnej sytuacji epidemicznej nie jest realizacja programu. Na szkoleniu dla nauczycieli brakowało mi polemiki o relacjach z dziećmi, które w dobie edukacji zdalnej są bardzo ważne — dodaje uczestnik kursu.

Nauczyciele jeszcze przed epidemią mieli odmienne zdania co do sposobów i metod nauczania dzieci. Jedni zwracali uwagę na to, że nie powinno być ocen, inni skrupulatnie wyciągali średnie. Jedni regularnie robili klasówki i zabraniali ściągać, inni ich nie akceptowali, a ściąganie na sprawdzianach uważali za jedną z metod uczenia się.

Nic dziwnego, że w tak trudnej sytuacji, w jakiej stawia nas epidemia, również pojawiają się różnice zdań. Najważniejsze jest jednak, by słuchać uczniów, zauważać i pomagać rozwiązywać ich problemy, nie tylko te związane z opanowaniem materiału, ale także te związane z ich funkcjonowaniem w społeczeństwie.