Z czwórką dzieci pod jednym dachem. Matki 4+ radzą, jak przetrwać
Funkcjonowanie w rodzinach wielodzietnych nie jest łatwe. Wiem coś na ten temat, bo sama się w takiej wychowywałam. Nie jest to proste ani dla rodziców, ani dla dzieci. Ci pierwsi niejednokrotnie przytłoczeni są nadmiernymi obowiązkami: pracą, domem. Ich dzieci muszą często dzielić pokój z rodzeństwem, mają mniej przestrzeni, by pobyć same, zatem łatwiej o konflikty. Jednak funkcjonowanie w rodzinie wielodzietnej jest doświadczeniem, które sprawia, że łatwiej jest budować kochającą się wspólnotę.
O problemach i radościach, rozwiązaniach, które zdają egzamin i o tych, które niekoniecznie, opowiadają Aleksandra Rygiel (mama czworga dzieci: Andrzeja, Małgosi, Zosi i Róży) oraz Patrycja Biegańska (mama pięciorga dzieci: Filipa, Maksa, Feliksa, Leona i Gucia) w mediach społecznościowych znana jako MamaGang.
Krok pierwszy. Dobry plan… wyrzucić do kosza?
Jak wiadomo, w funkcjonowaniu rodziny wielodzietnej, bardzo ważna jest strategia działania. Trzeba pamiętać o tym, kiedy kto kończy zajęcia, o której godzinie odebrać dziecko z przedszkola, na którą godzinę ma przyjść opiekunka.
W czasie epidemii jesteśmy pozbawieni pośpiechu związanego na przykład z tym, by dotrzeć do szkoły w odpowiednim czasie. – Wstajemy później niż zwykle – zazwyczaj zajęcia szkolne zaczynają się już o 7.30, a teraz możemy spokojnie się wyspać! To największy plus kwarantanny – mówi Patrycja.
Młodsi domownicy mają trochę więcej możliwości, by aktywniej zaangażować się w życie rodzinne, a przy okazji nauczyć się współpracy. – Często jest tak, że to starsi robią kolację młodszym i wspólnie ją jedzą – dodaje.
Warto jest rozpisać, kto i co robi w danej godzinie. Takie planowanie bardzo ułatwia życie rodzinnie. Ale nie można przesadzać. Każdy rodzic dobrze wie, a ten, który ma pod opieką kilkoro podopiecznych, tym bardziej że niczego do końca nie można zaplanować.
– Na początku narysowałam sobie ambitny plan dnia, rozpisany co do godziny. Wydawało mi się, że pomoże nam to w ogarnięciu codzienności. Niestety, powodowało więcej stresu, pilnowania, bywało nerwowo. Nikomu to nie służyło – stwierdza Patrycja.
Krok drugi. Kawałek domu
Każdy, kto wychował się w rodzinie wielodzietnej, wie, jak ważne jest, by każde dziecko miało swój kąt, miejsce, w którym będzie mogło pobyć same. W czasie epidemii sytuacja jest utrudniona.
Na miarę możliwości trzeba przeznaczyć dzieciom odpowiednią przestrzeń, by mogły uczestniczyć w zajęcia online czy odpoczywać. – Mieszkamy w dużym mieszkaniu. Starsze dzieci mają swoje pokoje, a maluchy mieszkają razem, jest też przestrzeń wspólna – mówi o swojej sytuacji Aleksandra.
Nie tylko dzieci potrzebują miejsca dla siebie. Rodzice, którzy w wielu przypadkach zostali przeniesieni na tryb pracy zdalnej, muszą stworzyć sobie biuro w domu. Przy dużej ilości dzieci sytuacja jest jeszcze trudniejsza.
– Na szczęście prowadzimy własną działalność, więc możemy się wymieniać obowiązkami. Raz ja pracuję zdalnie, raz mąż – opowiada Patrycja. – Jak maluchy mają nadmiar energii, muszę ich czymś zająć, by starszaki mogły się skupić. Wtedy zazwyczaj nici z mojej pracy zdalnej! Ale bywają dni, że maluchy pięknie bawią się same.
Krok trzeci. Bycie razem
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak trudno jest ostatnio spędzać czas ciągle z tymi samymi osobami. W rodzinach wielodzietnych okazji do kłótni (i uczestników tych kłótni!) jest więcej. Okres epidemii tylko im sprzyja. Ale są też plusy. Pewną specyficzną cechą rodzin, liczących kilkoro dzieci, jest chęć spędzania czasu razem mimo wszystko.
– Jesteśmy rodzinni, lubimy być razem, ale też nasze dzieci mają swoje miejsca, by na chwilę uciec i pobyć samemu. Choć proszę mi wierzyć, że sami są przez kwadrans, a potem są nawoływania i za chwilę cała czwórka siedzi razem – opowiada o swoich dzieciach Aleksandra.
Krok czwarty. Odpuszczanie
Czasami wszystkim jest bardzo trudno. Natłok obowiązków, który spadł na nas również przez warunki epidemiczne, sprawia, że jako rodzice czujemy się wyczerpani, zmęczeni, nie dajemy rady.
Jakie rady mają dla nas matki, które pod opieką mają nie jedno, a kilkoro dzieci? Obie są zgodne. Trzeba się – w miarę możliwości oczywiście – zrelaksować, odpocząć, znaleźć czas dla siebie, a przede wszystkim nie wymagać od siebie zbyt wiele.
Nie jesteśmy superwomankami, które zawsze będą dawały radę, dlatego, jeśli jest się matką wielu dzieci, trzeba nauczyć się odpuszczać, to pierwsza i najważniejsza zasada, szczególnie w obecnej sytuacji.
– Wrzućcie czasem na luz – przekonuje Aleksandra. – Tak po ludzku, uczciwie powiedzcie sobie: "Mam dosyć, jestem zmęczona, zamawiamy dziś pizzę, oglądamy Batmana, wyjadamy lody z zamrażalki". Świat się nam od tego nie zawali.
A może i nawet wręcz przeciwnie?