Staroń nominowany do Nauczycielskiego Nobla. Zdradził, na co przeznaczyłby 1 mln dolarów nagrody

Ewa Bukowiecka-Janik
Global Teacher Prize Academy ogłosiła ścisłą 50 nominowanych do "nauczycielskiego nobla" 2020. Wśród nich jest Przemysław Staroń, nauczyciel filozofii, etyki i WOK-u z Sopotu, który w 2018 roku został nagrodzony tytułem Nauczyciela Roku. Global Teacher Prize to najwyższe wyróżnienie dla nauczycieli w skali świata, na które teraz Przemek ma szanse. Co zachwyciło jury i na co Staroń przeznaczyłby milion dolarów nagrody?
Przemysław Staroń jest nominowany do nagrody Global Teacher Prize fot. Oliwia Łysień
Zgłoszeń do "nauczycielskiego nobla" było 12 tysięcy ze 140 krajów z całego świata. W historii nagrody Global Teacher Prize Staroń jest piątym nominowanym Polakiem. To nagroda dla "wyjątkowego nauczyciela wnoszącego wybitny wkład w ten zawód", a jej przyznanie ma zwrócić uwagę na rolę nagrodzonego w społeczeństwie.

Ci, którzy znają Staronia osobiście lub choćby z mediów społecznościowych, wiedzą, że wszystkie te wartości i zasługi są opisem jego osoby. Jednak jego przyjaciele wiedzą to tak dobrze, że sami postanowili zgłosić go do Global Teacher Prize.
Jesteś zaskoczony tą nominacją?
To trudne pytanie. Mam w sobie bardzo dużo pokory. To nie jest tak, że wymyśliłem sobie startowanie w konkursach i teraz będę się ścigał. Paradoksalnie to przegrywanie w życiu nauczyło mnie, co jest ważne i dzięki temu... zacząłem wygrywać.


Moja przyjaciółka, Magda, która koordynowała moje zgłoszenie do konkursu Nauczyciel Roku, powiedziała kiedyś: "tak naprawdę to bym chciała, żebyś był nauczycielem świata. Ale wszystko po kolei". Gdy zostałem Nauczycielem Roku, Madzia rzekła: "Pożyj tym. Odezwę się za jakiś czas". Kilka miesięcy później Magda powiedziała: "Przemek, to jest niewyobrażalne, jak wykorzystujesz mikrofon dany Ci przez tę nagrodę. Świat cię potrzebuje. Działamy z Globalem".

A wtedy to był niezwykle trudny czas, sporo zamieszania, stresu i wyzwań. Strajk nauczycieli i odejście Dany, bardzo ważnej członkini Zakonu Feniksa. Miałem wątpliwości, czy rzeczywiście Global Teacher Prize to dobry pomysł, ale przyjaciele zapewnili mnie, że mam robić swoje, a oni zajmą się tym, czym się tylko da. I tak się stało. Jakość tej aplikacji zgłoszeniowej mnie rozbroiła.
Prezentację zrobił zespół ok. 30 osób. Uczniowie, seniorzy, nauczyciele, przyjaciele... Włożyli w to mnóstwo pracy i serca, i fakt, że to jest zrobione wspólnie, jest absolutnie wow - bo to istota mojego przekazu: wspólnota. Jestem wdzięczny i bardzo szczęśliwy za to, że to się dzieje i bez względu na to, co wydarzy się dalej.

Ale chciałbyś wygrać?
No pewnie, że bym chciał! (śmiech) To jest naturalne pragnienie. Ale ja żyję tak, że robię wszystko, co w mej mocy, a resztę zostawiam losowi. Nie zmienia to faktu, że mam już rozpisane dokładnie, co zrobiłbym z nagrodą – to był ostatni, bardzo ważny punkt aplikacji zgłoszeniowej.

Co takiego?
Przebadał, wyskalował i replikował metodę, jaką jest Zakon Feniksa. Nasz Zakon to po prostu bycie razem i dla siebie, z nastawieniem na rozwijanie wiedzy i mądrości w najlepszy możliwy sposób, a także z oddziaływaniem na świat, aby pchać go choćby o milimetr do przodu.

Zakon to prawdziwa wspólnota, w której tkwi duch universitas. Uczymy się nowych rzeczy, poznajemy świat, staramy się go rozumieć, pomagamy sobie, działamy wspólnie, staramy się czynić rzeczywistość lepszą dla każdego istnienia. To są fundamenty Zakonu, a jednocześnie mechanizmy tego, jak i dlaczego tak świetnie działa.

Opisałbym Zakon jak konkretną metodę w edukacji, jako model, który jest jej istotą, i tłumaczyłbym, pokazywał, pomagał w tworzeniu takich wspólnot, które byłyby radykalnym antidotum na to, co zgubione zostało w systemie. Robiłbym wszystko, aby ta magia edukacji i magia wspólnoty mogła docierać wszędzie tam, gdzie są potrzebne, w jakimkolwiek zakątku Polski i świata.

Global Teacher Prize Academy doceniła cię m.in. właśnie za Zakon Feniksa.
Przypomnij, o co chodzi.

Zakon narodził się kilka lat temu, kiedy prowadziłem grupę moich uczniów do Olimpiady Filozoficznej. Wówczas pracowałem już także w Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Dzieci chciały się uczyć razem, a zbliżały się ferie i nie było wiadomo, jak to zorganizować.

Wtedy seniorka Dana zaproponowała, by dzieci przychodziły do niej do domu. I tak zostało. Ferie się skończyły, a my zostaliśmy u Dany, bo tak nam było razem dobrze. Dzieci ją pokochały, a ona pokochała je. Jej dom nazwały Kwaterą Główną Zakonu Feniksa, a nawet Przytulkiem, bo Dana, wtedy już Ciocia Dana, została nazwana Ciocią od Przytulania. Bo ona dawała dzieciakom to, co najważniejsze. Bliskość. Obecność. Przytulała je do serca.

Gdy Dana zachorowała, dzieci jej pomagały, robiły zakupy, były przy niej, a później zrobiły jej nawet remont mieszkania, a gdy kilka lat później stan jej zdrowia się pogorszył, czuwały przy niej, gdy odchodziła, gotowały jej posiłki, opiekowały się nią tak bardzo, jak tylko mogły.

Kiedy w czerwcu zeszłego roku odeszła, pękły nam serca. Wszyscy zaczęliśmy żałobę, którą przechodzimy tak dojrzale, jak się tylko da. Inni seniorzy – Ela, Bogusia, Basia, nieżyjący już Janusz, Lidia – relacja z każdym z nich jest na osobną opowieść. A relacje międzypokoleniowe to tylko aspekt Zakonu.

To może dla niektórych brzmi banalnie, gdy się o tym opowiada, ale tak, to naprawdę jest podstawa edukacji – relacje. Obecnie szkoła tego nie uczy w ogóle, mimo że to jest najważniejsze na świecie, z bardzo wielu powodów. Zakon Feniksa to najlepszy dowód, że warto. I że można.

Za pieniądze z nagrody chciałabym zbudować prawdziwy Hogwart. Oczywiście nie chodzi o budowanie go fizycznie, z cegły. Chociaż może też się uda (śmiech).

Chodzi o budowanie edukacji opartej na kluczowych dla ludzkości wartościach, edukacji, w której nauka to magia, a siłą napędową tej magii jest miłość: do siebie samego, do wiedzy i do innych ludzi. To są trzy filary naszego Zakonu. U nas to działa rewelacyjnie i wiem, że może działać na wielką skalę, bo ja sam opieram się o dane płynące z nauki i wielu kejsów.

Dlatego za pieniądze z nagrody uczyłbym, jak budować takie Zakony Feniksa, Narnie, Osobliwe Domy Pani Peregrine, Akademie Pana Kleksa – to wszystko metafory prawdziwych wspólnot. Jestem na tym etapie życia już pewien, że wspólnoty są ratunkiem dla naszego świata.

A co robicie teraz? Gdy trwa kwarantanna?
To samo, co zwykle, tylko w dużej mierze online. Skupiamy się na tym, by nie rozpaść się emocjonalnie. Pomagamy sobie wzajemnie i innym, troszczymy się o seniorów i wszelkimi możliwymi metodami staramy się robić razem jak najwięcej dobrego.

Część zakonników udziela się społecznie. Jedna z nich, Oliwia Łysień, autorka zdjęcia ze strony Global Teacher Prize, jest jednym z filarów Widzialnej Ręki w Trójmieście. Przy tym wszystkim staramy się wciąż odkrywać piękno tego świata. Wciąż jesteśmy Zakonem Feniksa – po prostu. Feniks się spala. Ale co najważniejsze, odradza się w pełni na nowo.

To, co robicie w Zakonie można też nazwać rolą nauczycieli w dobie kwarantanny.
Dokładnie tak. To jest rola nauczycieli w ogóle, ale teraz jest szczególnie ważna. Staram się to przekazywać na każdym kroku – to nie jest czas na testy, na realizację podstawy programowej. Jesteśmy w sytuacji, w której musimy sobie zapewnić poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Wzajemnej bliskości i troski. I myśleć, co możemy zmienić, poprawić, jak posunąć ten świat w tak trudnej chwili o te milimetry do przodu.

O to chodzi zawsze, ale teraz to jest jeszcze ważniejsze, gdy świat, który znaliśmy, przestał istnieć. Edukacja musi zawsze pomagać odnaleźć się w realiach intensywnie zmieniającej się rzeczywistości, w świecie, w którym - jak mówił laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Albert Schweitzer - "jesteśmy życiem, które pragnie żyć, pośród życia, które pragnie żyć". Gdybym oficjalnie został "Nauczycielem Świata", tego właśnie bym uczył, zwłaszcza że robię to od lat.

Finałową dziesiątkę Global Teacher Prize poznamy w czerwcu, zaś ostateczne wyniki 12 października 2020 roku.