Uczniowie zrobili na dworcu eksperyment na ludzką wrażliwość. Reakcje przechodniów zaskakują

Sandra Skorupa
Eksperymenty psychologiczne doskonale pozwalają poznać ludzi i zgłębić mechanizmy, jakie kierują ich zachowaniami. Gazeta Wyborcza relacjonuje test, który wykonali uczniowie jednego z katowickich liceów. Dzieląc się na kilka grup, w miejscach publicznych na próbę wystawiali ludzką wrażliwość. Ich tezy niestety się potwierdziły.
Eksperyment psychologiczny na dzieciach - uczniowie zbadali ludzkie emocje Agencja Gazeta / fot. Kamil Kotusz
W t-shircie na mrozie — kto pomoże?
W X Liceum Ogólnokształcącym w Katowicach działa Szkolne Koło Psychologii Społecznej. Prowadzi je psycholog Marcin Kręgiel. Jego członkowie odtwarzają klasyczne eksperymenty z psychologii społecznej. Tym razem pod lupę wzięli zjawisko tzw. rozproszonej odpowiedzialności.

W tym celu uczniowie podzielili się na grupy i akcję przeprowadzili na dworcu w Katowicach Ligocie. Część z nich specjalnie stała na przystanku w temperaturze -2 stopni w samych t-shirtach. Inni odgrywali rolę sztucznego tłumu, a reszta wcieliła się w obserwatorów notujących relacje przechodniów.


"Nie za gorąco ci?"
Przy eksperymencie postawiono konkretne tezy, które jak się później okazało — zostały potwierdzone. Gdy na peronie był tłum, nikt nie reagował na zziębniętą osobę. Co więcej, w takiej sytuacji niektórzy posyłali uszczypliwe uwagi, czy pozorantowi nie jest czasem za gorąco. Z kolei, gdy obok stał tylko jeden człowiek, na ogół reagował. Potrzebował jednak na to kilku minut namysłu.

Gdy świadkiem jakiegoś niepokojącego zdarzenia jest więcej osób, oglądają się na siebie nawzajem, liczą, że ktoś inny zareaguje. W sytuacji, gdy świadek jest jeden, nie ma na kogo zrzucić odpowiedzialności i wówczas jest większe prawdopodobieństwo, że on sam zareaguje — mówi Marcin Kręgiel w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Kto pierwszy reagował?
Inne wnioski, jakie uczniowie wyciągnęli z eksperymentu, dotyczą osób, które jako pierwsze reagowały. Marcin Kręgiel mówi Wyborczej, że szybciej reagowały kobiety, co argumentuje tym, że z natury są bardziej empatyczne i mogą mieć już własne doświadczenia macierzyństwa, przez co widok marznącego dziecka może je poruszać.

Ciekawym jest również fakt, że jedną z pierwszych osób, które szybko zareagowały była zakonnica. Kobieta zapytała ucznia, dlaczego jest bez kurtki i czy długo już tak stoi. W odpowiedzi miała usłyszeć, że chłopca okradziono i czeka na pociąg powrotny do domu. Wówczas wskazała mu ogrzewaną poczekalnię. Wtedy wkroczyli uczniowie obserwatorzy, którzy wytłumaczyli jej, że to tylko eksperyment.

Członkowie szkolnego koła przeprowadzają również inne doświadczenia związane m.in. z konformizmem czy oceniania ludzi po pozorach. Nauczyciel zaznacza, że takie próby są cenną lekcją dla jego podopiecznych.
Źródło: Gazeta Wyborcza