Co nauczyciele chcieliby znaleźć pod choinką? Niektóre odpowiedzi przyprawiają o dreszcze

Katarzyna Chudzik
Co by się stało, gdyby przez szyb wentylacyjny każdej polskiej szkoły wszedł Św. Mikołaj? Czy nauczyciele rzeczywiście marzą o wyższych pensjach, czy chcieliby dla siebie szacunku i lodówki, a dla uczniów wygłuszające słuchawki? Co znaleźliby w skarpecie, a co w kominku, gdyby moc sprawcza brodatego świętego nie miała granic? Zapytaliśmy.
Czego nauczyciele życzą sobie od św. Mikołaja? Unsplash.com
Pomysłodawczyni
Kristen Bell jest aktorką głównie serialową, która wykorzystuje swoją gigantyczną popularność, pomagając nauczycielom. W ramach akcji #FeaturedTeacherFriday, prezentuje sylwetki wyróżniających się amerykańskich pedagogów i ich... świąteczne listy życzeń. Imponująca liczba followersów (12.5 miliona!) może pomóc im je spełnić. Kto jednak mógłby pomóc polskim nauczycielom na Boże Narodzenie? Anja Rubik, Dawid Podsiadło, Maja Ostaszewska i Justyna Kowalczyk? To właśnie oni głośno mówili o wsparciu dla nauczycieli podczas wiosennego strajku, a dla wielu są wzorem do naśladowania.


Na razie żaden znany Polak ani Polka nie wpadli na taki pomysł. Postanowiliśmy jednak zapytać polskich nauczycieli, czego zażyczyliby sobie na Gwiazdkę. Dla siebie, dla swoich szkół i uczniów. Niektóre z marzeń przyprawiły nas o dreszcze zażenowania systemem, w którym dopuszcza się brak papieru toaletowego dla pracowników, inne – uśmiech niedowierzania. Pewne rzeczy nie są do zrealizowania, ale jak mawiał Oscar Wilde – nie warto nawet spojrzeć na taką mapę świata, która nie zawiera utopii.

Nie tylko takiej, w której nauczycielka mówi nam, że jej życzeniem jest "wysłanie naczelnej seksedukatorki na San Escobar".

Lodówka i gąbka, czyli prezent dla pedagoga
– Chciałabym, żeby Mikołaj przyniósł nam lodówkę do pokoju nauczycielskiego, płyn do mycia naczyń i wymieniane gąbki w kąciku sanitarnym – opowiada Agnieszka Z., nauczycielka z Białowieży. Jedno z rozporządzeń mówi o tym, że liczba i rodzaj urządzeń ma być dostosowana do liczby i potrzeb pracowników, ale w jej szkole najwyraźniej uznano, że takich potrzeb nie ma. Oficjalnie brak na nie środków. Piją kawę bez mleka, nie mogą przynieść z domu obiadu ani w sensownych warunkach umyć kubka.

Wyposażenie pokoju nauczycielskiego to problem (zbyt) wielu szkół. Po reformie edukacji część takich pokojów zostało przeniesionych do klitek, w których nie ma w nich możliwości odpoczynku i przyjęcia interesującego się dziecięcymi postępami rodzica. Nie ma możliwości sprawdzenia kartkówek czy przygotowania się do lekcji.

Katarzyna Stoińska, Zielona Góra: Na Boże Narodzenie? Marzę o własnym, małym gabinecie z komputerem i drukarką. Mogłabym tam przyjmować uczniów, którzy wymagają wsparcia i przygotowywać się do lekcji. Mój dom byłby dla moich dzieci, a nie drugim miejscem pracy.

To marzenie w obecnych warunkach nie do spełnienia. W wielu szkołach nie ma nawet drukarek, a drukować trzeba cały czas. Nauczyciele robią to po godzinach i za własne pieniądze. Podobnie bywa z papierem toaletowym, choć nauczycielka, która mi o tym mówi, nie chce ujawniać swojej tożsamości. To dla niej zbyt żenujące, a jej wypowiedź mogłaby narazić ją na nieprzyjemności. Ale wielu nauczycieli potwierdza, że to właśnie na tak podstawowe rzeczy idą w ruch ich prywatne portfele. Przypomnijmy – ich średnia pensja wynosi niewiele ponad 2 tysiące złotych.

– Zamiast wydatków, powinny być jednak dodatki. Dobrze byłoby mieć kartę Benefit... – rozmarzyła się jedna z nauczycielek.

Herbata i brak słodyczy, czyli coś dla ucznia, który jest człowiekiem
– Byłoby fajnie mieć w klasie czajnik, kubki i różne herbaty, żeby w trakcie lekcji dzieci mogły napić się czegoś ciepłego – pisze Paulina Dybał, chemiczka. Niestety podobnych pomysłów niektórzy nauczyciele się boją, często dzieci nie mogą pić na lekcjach nawet wody. – Wodę można wylać, a wrzątkiem można oparzyć siebie albo kolegę z klasy. Poza tym trudniej utrzymać dyscyplinę, kiedy dzieciaki chodzą po klasie i zajmują się czymś innym – potwierdza Paulina, choć jej zdaniem gra wciąż jest warta świeczki.

Jej słowa potwierdza Agnieszka, wspominając swoje liceum, w którym jedna z nauczycielek zorganizowała czajnik, a dzieciaki przynosiły kubki i herbaty. – Ona też kupowała, ale każdy chętnie się dorzucał. W trakcie trwania zajęć mogliśmy normalnie słuchać i brać udział w lekcji, jednocześnie zjadając śniadanie i pijąc herbatę, jeśli nie daliśmy rady na przerwie. Wspominam to wspaniale! Nikt nie przeginał, każdy dyskretnie sobie zjadł, umył po sobie kubek i gotowe – opisuje z perspektywy czasu Aga.

Niektórzy podeszli do spożywczego tematu stricte świątecznie. – Ja bym chciała jakieś ładne ozdoby dla dzieci na prezent. Nie czekoladę czy inne słodycze, które się zje i nie ma. Ładny świecznik, szkatułkę. Jest tego masa, a w szkole jak zawsze dają słodycze. Słodycze to my mamy codziennie – mówi Joanna Kazmierczak z Poznania. O tym, żeby nie dawać słodyczy na prezent już pisaliśmy. Ani to zdrowe, ani wpływające dobrze na psychikę, ani wymagające polotu.

Co jeszcze? Na przykład kąciki relaksu (takie jak zorganizowała np. Jagoda Wypyszyńska w Szkole Podstawowej nr 140 w Warszawie).

Fartuch ochronny, czyli coś dla dziecka, które musi się też nauczyć
Poza sprawami, które sprawiłyby, że pobyt w szkole byłby komfortowy, pozostaje kwestia wyposażenia. Sala chemiczna powinna być zaopatrzona w okulary ochronne, rękawiczki i fartuch ochronny dla każdego dziecka i wyposażona w bezpieczne i dostosowane do wieku odczynniki, czy zwykłe składniki spożywcze, które można wykorzystać w doświadczeniach chemicznych. Jakże inaczej uczyłoby się wtedy chemii!

Zyta Czechowska, Nauczycielka Roku 2019: Ja dzięki współpracy z Fundacją Zielony Jamnik na ratunek bezbronnym pozyskałam dla moich uczniów sprzęt gimnastyczny, pomoce dydaktyczne, a nawet interaktywny monitor i iPady. Fundacja WOŚP przekazała dzięki mojej inicjatywie np. sprzęt terapeutyczny niezbędny do prowadzenia zajęć z integracji sensorycznej. Dzięki zewnętrznym projektom edukacyjnym pozyskujemy także środki na zakup dodatkowych materiałów edukacyjnych, które pozwalają na ich realizację. Tak funkcjonuje większość szkół.

Nie każdy ma jednak moce przerobowe, żeby takie inicjatywy przeprowadzić. Pracując na dwóch etatach, trudno jednak zaangażować się w kolejną działalność, o której nie wiadomo, czy przyniesie efekty.

Przecież oprócz kredek, tablic interaktywnych i wszelkich innych urządzeń potrzebne są jeszcze windy (w szkołach integracyjnych) albo słuchawki wygłuszające dla dzieci nadwrażliwych na dźwięki: żeby jednym pozwolić się wygadać i wykrzyczeć, a jednocześnie nie przeszkadzać tym drugim. Takie słuchawki przydatne są szczególnie dzieciom z zespołem Aspergera, ale nadwrażliwych na dźwięki jest więcej, a szkoła nie powinna być dla nich gehenną.

Ewa, nauczycielka z Gdańska: Czego brakuje? Po pierwsze miejsca, po drugie miejsca i po dziesiąte też miejsca. Na salę do wyciszenia aspergerowców, kiedy im nerwy siadają, na salę do spędzenia przerwy w ciszy i spokoju, ewentualnie z cichą muzyczka w uchu, najlepiej na miękkich obszernych pufach, na postawienie paru stołów do pingponga dla tych, co wolą nieco aktywniej spędzić ten czas.

Na rozmowę z rodzicem, który do szkoły przyszedł w czasie lekcji albo z uczniem, któremu coś za bardzo dzisiaj nie poszło, albo z uczniami, których konflikt właśnie przeszedł od spojrzeń spode łba do wyzwisk lub ciosów. Na spotkanie zespołów nauczycielskich, na konsultacje z uczniami.

Na scenkę do zajęć teatralnych, na przechowywanie tych stosów sprawdzianów, które po trzech miesiącach wysypują się z segregatora ściśnięte jak śledzie w beczce, na rozłożenie się w ciszy z materiałami, z których chcesz zlepić kolejną lekcję. Na WF odbywający się jednocześnie w holu, na korytarzu, sali gimnastycznej.

"A Aniołek na to: no dobra, to jakiego koloru ma być ten jednorożec?"

12 uczniów w klasie, czyli coś dla systemu
– Moim marzeniem jest, aby w Polsce był taki system, w którym mogę zdecydować czy chcę posyłać dziecko do szkoły systemowej czy alternatywnej. Co za tym idzie, aby wolne szkoły były tak samo finansowane jak systemowe – pisze mi Ewa, która nie jest nauczycielką, ale interesuje się losem reformy edukacji i chciałaby, żeby jej dziecko wzrastało w przyjaźniejszych warunkach.

Te przyjaźniejsze warunki to chociażby postulaty Krystiana Ostrowskiego, anglisty i autora książki "School Sucks", który zasłynął w szkolnym środowisku przez swoje listy skierowane do rodziców, uczniów i nauczycieli.

– Gdyby w szkole zjawił się Św. Mikołaj, poprosiłbym, by, zamiast dawać, tym razem zabrał. W szkole, paradoksalnie, można najwięcej dać, właśnie zabierając. Aby zabrał prace domowe, oceny, podstawy programowe, testy, egzaminy, może też podręczniki. Aby zabrał całą biurokrację, która przeszkadza nauczycielowi w byciu nauczycielem. Aby zabrał pośpiech, stres, wyścig szczurów, dziki pęd za wysoką średnią i świadectwem z wyróżnieniem. Dzięki temu szkoła stałaby się miejscem przyjaznym uczniowi, jego naturalnemu rozwojowi, pełnym miłości, szacunku i chęci poznawania niezwykłego świata, w którym żyjemy – mówi Krystian Ostrowski, spod którego pióra wyszły słynne słowa "kochaj dziecko, nawet jeśli jara szlugi".

Św. Mikołaj zlikwidować presji nie może – a okres przedświąteczny tylko stresowi związanemu z poprawianiem ocen sprzyja – ale możemy w przyszłości zrobić to my. Choćby tak, jak proponuje nauczyciel fizyki Marcin Stiburski, który wymyślił Szkołę Minimalną i działa na rzecz wprowadzenia jej w życie.

Marcin Stiburski, fizyk: Matura i egzamin ósmoklasisty powinny być całkowicie nieobowiązkowe, w zakresie każdego przedmiotu, także polskiego i matematyki. Uczeń powinien zdawać w egzaminie zewnętrznym te przedmioty, które są mu potrzebne w rekrutacji w dalszej edukacji. W całym cyklu 12 lat edukacji żadnych ocen – prócz tych dwóch zewnętrznych egzaminów podobnych do obecnego egzaminu na prawo jazdy. Czyli stała baza pytań znana przed egzaminem!


Co jeszcze? O mniej liczne klasy prosiliby św. Mikołaja wszyscy nauczyciele, z którymi rozmawiałam.

Najpiękniejszy prezent
System jest dla nas niewidoczny, uważamy, że coś "powinno zostać zrobione" i umywamy ręce. Twarz i historia człowieka przemawiają do nas bardziej. Czy gdybyśmy mieli pomóc nauczycielowi, którego marzenia, sposób myślenia i rysy twarzy znamy, byłoby inaczej? Przykład Kristen Bell udowadnia, że tak. Nawet jeśli jednak finansowo nie uda się pomóc nauczycielom (i ich szkołom), warto zapamiętać słowa Nauczycielki Roku 2019, Zyty Czechowskiej.

"Najpiękniejszym prezentem na te święta, dla wszystkich nauczycieli, nie będą dobra materialne, ale poczucie, że zawód, który wykonujemy jest nie tylko godnie opłacany, lecz że został mu przywrócony należny szacunek. Byłoby wspaniale gdyby zaprzestano podważania naszych kwalifikacji, umiejętności i zaangażowania w wykonywaną pracę. Życzę wszystkim nauczycielom satysfakcji z wykonywanej pracy, wielu sukcesów waszych uczniów. Jesteście ważni, wykonujecie najpiękniejszy zawód świata. Każdego dnia jesteście NAUCZYCIELAMI ROKU!"