Mleko zaśluzowuje, a dorośli nie trawią laktozy? Rozbrajamy 5 przekonań o nabiale, w które wierzysz

Redakcja MamaDu
Ile razy słyszałaś, że twoje dziecko ma katar, bo pije za dużo mleka? Albo, że mleko bez laktozy dla każdego jest lepsze? Czy każdy jogurt ma dobre bakterie, a każdy ser jest tuczący? Czym właściwie jest dobry nabiał? Rozłożyłyśmy na czynniki pierwszy 5 znanych przekonań o produktach mlecznych. Rezultat was zaskoczy!
Rozbrajamy 5 przekonań o mleku i nabiale fot. Unsplash
Dużo mleka – nie, dużo nabiału – tak
To przekonanie dotyczy dzieci, które wyrosły już z picia mleka mamy lub modyfikowanego, oraz diety osób dorosłych. Biały napój w ostatnich latach jest wyjątkowo demonizowany. Mówi się, że zaśluzowuje organizm. Ten wątek szybko podłapały mamy: dzieci piją dużo mleka i ciągle chodzą zasmarkane. Przypadek?

"Twierdzenie, że mleko powoduje produkcję śluzu w górnych i dolnych drogach oddechowych wzięło się z tradycyjnej medycyny chińskiej i nie ma solidnego poparcia w dowodach. Badania w zaślepieniu wykazały, że osoby, które wierzą w śluzowtwórcze właściwości mleka rzeczywiście doświadczają takich objawów – ale nie ma znaczenia, czy dostały placebo, czy prawdziwie mleko” - czytamy w artykule "Półprawdy na temat mleka" autorstwa Damiana Parola, dietetyka, psychodietetyka i doktoranta na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.


"Spożycie emulsji (takiej jak mleko) może prowadzić do flokulacji kropli po zmieszaniu ze śliną, wytworzone w ten sposób agregaty mogą dawać uczucie śluzu. Czytaj – mleko może zagęszczać ślinę. Opisano też, że w rzadkich przypadkach mleko wywołuje astmę, co też może u takich osób być mylone ze śluzotwórczymi właściwościami mleka. Na marginesie – pojawiają się też twierdzenia, że mleko powoduje produkcję śluzu w innych częściach ciała (w mózgu, pod skórą itd.), ale są one na tyle odklejone od rzeczywistości, że nawet nie wiem, jak się do nich odnieść" - pisze Damian Parol.

Zatem zaśluzowanie obalone. A co z laktozą i alergiami? Czy picie mleka może je wywołać? - Nie. Albo mamy alergię lub nietolerancję laktozy, albo nie. Jeśli cierpimy z powodu jednej lub drugiej przypadłości, to oczywiście powinniśmy mleka unikać, jednak dotyczą one mniejszości. Alergię na białko mleka krowiego ma od 2 do 7,5 proc. dzieci – tłumaczy dietetyczka z gabinetu Z kaloriami na pieńku, Monika Stromkie-Złomaniec.

Z nietolerancją laktozy sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Do trawienia laktozy potrzebny jest enzym – laktaza – który z wiekiem zanika. Stąd można spotkać się ze stwierdzeniem, że 70-80 proc. ludzi dorosłych nie potrafi strawić laktozy. To prawda, jednak tylko w kontekście populacji całego świata. Kiedy przyjrzymy się, ile osób cierpi na nietolerancję laktozy w danym regionie świata, wszystko staje się jasne.

"Około 9 tys. lat temu, na terenie dzisiejszych Węgier, pojawiła i rozprzestrzeniła się mutacja, która pozwoliła dorosłym ludziom trawić laktozę. W związku z tym rzeczywiście osoby pochodzenia azjatyckiego lub afrykańskiego często mają problem z tolerancją laktozy, natomiast Europejczycy już nie – szczególnie dotyczy to osób z Północnej Europy" - tłumaczy Damian Parol.

I tak: podczas gdy wśród mieszkańców południowej części Ameryki Południowej i Afryki laktozy nie trawi od 80 do 100 proc. mieszkańców (!), w naszej części Europy odsetek ten wynosi od 0 do 15 proc. Dla porównania – w Ameryce Północnej nietolerancja laktozy dotyczy od 15 do 30 proc., podobnie jak w większości krajów europejskich, w Hiszpanii 30-60 proc., a już w północnej i środkowej części Afryki laktozy nie toleruje 60-80 proc. populacji.

- Porada "dużo mleka nie, dużo nabiału tak" ma sens tylko w kontekście żywych kultur bakterii, które są w nabiale, a niekoniecznie w mleku. Jeśli zastąpimy część wypijanego mleka dobrym jogurtem, kefirem, czy maślanką, skorzystamy na tym. Nie dlatego, że z mlekiem jest coś nie tak, lecz dlatego, że to produkty, które wzbogacą florę jelitową, a my zyskamy odporność – komentuje Monika Stromkie-Złomaniec.

Acha, mleko nie jest też winne stanów zapalnych w organizmie. Badania potwierdzają, że mleko ma działanie przeciwzapalne lub pozostaje w tej kwestii neutralne.

Czy w każdym jogurcie są dobre bakterie?
Niestety, nie w każdym. - Jogurt jogurtowi nierówny, dlatego polecam czytać skład – mówi dietetyczka. - Ja najbardziej ufam tym, które na etykiecie mają wymienione konkretne szczepy, albo chociaż "żywe kultury bakterii" w składzie. Nie polecam jogurtów, które zawierają cukier, mleko zagęszczone, syrop glukozowo-fruktozowy, barwniki. To słodka przekąska. Jogurt powinien zawierać mleko i żywe kultury bakterii. Kropka.

Monika Stromkie-Złomaniec podkreśla, że nawet jeśli na końcu składu wymienione są dobre bakterie, a w samym produkcie jest dużo cukru i jego data ważności jest długa, to nie znaczy, że to dobry produkt.

Trochę łatwiej jest z kefirem i maślanką. W tych produktach dobre bakterie znajdują się z przyczyn technologicznych. - W kefirze powinno być mleko, żywe kultury bakterii i drożdże kefirowe. Jednak mimo to warto czytać etykiety, bo jeśli w danym produkcie znajdą się dodatkowe substancje, nie będzie on tak zdrowy, by zaliczyć go do "dobrego nabiału" - komentuje dietetyczka.

Sery są tuczące i niezdrowe
- Ricotta, mozzarella, twaróg, czyli najogólniej mówiąc sery białe, będą chudsze, niż sery podpuszczkowe, ogólnie nazywane serami żółtymi i pleśniowymi – mówi dietetyczka. Czy tak samo wypada podział ze względu na to, które sery są zdrowsze?

- Sery żółte mają więcej wapnia w porównaniu np. z twarogiem. Dwa plastry żółtego sera to dawka wapnia, którą zawiera szklanka mleka. Zjeść dwa plastry sera jest czasami łatwiej niż wypić taką dawkę mleka. Z kolei osoby z nadciśnieniem powinny uważać na sery pleśniowe, ponieważ zawierają one dużo sodu – wyjaśnia Monika Stromkie-Złomaniec.

Jeśli zależy nam, by ser był naszym źródłem białka, warto sięgnąć po sery świeże, czyli feta, ser kozi, twaróg lub ricottę. Czym jeszcze różnią się sery?

- W serach podpuszczkowych jest znacznie mniej laktozy, niż w serach świeżych i to jest dobra wiadomość dla osób, które cierpią na nietolerancję laktozy. Np. w serze edamskim jest jej tak mało, że organizm nie odczuje jej spożycia – komentuje dietetyczka.

Na końcu serowej hierarchii są oczywiście sery przetworzone, czyli np. sery topione. - Nie wszystkie sery produkowane są metodami tradycyjnymi. Wiele uzyskuje się technologicznie, więc warto czytać w skład – wtedy może się okazać, że w pozornie zdrowym serze znajdują się dodatki, np. regulatory kwasowości – komentuje dietetyczka.

Jajka "zerówki" są zdrowsze od "trójek"
Dla przypomnienia: "zerówki" to jajka od kur chowu ekologicznego, czyli kur biegających po wiejskim, ekologicznym podwórku. Każdy numer na pieczątce na jajku symbolizuje sposób chowu. 1 oznacza wolny wybieg, czyli również gospodarstwo, jednak pasza, którą karmione są kury, nie jest kontrolowana pod względem ekologii.

2 to chów ściółkowy. Kury mogą się poruszać po ograniczonej, zamkniętej przestrzeni. Karmione są wyłącznie paszą. 3 oznacza chów klatkowy. Kury żyją w klatkach, jedna na drugiej. By dawały jajka, karmi się je specjalnymi paszami.

Jajka od kur wolnych i ekologicznych od kur żyjących w niewoli różnią się zdecydowanie smakiem. Jednak co zadziwiające, nie tak bardzo różnią się jakością. Różnice są niewielkie, na korzyść jaj "zerówek".

Kury żyjące na wolności jedzą nie tylko paszę, ale i to, co znajdą na podwórku, więc także robaki. Z tego powodu jajka od kur z wolnego wybiegu mają trochę więcej białka. Podobnie jest z tłuszczem. Jajka 2 i 3 mają mniej korzystne proporcje kwasów omega 3 do omega 6. Ponadto, jaja 0 i 1 mają o 76 proc. więcej luteiny w porównaniu do 2 i 3. Więcej mają również karetonoidów.

Nabiał odtłuszczony – warto?
Zdecydowanie nie. - Witaminy A, D, E i K są rozpuszczalne w tłuszczach, więc jeśli zamienimy zwykły ser na odtłuszczony, pozbawimy się cennych składników. Poza tym takie produkty przechodzą przez intensywny proces technologiczny, więc produkty te również tracą na jakości – wyjaśnia dietetyczka.

W tej sytuacji znacznie lepiej zjeść mniej nabiału z naturalną ilością tłuszczu niż więcej odtłuszczonego.

W kwestii tłuszczu warto również dodać, że nie zawsze zastępowanie masła margaryną to zły pomysł. - Dobra margaryna, czyli tłuszcz roślinny, pozytywnie wpływa na poziom złego i dobrego cholesterolu. Jeśli decydujemy się na masło, niech będzie prawdziwe, a nie mieszanka, która łatwo rozsmarowuje się na kromce. Tu należy zwrócić uwagę na nazwę – masło ma minimum 82 proc. tłuszczu – mówi Monika Stromkie-Złomaniec.