"Otworzyłam Librusa i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Zamiast standardowej informacji o postępach mojej córki, dostałam krótką notatkę, w której nauczycielka informuje mnie, że kanapka Zosi nie spełniała norm żywieniowych. Zaskoczona, zdezorientowana, zastanawiam się, czy mam prawo jeszcze czasem włożyć coś, co po prostu sprawi jej radość" – napisała nasza czytelniczka. Jak dalej potoczyła się ta historia?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Dziś życie stawia przed nami tyle wymagań, że czasem mam wrażenie, że nawet drobnostki stają się przedmiotem ostrej oceny. Jakby nie wystarczyło, że staramy się, by nasze dzieci były szczęśliwe, zdrowe i kochane – to jeszcze teraz musimy pilnować, żeby nawet kanapki były zgodne z jakimiś niepisanymi normami.
Kiedy otworzyłam Librusa, żeby sprawdzić szkolne postępy mojej córki Zosi, poczułam, jak coś we mnie pęka. Była tam informacja na temat kanapki, którą dałam jej do szkoły. Przecież krem czekoladowy to była mała, niewinna przyjemność, coś, co miało sprawić, że Zosi będzie miło, bo czasem przecież trzeba trochę zaszaleć, prawda? Jednak w oczach nauczycielki ta drobna przyjemność stała się czymś niewłaściwym. I wtedy zaczęłam zastanawiać się, gdzie kończy się troska o zdrowie, a gdzie zaczyna presja na bycie idealnym?
Nie tylko o zdrowie tu chodzi
Jasne, rozumiem, że zdrowe odżywianie jest ważne. Nie ma mowy o tym, by odmawiać
dzieciom warzyw, owoców czy pełnowartościowych posiłków. Ale czy naprawdę musimy podchodzić do tego tak surowo? Zawsze starałam się, by Zosia miała urozmaicone śniadania. Czasem dodaję jej do śniadaniówki coś słodkiego, ale w granicach rozsądku. Czekoladowy krem w jej kanapce to był tylko drobny gest, wyraz troski i miłości, coś, co miało umilić jej dzień. A teraz mam poczucie, że coś tak naturalnego, jak chęć uszczęśliwienia dziecka, spotkało się z naganą.
Gdzie kończy się odpowiedzialność, a gdzie zaczyna kontrola?
Chciałabym, byśmy jako rodzice mieli większą przestrzeń do działania. Moje dziecko nie
jest robotem, który potrzebuje jedynie odpowiednio zbilansowanych posiłków, żeby spełnić jakąś szkolną normę. Moja córka jest człowiekiem, który czasem potrzebuje po prostu odrobiny radości, a taka mała kanapka z czekoladą może stać się dla niej wyjątkowym momentem.
Gdyby nie ta notatka, nie pomyślałabym o tym, że takie rzeczy mogą w ogóle budzić kontrowersje. Myślę, że czasem zapominamy, iż poza zdrowiem istnieje także przestrzeń dla miłości, czułości i emocji, które mamy prawo okazywać naszym dzieciom.
Ostatecznie, muszę zastanowić się, jak dalej podejść do tego tematu. Nie chcę popadać w skrajność, ale też nie zamierzam zmieniać wszystkiego tylko po to, by spełniać czyjeś oczekiwania...".