Usypianie i wieczorna rutyna z dzieckiem doprowadzają cię do szału? Zachowaj się jak Argentynka

Katarzyna Chudzik
Ile razy słyszałaś, że dziecko potrzebuje rutyny i ustalonej "pory spania"? Ile razy miałaś wyrzuty sumienia, że pozwoliłaś za długo mu się bawić? Jak często żałowałaś, że nie możesz zostać dłużej na spotkaniu, bo przecież maluch musi spać?
Nie każdy wieczór musi wyglądać tak samo Unsplash.com
Sen musi wyglądać tak samo?
O potrzebie stałego rytmu dnia (a więc i snu) grzmią pediatrzy, psychologowie i babcie. Prawie nikomu w tzw. zachodniej kulturze nie przyjdzie do głowy, żeby ten ustalony raz na zawsze porządek myślenia zakłócać.

Dziennikarka Mei-Ling Hopgood – Amerykanka chińskiego pochodzenia, która na stałe mieszka z mężem i córką w Argentynie – zauważyła, że w Buenos Aires dziecięcym snem rządzą zupełnie inne zasady. Postanowiła to skonsultować ze specjalistami.

Nocna pora w Argentynie
W – wydanej w Polsce przez wydawnictwo Mamania – książce "Jak Eskimosi ogrzewają swoje dzieci" dziennikarka zarysowała najpierw obraz sytuacji: w Argentynie życie towarzyskie dorosłych i dzieci jest ze sobą powiązane, a że towarzyskie kolacje rozpoczynają się bliżej 23.00 niż 19.00, to oczywistym jest, że najmniejsze nawet dzieci chodzą spać bardzo późno, albo zasypiają w restauracjach.


O 22.00 między restauracyjnymi stolikami tańczą kilkulatki i na nikim nie robi to wrażenia. Nigdzie nie ma selekcji, w imię której dzieci nie powinny być wpuszczane do lokalu. Niektórzy rodzice przynoszą niemowlęta nawet do kina! Kiedyś późne pory wynikały z istnienia popołudniowej sjesty; ta jednak dawno już nie funkcjonuje, a zwyczaj pozostał.

W większości kultur łączy się życie społeczne ze snem
Mei Ling postanowiła trochę się w temacie rozejrzeć. Przytoczyła m.in. słowa Richarda Febera, eksperta od dziecięcego snu i dyrektor Centrum Zaburzeń Snu Dzieci w Szpitalu Dziecięcym w Bostonie. Naukowiec twierdzi, że kładzenie dziecka spać o sztywnej porze nie robi większej różnicy, o ile tylko maluch przesypia odpowiednią ilość godzin na dobę.

Zdaniem niektórych naukowców brak rutyny może jednak prowadzić do złych przyzwyczajeń, a sen, w którym dziecko nie zaznaje długiego spokoju (np. przysypianie w aucie i głośnym otoczeniu) mu nie służy.

Ale czy na pewno?
Z drugiej jednak strony antropolożka Carol Wothman przeanalizowała rozmaite badania, żeby porównać zwyczaje snu w różnych kulturach.

Odkryła, że w większości (!) kultur ludzie łączą sen z życiem społecznym: rzadko śpią samotnie, często przysypiają na większych towarzyskich spotkaniach (np. przy ogniskach), a potem budzą się bardziej wypoczęci i skłonni do rozmów. Wyłącznie w zachodniej kulturze synonimem dobrego snu jest położenie się w ciszy i ciemności, po czym przespanie ciągiem ośmiu godzin.

Tymczasem zarówno amerykańscy, jak i polscy rodzice układają dzieci do snu w kontrolowanych warunkach minimalizujących wszelkie bodźce z zewnątrz, po czym oczekują od nich skupienia na jawie, w świecie, w których bodźców jest aż za dużo. To oczywista sprzeczność.

Funkcjonują również hipotezy, iż próba zmuszenia człowieka do spania w konkretnych godzinach przez konkretną liczbę godzin, przyczynia się do zaburzeń snu. Sen jest silnie kształtowany przez kulturę, nie biologię, co jest zauważalne dla każdego, kto obserwuje sen niemowląt. Wśród naukowców dyskutuje się również o tym, że być może umiejętność zasypiania w każdych warunkach jest korzystna dla rozwoju.

To godne przemyślenia. Nie zachęcamy to całkowitego zredefinowania pór spania, jedynie do tego, żeby czasem sobie i dziecku odpuścić. Tylko nasza kultura kładzie taki nacisk na wieczorną rutynę, ale jakoś wyspanych – albo szczęśliwszych – ludzi wcale więcej po zachodniej ziemi nie chodzi.