O tym zagrożeniu mówi się za mało! Ośmioro dzieci trafiło do kieleckiego szpitala przez kleszcze

Ewa Bukowiecka-Janik
W ciągu dwóch miesięcy do Świętokrzyskiego Centrum Pediatrii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach z powodu neuroboreliozy trafiło aż ośmioro dzieci. Pięcioro z nich w swej historii miało udokumentowane ugryzienie przez kleszcza. Zdaniem lekarzy to powód, by sądzić, że kleszcze są agresywniejsze, a choroby mają coraz trudniejszy przebieg.
Ośmioro dzieci trafiło do szpitala z neuroboreliozą - chorobą odkleszczową fot. pixabay
Dzieci trafiły do Pododdziału Neurologiczno-Infekcyjnego. - Sześcioro z ośmiorga dzieci miało porażenie obwodowe nerwu twarzowego, w tym jedno dziecko obustronne, czego do tej pory się nie obserwowano w naszym Oddziale. Kilkoro dzieci, po trzech tygodniach leczenia, wymagało kolejnego tygodnia, ze względu na niecałkowitą regresję zmian zapalnych w płynie mózgowo-rdzeniowym – mówiła Barbara Szczepańska, zastępca kierownika I Kliniki Pediatrii w rozmowie z echodnia.eu.

Jak się okazuje, dzieci, które nie miały w swej dokumentacji potwierdzonego ukąszenia przez kleszcza, zostały potraktowane jak pogryzione, ponieważ wystąpił u nich charakterystyczny rumień. To z kolei ma wpływ na sposób leczenia.


Neuroborelioza – co to jest?
To postać boreliozy, której zmiany patologiczne dotyczą różnych struktur centralnego i obwodowego układu nerwowego. Stanowi od 15 do 40 proc. wszystkich przypadków zachorowań na boreliozę.

Do zachorowania dochodzi po zakażeniu bakterią Borrelii np. przez kleszcza. Pierwsze objawy neurologiczne pojawiają się po upływie 1-3 miesięcy od ukąszenia.

Podstawowymi objawami neuroboreliozy są stany depresyjne, bóle mięśni, bóle głowy, kłopoty z koncentracją, bóle i sztywność stawów oraz kłopoty z koordynacją ruchową. Na tym etapie może się również objawiać zapalenie opon mózgowych, które częściej dotyczy dzieci niż dorosłych. Charakteryzuje się ono bólami głowy, sztywnością karku, łagodną encefalopatią (zaburzenia zachowania w wyniku uszkodzenia mózgowia).

"Charakterystyczny ogólnie dla boreliozy rumień wędrujący pojawia się u 50 proc. zakażonych osób. Zdarza się, że uwidacznia się w zupełnie innym miejscu niż tam, gdzie doszło do wpicia się kleszcza" - pisze Małgorzata Radomska w książce „Borelioza”. W drugiej fazie neuroboreliozy chory doświadcza: drętwienia kończyn, mrowienia i porażenia mięśni, pogłębia się także stadium zapalenia mózgu oraz opon mózgowych.

Kilka miesięcy po ukąszeniu chory cierpi z powodu niedowładów, zaburzeń psychicznych, a nawet psychoz. Neuroborelioza leczona jest w warunkach szpitalnych. Leczenie trwać może nawet 30 dni.
Źródło: echodnia.eu, medonet.pl