Uważaj na Messengera! Nowa strategia oszustów od metody "na blika" uderza w rodziców

Katarzyna Chudzik
Niejedna i niejeden z nas otrzymał ostatnio (fałszywego) maila, że tajemniczy haker włamał się do ich komputera i nagrał filmik, na którym widać, jak masturbuje się, oglądając porno. To scenariusz rodem z jednego odcinków serialu "Czarne Lustro" – jeśli nie wykonasz poleceń hakerów, video zostanie udostępnione twojej rodzinie i znajomym. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, bo masz zasłoniętą kamerkę? Na każdego znajdą sposób. Teraz Facebooka obiega wiadomość, która gra na naszych rodzicielskich (albo po prostu ludzkich) odruchach.
Metoda "na Blika" uległa modyfikacji 123rf.com
Taką wiadomość dostałam nawet ja. Wczoraj.

– Możesz udostępnić i obejrzeć film na mojej tablicy? Moją koleżankę i jej dziecko potrącił samochód na pasach i sprawca uciekł. Naprawdę to dla mnie bardzo ważne – napisała znajoma.
Messenger
Kilka minut później zaczęły przychodzić do mnie prośby o finansową pożyczkę od innych kobiet – łączyło nas członkostwo w tej samej parentingowej grupie na Facebooku. Niektóre są moimi dobrymi znajomymi.

O oszustwach metodą "na Blika", pisał już Kamil Rakosza, który padł ofiarą wirusa. Wpłacił "potrzebującej nagłej pomocy" koleżance 1000 złotych.


Okazuje się, że metoda "na udostępnienie informacji o poszukiwaniu sprawcy wypadku" ściśle połączona jest z Blikową. Jeśli klikniemy w link, naszym oczom ukaże się fałszywa strona prosząca o zalogowanie się na Facebooka w celu potwierdzenia wieku, jako że nagranie ma być "szokujące". Oszuści przejmują w ten sposób konta i proszą o pożyczki.
Facebook.com
Dostałam już sygnały, że kilka osób wypełniło prośbę "koleżanki" i wysłało oszustowi 1000 złotych.

Niekiedy treść wiadomości się zmienia. Czasem zamiast potrącenia przez samochód, oszuści piszą np. o porwaniu dziecka.
Facebook.com
Nie oznacza to, że nie warto sprawdzać i udostępniać informacji o rozmaitych tragediach – kampania społeczna "Bliżej niż myślisz" udowodniła, że każde udostępnienie ma znaczenie. Warto jednak upewnić się, czy udostępniamy autentyczną sprawę – w tym celu najlepiej zadzwonić do znajomego, który wysyła nam określoną informację. Oszuści są bowiem w stanie pisać zupełnie naturalnie – nie tekstami żywcami zaczerpniętymi od botów, lecz sformułowaniami używanymi w mowie potocznej – np. "ta pożyczka uratuje mi tyłek".