"To nie ból jest w porodzie problemem największym". Położna zdradza, z czym zmagają się kobiety
Dlaczego kobiety decydują się na płacenie położnej? Czego im brakuje na salach porodowych? Co sprawi, że poród nie będzie kojarzony tylko z bólem? Ostatni raport Fundacji Rodzić Po Ludzku, pokazał, że ponad połowa osób (61,9%), które nie miały planu porodu, deklarowała, że nikt w szpitalu nie rozmawiał z nimi o oczekiwaniach związanych z porodem i opieką na oddziale położniczym. A kobiety chcą rozmawiać, potrzebują instrukcji i wsparcia w tym ważnym momencie. O tym, jak "wywalczyć" dobry poród opowiada ceniona położna dr n. med. Barbara Baranowska.
Prywatna położna, wcześniej opłacona to moda czy konieczność? Publiczna służba zdrowia nie wystarcza?
Rodzenie z osobą, którą się zna się wcześniej, gwarantuje opiekę one to one, czyli jednej konkretnej położnej, którą kobieta zna już w okresie ciążę. To sprzyja poczuciu bezpieczeństwa. Zagwarantowanie sobie dostępności konkretnej położnej w dużej mierze ułatwia poród. Położnych w polskich szpitalach jest za mało, stąd pomysł na opłacenie położnej, czasem nawet dwóch.
Czy kobiety w Polsce chcą rodzić z partnerem? Czy to im pomaga? Nierzadko jest tak, że mężczyźni nie chcą, a kobiety nalegają
Poród rodzinny, z obecnością partnera jest standardem. To, w jaki sposób obecność osoby bliskiej będzie wpływać na poród, zależy w dużej mierze od relacji między tymi osobami, a także na, ile to oczekiwanie społeczne, a na ile własna, nieprzymuszona wola. Czasem lepiej, gdy partner siedzi na korytarzu, jeśli nie czuje się kompetentny i na siłach, ale w jakiś sposób dający wsparcie. To co innego niż na siłę zaciągnięcie na salę porodową. Jeśli czuje się nieodpowiednią osobą i nie na odpowiednim miejscu, to i tak tego wsparcia udzielać nie będzie w stanie. Wręcz przeciwnie ten poziom napięcia będzie rzutował na tą diadę, ale jednak ten wzór, że kobieta idzie do porodu ze swoim mężczyzną, jest obowiązujący.
A co z samodzielnymi matkami, jak one mają poradzić sobie przed i w trakcie porodu?
Wierzę w to, że kobieta, która przeszła nawet samodzielnie ciążę, ale znalazła dobre wsparcie, będzie rodziła pośród dobrych, rozsądnych, wykształconych położnych ma większą szansę na przeżycie genialnego porodu niż kobieta w związku, w którym ta relacja między mężem a żoną jest niedoskonała, niewspierana. Choć raport pokazuje, że bycie z jakąkolwiek osobą towarzyszącą wpływa na to, jak personel je traktuje. Czy to jest ten rodzaj kontroli społecznej? Trudno powiedzieć. Z drugiej strony, raport też pokazuje, że obecność osoby towarzyszącej w porodzie wpływa na ilość interwencji. Trochę na zasadzie, że skoro jest mąż, to szybciej trzeba skończyć poród, aby kobieta krócej się męczyła. Są tego plusy i minusy.
Czy jest szansa na to, że poród polski przestanie kojarzyć się tylko z bólem, ale jako piękne doświadczenie w życiu kobiety?
Bolesność nie wyklucza wyjątkowości. To nie ból w porodzie jest największym problemem. Natomiast to jakie mamy narzędzia, żeby z całym bólem sobie poradzić oraz to, jak cała reszta jest zabezpieczona. To trochę jak z ćwiczeniami na fitnessie, na początku bolą, mimo wszystko my-kobiety je wykonujemy, aby na koniec wyjść z poczuciem zwycięstwa. Skupianie się na bólu ogranicza nasze możliwości. Wierzę, że to się zmieni. Jeżeli kobieta chce w Polsce urodzić świadomie i dobrze się do tego przygotuje, wybierze miejsce to zakładam, że można wywalczyć sobie dobry poród. Kiedyś było to trudniejsze, teraz mamy dużo szersze możliwości – poród w domu, z wybraną położną. Fundacja dąży, aby było to powszechne, dostępne dla każdego.
Dlaczego tak rzadko kobiety rodzą w zalecanej pozycji?
Po 15 latach naszych działań fundacyjnych dotyczących szkoleń w zakresie wertykalnej. To myślę, że te przyzwyczajenia, które cały czas mamy, to jak lekarze byli uczeni przez lata, to poczucie, że w tej pozycji mamy jakąś kontrolę nad rodzącym dzieckiem. Większość parć, z którymi mamy do czynienia to parcie kierowane. Nie jest ono spontaniczne. W parciu kierowanym to ułożenie kobiety w takiej pozycji, w której wszystko dobrze widzimy, w którym mamy dużą dozę manewrów. Na świecie mówimy o technice hands off, czyli bez rąk. U nas dalej jednak to rodzenie w drugim okresie porodu, wymaga dużego wysiłku położnej w asystowaniu w trakcie parcia. Zdarza się coraz więcej placówek, w której rodzenie na materacu w pozycji kucznej jest normą, a 20 lat temu traktowane było jako fanaberia.
Czy uważa Pani, że takie traktowanie rodzących kobiet w szpitalu wpływa na wystąpienie depresji poporodowej?
Moje osobiste zdanie to jedno, a wyniki badań o drugie i bardziej na nich chciałabym się opierać. Różne czynniki wpływają na depresję, ale myślę, że dużo bardziej może nie samo traktowanie, a podawanie kroplówki z oksytocyną to powoduje, że ryzyko depresji wzrasta o 33%, czyli 1/3 kobiet zwiększamy ryzyko wystąpienie depresji. Natomiast zdecydowanie ilość np. zespołu stresu pourazowego. Podkreślę, że raport pokazuje obraz większości, my tu się nie skupiamy na pojedynczych traumatycznych historiach, które też istnieją. PTSD, tak jak u żołnierzy wracających z Iraku, tak samo u kobiet po urodzenia dziecka też występuje, ponieważ dotyczy to, tak wrażliwej strefy. Przemoc fizyczna połączona z bólem zdecydowanie pogarsza stan psychiczny. Jakość i rodzaj porodu będzie wpływał na jakość życia. Rosnący odsetek cięć cesarskich, mamy już ich już 40% – to również ważny temat do zaalarmowania. Jakość życia po cięciu jest niższe.
dr n. med. Barbara Baranowska. Z wykształcenia położna i embriolog. Pracuje na uczelni oraz w Fundacji Rodzić po Ludzku. Ostatnio raz z fundacją opracowała Raport Fundacji pt. „Opieka okołoporodowa w Polsce w świetle doświadczeń kobiet”, który jest dostępny na stronie: www.rodzicpoludzku.pl.