uczniowie w czasie lekcji siedzą w ławkach
Nauczyciele nie chcą reformy MEN, bo nie zmieni ona nic w ich zatrudnieniu. fot. CactusVP/storyblocks.com

Reforma "Kompas Jutra", która ma wejść do szkół we wrześniu 2026, obiecuje bardziej praktyczne nauczanie i większą autonomię nauczycieli, ale pedagodzy ostrzegają, że to może oznaczać jedynie kolejne obowiązki. Eksperci podkreślają, że bez realnych inwestycji w warunki pracy nauczycieli żadna zmiana nie będzie odczuwalna w szkołach.

REKLAMA

MEN chce rewolucji w szkole...

Ministerstwo Edukacji Narodowej bardzo mocno pracuje nad tym, by we wrześniu 2026 do szkół weszła reforma szkolnictwa. Chodzi m.in. o zmianę podstawy programowej, w której nauczanie wszystkich przedmiotów ma być bardziej praktyczne.

Dodatkowo zmieniają się m.in. kompetencje nauczycieli: MEN mówi o zwiększeniu ich autonomii. Sami pedagodzy twierdzą jednak, że to kolejna decyzja o dodaniu im obowiązków związanych z dokumentacją.

O tym, jak tę planowaną rewolucję w szkołach widzą nauczyciele, napisała na swoim Facebooku Iga Kazimierczyk, prezeska fundacji "Przestrzeń dla edukacji", ale też twórczyni cyfrowa, aktywistka m.in. "Wolnej Szkoły", pedagożka, nauczycielka, działaczka edukacyjna.

"Kompas jutra – tak nazywa się planowana reforma edukacji. I nazywa się ładnie. Część z Was może nie wiedzieć, że zarówno nazwa, jak i poszczególne kroki, to nie efekt wielu miesięcy pracy koncepcyjnej w MEN czy w IBE, tylko implementacja bardzo dobrze opracowanej strategii OECD" – już na wstępie pisze Kazimierczyk.

W dalszej części przyznaje, że "Kompas Jutra" polskiego resortu edukacji to tylko ułamek tego, co zakłada strategia Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, która zrzesza 35 państw na mocy Konwencji Paryskiej z 1960 r. Okazuje się jednak, że MEN wziął z tamtej strategii tylko część wytycznych, które mu najbardziej pasowały:

"Sprawczość, kompetencje, fajnie, ale to początek i cząstka. Jeśli MEN chce, aby szkoła ma nie tylko uczyła, ale pomagała wzrastać ku sprawczości, to musi postawić na nauczycieli. Jeśli już wdrażamy wielką i sensowną strategię, to zróbmy to na całość i porządnie. Jeszcze raz: nie będzie sprawczości uczniów bez sprawczości nauczycieli. A sprawczość to nie zapewnienia, czy słowa, różne opowieści o prestiżu, szacunku, dobrostanie. To papier do xero w każdej szkole, to czas na naukę, rozmowę, to zaufanie, a nie kolejne tabelki, to odpowiednie pensje, fizyczne warunki do pracy, to działania zespołów nauczycielskich i szkolenia wpisane w pensum, to wsparcie superwizyjne i mentoringowe, to odejście od ciasnej jak obroża podstawy programowej" – zauważa autorka wpisu.

...ale zawód nauczyciela tylko pozornie będzie bardziej prestiżowy

W dalszej części porównuje "Kompas Jutra" stworzony przez MEN i IBE z "Learning Compass 2030". Wyciąga wniosek, że w tym drugim nauczyciel ma szacunek i jest właściwie projektantem środowiska edukacyjnego.

Ma decyzyjność, nie musi pracować ponad siły po godzinach w szkole przy tablicy, ma możliwość współpracy z innymi nauczycielami i radą pedagogiczną i ekspertami spoza placówki. Tylko że takie realia nie są zupełnie możliwe w polskich warunkach.

"OECD pisze o wspólnotach profesjonalistów, o sieciach szkół, o wymianie praktyk. Piękne. Tylko przepraszam, witamy w Polsce, w kraju, który jest 20-stą gospodarką na świecie, a nauczyciel nie ma szkole własnego biurka, przy którym może popracować w spokoju, nie mówiąc o czasie na refleksję nad lekcją i swoją pracą. To się musi zmienić" – przyznaje Kazimierczyk.

Dodaje, że reforma w ustach przedstawicieli resortu edukacji brzmi jak idylla, która wszystkich nas czeka w 2026 roku. Prawda jest taka, że to nieprawda, bo mamy takie, a nie inne realia w polskim systemie edukacyjnym.

"Nauczyciele i nauczycielki długo czekają na zmiany w warunkach swojej pracy – reforma podstaw programowych może być ich elementem, ale nie celem samym w sobie. Podstawy gotowe, to duże i odpowiedzialne zadanie. Pora na kolejny krok – inwestycje w ludzi" – kończy swój wpis twórczyni.

Reforma zapowiadana przez MEN może być szansą na realną zmianę w polskiej szkole – bardziej praktyczną, nowoczesną i bliższą potrzebom uczniów. Jednak bez poprawy warunków pracy nauczycieli pozostanie jedynie projektem na papierze.

Wpis Kazimierczyk pokazuje, że pedagodzy nie oczekują kolejnych haseł ani obietnic, lecz konkretnych działań: stabilnych warunków pracy, realnej autonomii, zaplecza, które pozwoli im tworzyć edukację odpowiadającą wyzwaniom współczesności.

Bez inwestycji w ludzi – ich czas, zasoby i kompetencje – żadna reforma nie stanie się zmianą odczuwalną w klasach i na korytarzach. Pytanie więc nie brzmi dziś, czy reforma jest potrzebna, ale czy decydenci odważą się zrobić to, czego oczekuje środowisko: zadbać o nauczycieli tak samo, jak o dokumenty i strategie. Dopiero wtedy szkoła naprawdę ruszy w stronę "jutra".

Czytaj także: