
Wychowujemy dzieci w świecie, który coraz częściej daje im do zrozumienia, że są niechciane. Nawet kiedy są spokojne i ciche, dorosłym przeszkadza już sam fakt ich obecności. Zamiast empatii i wsparcia – spotykają ich złośliwości, pretensje i społeczne wykluczenie.
Wychowujemy dzieci w świecie pełnym nienawiści do nich
Coraz częściej można odnieść wrażenie, że małe dzieci przeszkadzają wszystkim. Nie tylko pasażerom w samolocie, w restauracji czy komunikacji miejskiej, ale nawet w przestrzeniach dla nich przeznaczonych.
Jeszcze niedawno to właśnie starsze pokolenie służyło młodym rodzicom radą, pomocą, empatią. Dziś – zamiast życzliwości – młode mamy i ojcowie spotykają się z westchnięciami, przewracaniem oczami, komentarzami rzucanymi półgłosem, a czasem nawet jawną niechęcią.
Dzieciom przypisuje się winę za wszystko złe, co zdarzyć się może w otoczeniu. Nawet jeśli są spokojne, radosne i nikomu realnie nie przeszkadzają. Świetnym (choć przygnębiającym) przykładem jest niedawny wpis na Threads użytkowniczki o nicku kasia_paradowska, który ma wiele reakcji rodziców (i nie tylko ich):
"Rozumiem, że nie wszyscy lubią lub tolerują dzieci. Dziś jednak kilka starszych Pań wybrało stolik obok nas (jednocześnie obok kącika zabaw), mimo że było mnóstwo innych wolnych i cały czas pasywno agresywnie komentowały, że nie jest tak cicho jak by sobie życzyły.
Nie, moje dzieci nie były bardzo głośno, po prostu bawiły się w kąciku zabaw i się śmiały. Takie wyjścia serio potrafią mnie mocno stresować, mimo że nie płakali, nie darli się. Nadal jednak komuś przeszkadzaliśmy, jak zwykle".
Dzieci to nie roboty
To tylko jedna z wielu podobnych historii. Takich relacji pojawia się codziennie mnóstwo – w komentarzach, postach, grupach dla rodziców. Sami o wielu z nich piszemy w naszym portalu.
Dziecko, które śmieje się w miejscu publicznym, staje się "problemem". Rodzina z maluchem, która odważy się wyjść na obiad do restauracji, staje się "kłopotliwym towarzystwem". Mama z wózkiem w sklepie "tylko zawadza".
Coś złego dzieje się z naszym społeczeństwem. Zamiast wspierać się nawzajem i być dla siebie wyrozumiałymi, coraz częściej jesteśmy złośliwi, oschli, pełni pogardy dla tych, którzy nie pasują do naszego obrazu idealnego świata.
Z tym że nie dociera do nas, że świat nie jest idealny. Dzieci nie płaczą? I tak przeszkadzają, bo się śmieją. Nie biegają? I tak irytują, bo "są". I choć przecież każdy z nas był kiedyś dzieckiem, jakby zapomnieliśmy, że dzieci mają prawo być dziećmi, a nie robotami.
To dlatego m.in. młodzi nie chcą mieć dzieci
Trudno się dziwić, że coraz więcej młodych osób nie chce mieć dzieci. Nie tylko z powodów finansowych czy zawodowych. Ale także dlatego, że nie chcą być osamotnieni i żyć w kraju, w którym dzieci są niemile widziane.
Gdzie wózek w kawiarni spotyka się z krzywym spojrzeniem, a dziecięcy śmiech z westchnieniem oburzenia. Gdzie młodych rodziców wyklucza się z życia społecznego – bo komuś przeszkadzają, bo znowu "nie potrafią zapanować nad dzieckiem".
Może warto się zatrzymać. Zastanowić. Przypomnieć sobie, że dziecko to nie tylko hałas i problem. To mały człowiek, który potrzebuje zrozumienia, miejsca w świecie i ciepła od dorosłych – także tych zupełnie obcych. Dziecko dopiero uczy się funkcjonowania w życiu społecznym i dorośli powinni mu to ułatwić.
Czasem wystarczy uśmiech, a nie sarkastyczny komentarz. Czasem lepiej przesiąść się o jeden stolik dalej, zamiast siać złośliwość. Empatia nic nie kosztuje, a potrafi zmienić naprawdę wiele.
