logo
Nastolatków we wszystkim wyręczają rodzice. fot. Artur Szczepanski/REPORTER/East News
Reklama.

Współczesne nastolatki wyginą

Różnice pokoleniowe to zjawisko, które jest znane od dawna. Młodzi i starsi nigdy nie umieli do końca znaleźć porozumienia, bo ich generacje w wielu kwestiach miały stanowiska opozycyjne wobec siebie. Obecnie często słyszymy opinie, że nastolatki są niesamodzielne, nieżyciowe i nie radzą sobie z najprostszymi zadaniami, które się im powierza. Trzeba jednak głośno powiedzieć, że do takiego stanu rzeczy doprowadzili ich rodzice.

Jeśli matki i ojcowie wyręczają we wszystkim swoje dzieci, nie pozwalają im na samodzielność i odpowiedzialność, to nie ma co się dziwić, że nastolatki nie umieją otworzyć puszki ananasa albo ukroić sobie kromki chleba. O jednej z sytuacji, kiedy ewidentnie było widać, że prawie dorosły chłopak nie umie sobie poradzić z codziennymi czynnościami napisała w portalu Threads użytkowniczka o nicku exignorantka_.

"Lidl, na zakupach matka z prawie dorosłym wysokim synem (około 17 lat): Syn (opierając się leniwie o wózek): 'Weź kalarepę'. Matka: 'Nie, w domu są już trzy, a i tak nie jesz'. Syn: 'Bo mi nie pokroiłaś'. Kurtyna." – opisuje scenkę zobaczoną w markecie.

Ta sytuacja wydaje mi się prawie jak zmyślona. Ciężko było mi uwierzyć w to, że 17-latek w każdej sytuacji czeka, by rodzic przygotował mu jedzenie. Kiedy myślę jednak o historiach o współczesnych niezaradnych życiowo nastolatkach – zaczynam wierzyć w opowiedzianą sytuację. Dziś młodzież nie umie zrobić sobie kanapki, ugotować obiadu, posprzątać po sobie brudnych ubrań czy wstawić prania – dlaczego więc miałaby sama sobie kroić kalarepę?

A Ty co myślisz o pokoleniu współczesnych nastolatków? Spotkałaś się z sytuacją, kiedy zaskoczył cię ich brak samodzielności? Napisz nam o tym: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl lub: mamadu@natemat.pl.

To wina rodziców

Problemem nie są tylko nastolatki, które same nie potrafią niczego dookoła siebie zrobić. Większym kłopotem jest to, że dzisiejsi rodzice są na tyle przewrażliwieni i nadopiekuńczy, że wychowują pokolenia niesamodzielnych dzieci. Tu mamy jeszcze dodatkowo pokazaną relację matka-syn, więc można się spodziewać, że kobieta wychowa maminsynka, który wejdzie w dorosłe życie i niczego nie będzie umiał zrobić samodzielnie: najpierw będzie robiła wszystko za niego mama, a później te obowiązki przejdą na partnerkę (chyba że będzie umiała postawić granicę).

Niestety takich przypadków nadopiekuńczych rodziców i dzieci, które nie umieją nawet naszykować sobie samodzielnie jedzenia, jest obecnie na pęczki. Podobne spostrzeżenia ma też wielu komentujących wpis. Pojawiają się przykłady niesamodzielnych 20-, a nawet 45-latków, za których całe życie mamy wykonywały domowe obowiązki. Czy można się więc dziwić, że tak wielu młodych ludzi wchodzących w dorosłość czuje się zagubionych i niezaradnych?

Nadopiekuńczość rodziców, choć wynika z troski, w rzeczywistości wyrządza im ogromną krzywdę. Dzieci, które nie uczą się samodzielności w młodym wieku, później zderzają się z rzeczywistością, która nie ma dla nich taryfy ulgowej. Może więc, zamiast wyręczać nastolatków w każdej czynności, warto dać im przestrzeń do nauki podstawowych umiejętności życiowych? W końcu to właśnie dzięki nim będą w stanie funkcjonować w dorosłym świecie – bez konieczności czekania, aż ktoś pokroi im kalarepę.

Czytaj także: