Rodzice w przestrzeni publicznej na prawie każdym kroku spotykają się z wykluczeniem ze względu na zachowanie dzieci. Obrywa się im, kiedy maluch biega w czasie oczekiwania w kolejce na poczcie albo płacze podczas wizyty w restauracji. Są jednak sytuacje, kiedy rodzice powinni stawiać dzieciom granice.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obecność dzieci w miejscach publicznych od zawsze wywołuje dyskusje, a nawet prowadzi do konfliktów. Wielu dorosłych jest zdania, że potrzebne są strefy bez dzieci np. na basenie czy w restauracji, bo dzieci są zbyt głośne i "niewychowane". Tymczasem wielu rodziców zauważa, że to rodzaj wykluczenia, bo nie zawsze mogą sobie pozwolić na pójście do pewnych miejsc bez towarzystwa swojego potomstwa.
Uważam, że w naszym społeczeństwie drastycznie zmniejszyła się tolerancja na różne zachowania, ale należy też powiedzieć, że większość osób zapomina, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Wielu rodziców zupełnie rezygnuje z uczenia dzieci takich wartości jak szacunek do innych, życzliwość i empatia. Przestajemy mówić sąsiadom na klatce schodowej "Dzień dobry" i ustępować miejsca w komunikacji miejskiej (choć to też wynika często z przykrych doświadczeń ze strony osób, dla których chcieliśmy być mili).
O jednej z sytuacji z udziałem dziecka w pociągu napisała w portalu Threads użytkowniczka o nicku isiulkaax. "Drodzy rodzice nauczcie swoje dzieci, że pociąg to nie plac zabaw. Jakiś dzieciak od dobrych 20 minut biega w tę i w drugą, ale pewnie... Przecież to tylko dziecko" – pisze sarkastycznie kobieta.
Pod jej postem pojawiło się wiele komentarzy o tym, że dziś z jednej strony brakuje nam wyrozumiałości dla zachowania dziecka, ale z drugiej strony rodzice właściwie nie stawiają dzieciom granic i niczego nie egzekwują. W takiej sytuacji, którą opisano powyżej, jasne jest, że bieganie po przedziale pociągu jest zachowaniem, na które rodzic dziecku nie powinien pozwalać, bo przede wszystkim jest to niebezpieczne dla współpasażerów.
Rodzice nie stawiają granic
Niestety, w przypadku małego dziecka rodzice nie zawsze umieją zorganizować maluchowi czas w podróży tak, by grzecznie siedziało w wózku czy na kolanach – szczególnie jeśli przejazd pociągiem czy autobusem trwa długo (np. godzinę i dłużej). Nie możemy wymagać od dzieci, by zachowywały się tak samo jak dorośli, ale w takiej sytuacji to rodzic powinien stawiać granice i nie pozwalać na zachowanie, które jest niedozwolone.
Z drugiej strony warto postawić się w tej sytuacji w roli rodzica. Napisała o tym komentarz pod postem użytkowniczka o nicku emilyinwarsav: "Przez takie [...] osoby jak Ty i Tobie podobne, jako mama dwójki córeczek, na każdym, ale to każdym kroku w jakimkolwiek miejscu publicznym, czuję, jak serce podchodzi mi do gardła, jak któraś tylko piśnie. Od razu mam przed oczami te wszystkie posty, czego to dzieci nie powinny i jak wszystkim to przeszkadza [...]" – przyznaje mama dwójki dzieci.
Warto pamiętać, że rodzicom nie zawsze jest łatwo zapanować nad maluchem i ciekawie zorganizować mu czas w podróży, jeśli mówimy o małym dziecku. Trzeba jednak przyznać, że wielu rodziców nie uczy w ogóle dzieci tego, że są miejsca i sytuacje, kiedy nie można im pozwolić na robienie wszystkiego, czego tylko zapragną.
W przypadku podróży pociągiem wynika to przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa. Ktoś może zauważyć, że jest to też brak szacunku do innych podróżujących. Być może. Ale w takiej sytuacji można wykupić sobie bilet w pociągu w przedziale, gdzie trzeba zachować ciszę.
Co myślicie na temat wypowiedzi o podróżującym pociągiem biegającym dziecku? Chętnie poznam opinie innych rodziców i nie tylko: martyna.pstrag-jaworska@mamadu.pl oraz: mamadu@natemat.pl.