To, jakie wychowamy przyszłe pokolenie, zależy w dużej mierze od nas samych. Jeśli dzieci każdego dnia widzą rodziców, którzy są nieuprzejmi, roszczeniowi i chamscy – nawet dla obcych na ulicy – jak możemy wymagać od nich, by były wrażliwe, empatyczne i wyrozumiałe? Przeczytajcie historię, która spotkała pewną radną na ulicy w Bytomiu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Za to, jak zachowują się dzieci, jakie mają priorytety i co "sobą reprezentują" w największej mierze odpowiadają rodzice. Mózg małego dziecka jest bowiem tak zaprogramowany, że kieruje zachowaniami człowieka na podstawie obserwacji innych jednostek – tych, które są dla dziecka pierwszymi ważnymi autorytetami, czyli najczęściej mamy i taty. Jeśli więc rodzice zachowują się w jakiś konkretny sposób, ich dziecko będzie podświadomie ich naśladowało.
Mama daje przykład dziecku
O tym, że dzieci biorą przykład z góry, napisała na swoim profilu facebookowym Joanna Stępień, radna z Bytomia, która pełniła również rolę pełnomocnika marszałka woj. śląskiego ds. organizacji pozarządowych i Równych Szans 2011-2015. Stępień opisała sytuację, której była całkiem niedawno świadkiem podczas spaceru po mieście:
"Ta chwila, gdy, idąc ulicą, spotykasz dziecko (?), tak na oko 10-11 lat, które, odebrawszy batonik z rąk swojej matki, wyrzuca zbędne opakowanie – szeleszczące i złocące się, a jakże, na trawnik wzdłuż chodnika. Na uwagę – że coś spadło, się wyślizgnęło z ręki, że może jednak niekoniecznie na trawę – usłyszałam: Jak ci przeszkadza, to se podnieś! – to w wykonaniu matki. Dziecko dodało: No właśnie!" – Stępień opisuje szokującą sytuację [pisownia oryginalna – przyp. red.].
Kobieta przyznała, że była zażenowana i zaskoczona reakcją zarówno matki, jak i dziecka. Radna ma jednak refleksję, która bardzo dużo mówi o tym, jakim współcześnie jesteśmy społeczeństwem: "Nie wiem, co i czy chciała owa matka udowodnić, nie wiem też komu, ale z pewnością pokazała swą bezmyślność, niewychowanie, jak i to, w jakim głębokim poważaniu ma naturę i estetykę miejsca. A wszystko to w obecności dziecka" – kontynuuje swój wpis radna Bytomia.
Dzieci wzorce czerpią od rodziców
Ta sytuacja wielu może wydawać się zupełnie oderwana od rzeczywistości, bo na co dzień nie obracamy się wśród ludzi, którzy w taki bezpośredni i niegrzeczny sposób zwracają się do nieznajomych na ulicy. I choć większość z nas spotyka na klatkach schodowych w bloku sąsiadów, którzy nie mówią: "Dzień dobry" albo nie odpowiadają na powitanie, do takich mniejszych nieuprzejmości jakoś już przywykliśmy.
Taki bezpośredni atak słowny i niegrzeczne odzywki są rzadsze, ale również obecne w naszym społeczeństwie. Jak chcemy wychować kolejne mądre, wrażliwe i empatyczne pokolenia, skoro dzieci od rodziców słyszą takie zdania i są świadkami sytuacji, w których dorosłe kobiety i mężczyźni zachowują się jak rozpuszczone 3-latki, którym ktoś coś karze, więc oni tego na złość nie zrobią? Gdzie w takich chwilach są dobre wychowanie, wyrozumiałość, empatia, kultura osobista?
Jeśli w nas dorosłych ich nie ma, nie wymagajmy, że nasze dzieci ją będą miały. Niewykluczone, że ta sama matka za kilka lat od dziecka usłyszy wiązankę przekleństw skierowaną do niej. Albo, że jej synek na uwagę, żeby po sobie posprzątał w kuchni, odpowie jej, żeby sama sobie posprzątała.
Nie dziwcie się dzieciom postawy roszczeniowej
Opowiedziana sytuacja u wielu osób komentujących wywołała oburzenie i zażenowanie. Byli też i tacy, którzy przyznają wprost, że to smutne, ale nagminne w naszym społeczeństwie, więc nie budzi zdziwienia. Jesteśmy chamscy, opryskliwi i roszczeniowi i nasze dzieci to obserwują w domu i miejscach publicznych. Za kilka-kilkanaście lat sami będą takimi dorosłymi: również nieuprzejmymi i roszczeniowymi, nawet wobec obcych na ulicy.
W komentarzach pod szokującym postem można przeczytać kilkanaście różnych historii, w których bohaterowie zostali zmieszani z błotem tylko dlatego, że zwrócili komuś uwagę, że nie powinno się np. śmiecić.
Jeśli takie sądy, jak bohaterka wpisu na Facebooku, wygłasza się w obecności dzieci, one również mają poczucie, że wszystko im wolno, że nie muszą ponosić odpowiedzialności za swoje czyny, a odpowiedzialność zbiorowa, np. dotycząca czystości środowiska nie musi ich dotyczyć, jeśli nie mają na to ochoty. Nie dziwmy się, że mamy młode pokolenia osób roszczeniowych, jeśli takie przekonania od małego kładli im do głów rodzice...