Od kwietnia w polskich szkołach nie ma prac domowych, co wzbudza ogromne emocje wśród rodziców. Jedni uważają, że to świetna zmiana, która odciąża dzieci, inni – że to katastrofa, bo bez zadań do domu uczniowie nie chcą się uczyć. Ale czy na pewno winne są dzieci? Rozmowa z moją znajomą skłoniła mnie do przemyśleń: może problem tkwi gdzie indziej?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rozmawiałam niedawno ze znajomą – Anką – która jak większość rodziców ma swoje zdanie na temat braku prac domowych w szkołach. Spotkałyśmy się na kawie, a temat sam się pojawił, bo to teraz gorący punkt każdej rozmowy przy rodzicielskim stole. Anka była wkurzona, i to nie na dzieci czy szkołę, ale… na innych rodziców.
Z brakiem prac domowych jest jeden problem
– Wiesz, co mnie najbardziej denerwuje? – zaczęła. – Ciągle słyszę to samo: "Moje dziecko nie chce się uczyć, bo nie ma prac domowych. Przecież tak wyrośnie pokolenie leni!". Ręce mi opadają, jak to słyszę. Praca domowa to jedno, a nauka to drugie. Jak ktoś myśli, że nauczyciel wszystko załatwi, a rodzic nie musi nic robić, to się grubo myli.
Anka wyjaśniła, że jej zdaniem brak prac domowych to dobre rozwiązanie, ale wymaga pewnej zmiany podejścia, zwłaszcza w domach. Starsze dzieci faktycznie mogą radzić sobie samodzielnie, ale młodsze potrzebują pomocy w organizacji nauki. I to jest właśnie moment, kiedy rodzic powinien się zaangażować.
Byle od siebie
– Problem w tym, że rodzice często się nie garną, żeby cokolwiek robić. Zamiast usiąść, pokazać, jak się uczyć, jak podzielić materiał, to narzekają, że dziecko mówi: "Nie mam nic zadane, nic nie muszę". Tylko że to nie ich pociecha jest leniwa, a rodzice, którzy nie chcą jej pomóc. Wiesz, ile razy słyszałam, że "praca domowa przynajmniej zmuszała do nauki"? To jest dopiero kpina! – komentowała pełna emocji znajoma.
Musiałam przyznać, że coś w tym jest. Moje dziecko też nie zawsze jest zmotywowane do nauki, ale zauważyłam, że wystarczy siąść z nim na chwilę, rozłożyć materiał na mniejsze części i nagle wszystko idzie jak z płatka. Pracy domowej faktycznie nie ma, ale to nie znaczy, że nie trzeba nic robić. Uczenie się to proces, który wymaga wsparcia, szczególnie na początku.
Skończcie z tym narzekaniem
Anka uważa, że nowy system ma szansę nauczyć dzieci samodzielności, ale wymaga też większego zaangażowania dorosłych. – Zamiast narzekać, że "nic nie jest zadane", pokaż dziecku, jak się uczyć. Współpracuj z nauczycielem, sprawdź, co było na lekcji, podpowiedz, czego warto się nauczyć. Tyle naprawdę wystarczy – twierdzi.
Rozmowa z Anką dała mi do myślenia. Czy rzeczywiście dzieci nie chcą się uczyć przez brak prac domowych, czy to my – rodzice – czasem nie chcemy się zaangażować? A jakie jest wasze zdanie? Może podzielacie opinię Anki, a może widzicie to zupełnie inaczej? Czekam na wasze przemyślenia: mamadu@natemat.pl.