Pomyślałam, że to całkiem miła historia ze sklepu: pani dopłaca nieznajomej dziewczynce do zakupów, bo zabrakło jej kilku złotych. A potem przeczytałam, co o tej scence myślą inni. Niby cud, że to dziecko przeżyło niebezpieczną wyprawę do sklepowej dżungli, ale nie ma co się cieszyć, bo w życiu to ono sobie nie poradzi. Podobno.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Scenę ze sklepu opisała w aplikacji Threads Monika Kasiewicz (@m.kasiewicz):
"Dziś stoję w kolejce w jednej z sieciówek, a jedną osobę przede mną płaci za swoje zakupy około 6-letnia dziewczynka garścią klepaków. Pani policzyła, że nie wystarczy jej na wszystko, co wybrała, i kazała jej z czegoś zrezygnować, ale nadal brakowało jej do rachunku. Kobieta przede mną już zaczęła wzdychać i memrać coś pod nosem.
Zapytałam kasjerkę, ile brakuje. 3,50 zł. Wyjęłam pieniądze z portfela i podałam kasjerce, która podziękowała mi jako matka matce, że są jeszcze ludzie o wielkich sercach. Dobro wraca, cieszę się, że mogłam umilić dziecku ostatni dzień wakacji" – jeśli po przeczytaniu tej historii (tu link do wpisu) i tobie kąciki ust zaczęły unosić się w uśmiechu, zaraz szybciutko opadną.
Pokolenie skazane na porażkę?
To nie jest miła opowieść o tym, jak drobny gest obcej kobiety umilił dziecku dzień. To przecież przepowiednia zagłady pokolenia alfa. Po pierwsze, kto w ogóle wypuścił z domu 6-letnie dziecko bez opieki i pozwolił mu robić zakupy? Po drugie, nawet jeśli dziecko nie zostało porwane czy nie wpadło pod samochód, niewiele życia mu zostało, bo na pewno kupowało słodycze, a wiadomo, że taki papierek po batoniku to jak bilet na drugą stronę. W końcu, po trzecie, jeśli już uda się tej 6-latce przetrwać, to wyrośnie z niej roszczeniowa egoistka, która będzie oczekiwać, że wszyscy będą nad nią naskakiwać. Podobno.
W historii opisanej przez użytkowniczkę Threads nie ma wielu szczegółów. Być może był to osiedlowy sklepik, może duży supermarket, a rodzice dziewczynki czekali w samochodzie. Może kupowała paczkę chusteczek i kilogram bananów, a może tego śmiercionośnego batonika. Mimo braku szczegółów dostało się i autorce wpisu, która chciała przecież dobrze, i temu dziecku, i właściwie wszystkim dzieciom. Bo internauci piszą tak:
"A właściwie co kupiło to dziecko? Słodycze? Lody? Przecież nie artykuły pierwszej potrzeby. Może lepiej nie dopłacać dzieciom do niezdrowej żywności? W dodatku dziecko miało lekcję oszczędzania"
"No i zrobiłaś wielki błąd, pokazałaś dziecku, że zawsze ktoś jej pomoże, a to tylko jeden z kilku złych nawyków"
"Niby fajnie, ale z drugiej strony, czego uczymy dzieci? Że zawsze ktoś da. Nie wiem, czy kodowanie tego od pierwszych lat życia jest ok"
"To ja się spytam, gdzie rodzic tego dziecka? 6-latek sam w sklepie?".
"Pracowałam w sklepie. Jeden dzieciak, ok. 7-letni, przychodził co 2-3 dni i za każdym razem mu brakowało, a przy odejmowaniu rzeczy wiecznie kombinował, aż ktoś z kolejki mu dopłacał".
Tak, ja wiem, czasy się zmieniły: dziś nie ma dzieci z kluczem na szyi, nadwaga i otyłość w młodym wieku to poważny problem, a rodzicom zdarza się wyręczać dzieci i spełniać ich wszystkie zachcianki. Ja wiem. Tylko że... Nie o tym jest ta historia. A czy to pokolenie wyrośnie na kombinatorów i egoistów? Może. Tak jak starsze, co widać po powyższych komentarzach, wyrosło na plujące jadem żmije.
Jeśli chcesz do mnie napisać, czekam na maile pod adresem: hanna.szczesiak@mamadu.pl.