Pierwsze dni i tygodnie w nowym miejscu są dla dzieci zawsze trudne. Kiedy muszą się rozstać z rodzicem, idąc do żłobka lub przedszkola, często potrzeba im czasu i pokładów spokoju mamy i taty, by dziecko odnalazło się w nowej sytuacji. Przeczytajcie, co o adaptacji w żłobku napisała nasza czytelniczka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mama małego Mikołaja musi wrócić do pracy, dlatego zapisała syna do żłobka. Kobieta opowiedziała, jak przechodzą adaptację: "Od września wracam do pracy po urlopie macierzyńskim. Mój syn na początku lipca skończył rok, więc trochę nie mam wyboru w tej kwestii – nie mamy pomocy w opiece nad dzieckiem. Zapisaliśmy go do żłobka, a ja będę na razie pracować na 3/4 etatu w urzędzie, w którym byłam zatrudniona przed ciążą i porodem.
Wszystko w teorii wygląda w porządku: do końca wakacji wykorzystałam zaległy urlop wypoczynkowy, w tym czasie synek zaczął w sierpniu pojedyncze dni adaptacji. Niestety problem polega na tym, że ten proces jest wyjątkowo trudny, zarówno dla niego, jak i dla mnie. Oboje podczas rozstań płaczemy. I choć później Miki zajmuje się zabawą i nie ma z nim raczej problemu, to poranki i wyjście do żłobka wyglądają u nas tragicznie.
Jestem tym zmęczona psychicznie i nie wiem, jak będę to łączyć z pracą – będę musiała go każdego dnia zawozić tam, starać się opanować emocje i po tym jeszcze iść na cały dzień do pracy, w której początki też nie będą łatwe. Przeszłam na L4 w połowie ciąży ze względu na stan zdrowia i teraz, kiedy wrócę do zawodu, najpierw pewnie dużo czasu zajmie mi ponowne wdrożenie. Do tego potrzeba skupienia i spokoju, a boję się, że będzie mi ich brakowało, gdy z tyłu głowy wciąż będę myślała o płaczącym synku".
Rozstania są trudne
"Staram się tłumaczyć sobie, że początki zawsze bywają trudne, że pojawia się pełno przeszkód, a dziecko potrzebuje czasu, by poczuć się bezpiecznie w nowym otoczeniu i wśród obcych osób. Dotychczas syn był pogodnym i otwartym dzieckiem, więc byłam pewna, że polubi żłobek. Wydaje się, że chyba faktycznie tak będzie, bo panie twierdzą, że po moim wyjściu uspokaja się, je i bawi się normalnie, więc nie ma z nim problemu w ciągu dnia.
Te rozstania jednak rozwalają mnie emocjonalnie i czuję się w takich chwilach jak najgorsza matka świata. Chciałabym wiedzieć, czy jest takich kobiet więcej? Bo mam wrażenie, że wszystkie mamy, które znam, oddawały dziecko z ulgą do żłobka i odpoczywały w pracy, nie martwiąc się aż tak dziećmi. Ich pociechy jednak dużo chętniej chodziły do placówek, co może też jest ważnym aspektem" – opowiada mama rocznego chłopca.
Nie ma wyjścia, trzeba być cierpliwym
"Staram się być dzielna, cierpliwa i spokojna, ale obawiam się, że we wrześniu, kiedy syn będzie musiał zostawać tam na dłużej niż teraz (obecnie zostaje na pół dnia, by się przystosować, bo jeszcze nie rozpoczęłam pracy), będzie jeszcze gorzej z naszymi rozstaniami. Z tej paniki zaczęłam już nawet myśleć o tym, że jeśli wrzesień będzie kiepski, to przejdę może na urlop wychowawczy i zostanę z dzieckiem jeszcze jakieś pół roku w domu.
Niestety nie jest to takie proste, bo mamy z mężem kredyt hipoteczny i ciężko nam będzie się we troje utrzymać z jednej pensji. Pomyślałam, że może będę wtedy mogła jakoś dorywczo dorobić i za jakiś czas spróbować ponownie ze żłobkiem. Na razie jednak staram się skupić na tym, że będzie dobrze, choć to niełatwe" – kończy zasmucona czytelniczka.