Pomysłowość nastolatków nie przestaje nas zadziwiać. I wbrew obiegowej opinii nie są to głupie pomysły, które dowodzą, że współczesna młodzież nie da sobie rady w życiu. Wprost przeciwnie: historie takie jak ta o 12-latku z Bydgoszczy to najlepszy przykład na to, że alfy są mądre, przebojowe i mają głowę nie od parady.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O Nikolasie pisze bydgoska "Gazeta Wyborcza". 12-latek już drugi rok z rzędu w wakacje sprzedaje na ulicy lemoniadę. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak o dzieciach handlujących lemoniadą słyszymy coraz częściej (i nie zawsze dobrze), gdyby nie podejście chłopca. Mogliby się od niego uczyć dorośli przedsiębiorcy!
Lemoniadowy biznes 12-latka
Nikolas nie pojechał nigdzie na wakacje, ale nie marnuje czasu. Na ul. Wojska Polskiego w Bydgoszczy prowadzi swój "sklepik". Prawdziwy Pop-up store, można powiedzieć. Za ladę i całe wyposażenie służy mu odrapana i pokryta graffiti ławka. Kasa fiskalna? Zbędna, podobnie jak gotówka. Klienci mogą płacić blikiem.
Chłopiec zdecydowanie ma głowę do interesów: "Na słupku wbitym w trawnik widać 'firmową' reklamę. Na szarym kartoniku widać napis: 'lemoniada po dwa złote', zamieszczono też informację, że można zapłacić gotówką lub Blikiem. W gratisie jest dziecięcy tatuaż lub naklejka", czytamy w artykule na bydgoskiej wyborczej.pl.
Przepis na sukces
Nikolas podjeżdża do pracy na hulajnodze. W kasku (jak tu nie uwielbiać tego chłopaka?!). Lemoniadę w dzbanku stawia na ławce. Gdy napój się kończy, jedzie do domu i robi kolejną. Dziennikarce "Wyborczej" zdradza przepis: cytryna, przegotowana woda i cukier. I dodaje: – Kupującym smakuje.
– Cytryny są tanie, tylko trzeba wiedzieć, kiedy i gdzie kupić, tak samo cukier – mówi nastoletni biznesmen. Podejrzewamy, że cukru nie podbiera z Żabki, jak dzieci, o których pisała Klaudia Kierzkowska.
Rok temu też sprzedawał lemoniadę. Wtedy miał wspólnika – kolegę. Teraz myśli, że chyba było za drogo, bo kubek lemoniady sprzedawali za 4 zł. – Obniżyłem cenę, teraz kosztuje 2 złote i zarabiam dużo więcej. Zdarza się, że nawet sto złotych w jeden dzień – opowiada.
Jego kolega w tym roku też postawił na biznes solo, ale został w ubiegłorocznej lokalizacji i zarabia mniej od Nikolasa. On miejsce wybrał sprytniej: tą drogą chodzi się na największe targowisko w okolicy, klientów więc nie brakuje.
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że historia Nikolasa jest wyjątkowa. Chłopiec pieniądze zarobione na sprzedaży lemoniady zamierza przeznaczyć na prezent dla swojego 10-letniego kolegi. – (...) ma urodziny, chcę mu kupić klocki Lego – wyjaśnia. Czy pytałam już, jak tu nie uwielbiać tego chłopaka? I sami widzicie, pogłoski o niezaradności życiowej pokolenia alfa są mocno przesadzone: to pokolenie nie tylko nie wyginie, ono zawojuje świat!