Latem dzieci coraz chętniej wystawiają swoje stanowiska z lemoniadami. W USA to dość popularny zwyczaj, u nas budzi on dość skrajne emocje. Jednych zachwyca przedsiębiorczość dzieci, inni mają niemały problem z niektórymi aspektami takiego handlu. Poznajcie opinię Beaty, którą odpycha szczególnie jedna rzecz.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jakiś czas temu przywędrował do nas zwyczaj zaczerpnięty z amerykańskich filmów. Otóż uczniowie młodszych klas szkół podstawowych w ramach nudy i dorobienia sobie w wakacje szykują lemoniadę i wystawiają się na osiedlowych podwórkach. Pojedyncze dzieciaki, a czasem całe grupki całymi dniami siedzą ze swoim produktem i czekają, aż ktoś go zakupi.
Cenna lekcja?
Wiele osób pieje z zachwytu, że te dzieci takie przedsiębiorcze i robią takie mądre rzeczy w czasie wolnym. Po części z tym się zgadzam, bo uważam, że każde zarobkowe zajęcie to cenna lekcja dla młodych osób. Nie wszystkim jednak się to podoba.
Słyszałam nieraz, że dzieci nie płacą podatku, nie mają zgody sprzedaż, a produkty kupuje mama, więc co to za nauka, skoro nie ma nic wspólnego z prawdziwym handlem. Ja jestem zdania, że jednak muszą zacząć od prostych rzeczy i fajnie, że im się chce próbować.
Mam jednak olbrzymi problem z tym, że jednak jest to produkt spożywczy, a tak małe dzieci często nie mają pojęcia, jak się z nim obchodzić właściwie. Po pierwsze może się zepsuć podczas takiego stania cały dzień na słońcu. Dzieci nie mają takiej świadomości. Po drugie ostatnio napatrzyłam się na małych sprzedawców i mam dość spore wątpliwości co do ich podstawowej wiedzy na temat higieny.
To przecież syf
Dzieci, które sprzedawały lemoniadę u nas na osiedlu, cały czas się bawiły, robiły gwiazdy, grały w piłkę, bawiły się patykami, biegały na zmianę na plac zabaw, przyjmowały pieniądze, a także dorabiały napój i nalewały go klientom. Najbardziej jednak odrzuciło mnie, gdy zobaczyłam, ile psów w międzyczasie ochoczo głaskały. A do tego zero mycia rąk przez cały dzień!
Ja wiem, to tylko dzieci, ale czy kupiłabyś lemoniadę w kawiarni, widząc, że sprzedawca ma brudne ręce? Od razu byś pomyślała: ale syf i co to za brudas, więc czemu kupujesz taki napój od dzieci? Nawet jeśli to mądra zabawo to jest to przecież kwestia higieny, to podstawa. Ja za picie z psimi kłakami dziękuję serdecznie! Jeśli kilkulatki chcą, niech sprzedają, ale rodzice, błagam, przypomnijcie własnym dzieciom o tym, że ręce się myje".
A jakie jest twoje zdanie na temat dzieci sprzedających lemoniadę? Fajny pomysł, a może podzielasz zdanie Beaty i zupełnie nie podoba ci się taka zabawa? Koniecznie napisz do nas, chętnie poznamy twoje zdanie.