To ostatnie dni walki o wyższe oceny na koniec roku szkolnego. Szczególnie zależy na nich tym, którym może zabraknąć punktu lub dwóch przy rekrutacji do szkół ponadpodstawowych oraz uczniom starającym się o czerwony pasek. Nauczyciele nie zawsze wykazują się dobrą wolą, zasłaniając się statutem. Problem w tym, że zapisy w statutach często naginają przepisy prawa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Art. 44b pkt. 3 Ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty głosi: "Ocenianie osiągnięć edukacyjnych ucznia polega na rozpoznawaniu przez nauczycieli poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do:
wymagań określonych w podstawie programowej kształcenia ogólnego lub efektów kształcenia i kryteriów weryfikacji w podstawie programowej kształcenia w zawodzie szkolnictwa branżowego oraz wymagań edukacyjnych wynikających z realizowanych w szkole programów nauczania;
wymagań edukacyjnych wynikających z realizowanych w szkole programów nauczania – w przypadku dodatkowych zajęć edukacyjnych".
Szkoły naginają prawo
Uczenie się jest procesem, a ocenianie uczniów jest rozpoznawaniem ich postępów w tym procesie. Jak czytamy w raporcie Monitoring Praw Uczniowskich przygotowanym przez Stowarzyszenie Do!Pamina Lab:
"Stosowanie średniej arytmetycznej, średniej ważonej i każdej innej średniej przy ustalaniu oceny śródrocznej lub rocznej jest praktyką nieprawidłową i niezgodną z przepisami prawa oświatowego. Wszystkie oceny bieżące są względem siebie równoważne. Przypisywane ocenom różnych wag (znaczenia) w ten sposób, że niektóre (o większej wadze) mają większy wpływ na średnią, to niedopuszczalna praktyka manipulowania skalą".
O tym, że nieprawidłowe ocenianie w to powszechna praktyka w polskich szkołach, mówił w "Rzeczpospolitej" Łukasz Korzeniowski, prezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów, organizacji działającej na rzecz praw uczniów.
– Najwięcej naruszeń dotyczy oceniania. Nauczyciele po prostu nie potrafią oceniać zgodnie z prawem. To, co wynika z ustawy o systemie oświaty i rozporządzenia w sprawie oceniania, to, jakie cele powinno realizować ocenianie, to deklaracje na papierze – mówił Korzeniowski w rozmowie z Katarzyną Wójcik, zwracając szczególną uwagę na stosowanie średniej ważonej. Jego zdaniem taka metoda "wypacza sens i cel oceniania" oraz "demotywuje".
Walka o wyższy stopień
Skalę problemu widać pod koniec maja i na początku czerwca, kiedy w szkołach wystawiane są oceny roczne. Gros pytań na grupach wsparcia dla uczniów, pedagogów i rodziców w mediach społecznościowych dotyczy właśnie tej kwestii:
"Synowi wychodzi średnia 4,48, nauczycielka wystawiła mu 4. Co zrobić, żeby dostał 5?"
"Jak starać się o 6 na koniec roku? Ze średniej wychodzi mi 5,31 i baba nie chce mi dać 6, ale przy rekrutacji do liceum każdy punkt się liczy"
"Córka ma średnią 3,71, a w szkole ocena dobra od 3,75. Na semestr dostała czwórkę 'na zachętę', a teraz nauczyciel mówi, że czwórki nie da, bo statut to statut. Poradźcie"
"Chcą dać synowi cztery na koniec, bo ma ze sprawdzianów 5-, z kartkówek 4, 5 i jedna 3. Nauczycielka tłumaczy, że minusy obniżają ocenę o jeden w dół".
Te przykłady obrazują to, o czym mówił Korzeniowski: nauczyciele, skrępowani zapisami w szkolnych statutach, interpretują prawo na niekorzyść uczniów. Choć zdarzają się i tacy, którzy do każdego ucznia podchodzą indywidualnie i wystawiają ocenę na podstawie całego procesu uczenia się oraz progresu ucznia, część pedagogów patrzy wyłącznie na cyferki w e-dzienniku.
Dobra wola nauczycieli
Poprosiłam o komentarz znajomego polonistę, nauczyciela w podwarszawskiej podstawówce. Mówi wprost: winny jest system, ale wiele zależy od dobrej woli nauczyciela. To szczególnie istotne w przypadku uczniów ostatnich klas szkół podstawowych, w przypadku których oceny na świadectwie mają wpływ na dalszą edukację.
– Jeśli nauczyciel patrzy tylko na cyferki w tabelkach, a nie na człowieka, to uczeń nie ma szans. W szkole, w której uczę, zrezygnowaliśmy ze średnich ważonych, ale wciąż przy wystawianiu ocen patrzymy na średnią. Traktujemy ją jednak jak wskazówkę, pretekst do rozmowy z uczniem, punkt wyjścia do rozważań o jego postępach w edukacji – opowiada.
– Znam nauczycieli, którzy nie chcą nawet z uczniem rozmawiać, kiedy do wyższej oceny na podstawie średniej brakuje jakiegoś ułamka. Nie zgadzają się na poprawianie ocen. Dla mnie to przejaw złej woli. My jesteśmy od tego, żeby kształtować młode umysły, wskazywać im drogę, doceniać ich wysiłki, ale też jasno zwracać uwagę na to, nad czym muszą pracować. Jeśli ktoś nie jest otwarty na dialog z uczniem, być może nie powinien nauczać.
Jeśli chcecie podzielić się swoimi przemyśleniami, napiszcie do mnie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na naszą redakcyjną skrzynkę mamadu@natemat.pl.