Koniec roku szkolnego się zbliża, a klasy zaczynają pustoszeć. Nie dlatego, że uczniowie zostają w domach, by w spokoju uczyć się do ostatnich poprawek czy przygotowywać prace dodatkowe na wyższą ocenę. Są na wakacjach w towarzystwie rodziców. Ciężko pracowali cały rok, więc im się należy, poza tym nauka kilka tygodni przed rozdaniem świadectw to nie nauka, twierdzą rodzice. Nauczyciele mają inne zdanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niedawno Klaudia Kierzkowska z mama:Du pisała o coraz popularniejszym trendzie: zabieraniu dzieci na wakacje jeszcze w trakcie roku szkolnego, przed rozdaniem świadectw. Jedna z bohaterek jej tekstu stwierdziła, że "w czerwcu i tak nie dzieje się już zbyt wiele i szkoda nie skorzystać". Z kolei druga rozmawiała o przedwczesnych wakacjach z nauczycielką swojej córki. Gdy nauczycielka wyraziła wątpliwości co do tego pomysłu, matka odpowiedziała: "Chciałam tylko panią poinformować. Pani opinia mnie nie interesuje". Może jednak powinna?
Ten trend zaburza pracę w szkołach
Agnieszka Urazińska z "Wysokich Obcasów" porozmawiała na ten temat z nauczycielami. Mówią wprost: taka praktyka jest powszechna i choć starają się zrozumieć motywy rodziców – najczęściej finansowe – to nic innego jak pokazywanie dziecku, że łamanie zasad jest w porządku i nie grożą za to żadne konsekwencje.
– Fakt, że taki nadprogramowy odpoczynek staje się popularny. Widzę to w czasie zakończenia roku szkolnego. Przy rozdaniu świadectw zawsze zostaje w szkole 50-60, których nie ma komu wręczyć, bo dzieci od dawna są na wakacjach. To nie jest dobry trend i destabilizuje pracę placówki – mówi Agnieszce Urazińskiej Bogumiła Cichacz, dyrektorka SP 70 w Łodzi.
– Szkoła powinna uczyć obowiązkowości. Zabierając dziecko na urlop w czasie, gdy reszta klasy się uczy, pokazujemy, że zasady można obejść – dodaje Cichacz.
Zdaniem dyrektorki taka praktyka to również wykazywanie lekceważącej postawy względem nauczycieli i ich pracy. Zdarza się, że po powrocie z przedwczesnych wakacji uczeń nie nadrabia omawianego na lekcjach materiału. Wtedy do akcji wkraczają rodzice. Tłumaczą: "Przecież go nie było". Zresztą to czerwiec, a w czerwcu już nic się nie robi...
Szkoła to nie tylko nauka z podręczników
Bartłomiej Rosiak, nauczyciel języka polskiego w szkole podstawowej, nie zgadza się z przekonaniem, że czas od wystawienia ocen do rozdania świadectw to już tylko leżenie do góry brzuchem.
– Zapewniam, że po oddaniu podręczników do biblioteki, nawet w cieplejsze dni, można się jeszcze wiele nauczyć. Inna rzecz, że to jest także czas na sprawy, na które nie ma czasu wcześniej, bo gnamy, by zrealizować podstawę programową. Organizujemy imprezy sportowe, zajęcia integracyjne, klasowe wyjścia. To moment, gdy można spędzić czas w szkole w sposób bezstresowy, skupić na budowaniu relacji. Brak klasówek nie oznacza, że dzieci się nudzą. Mogą odetchnąć i cieszyć się życiem. W szkole – mówi "Wysokim Obcasom".
Pedagog słusznie zauważa, że szkoła ma za zadanie nie tylko nauczać i przygotowywać do kolejnych etapów edukacji, ale także socjalizować. Ostatnie tygodnie roku szkolnego, kiedy oceny są już wystawione, to najlepszy czas, by odetchnąć po zakuwaniu, donoszeniu ostatnich prac dodatkowych, poprawianiu ocen.
Jest usprawiedliwienie, nie ma problemu
O przedwczesny urlop pytam koleżankę, matkę dwójki dzieci. Wróciła właśnie z 10-dniowych wczasów all-inclusive.
– Wiesz co, ja jestem matką i ja wiem, co jest najlepsze dla moich dziewczyn. Nauczyciele zarzucają nam, rodzicom, że przerzucamy na nich odpowiedzialność za wychowanie naszych dzieci. No to ja właśnie wychowuję moje córki, zabierając je na wakacje. Jestem pewna, że podczas tych 10 dni w Turcji nauczyły się więcej, niż nauczyłyby się w szkolnych ławkach. Poza tym, co tu kryć – wakacje przed sezonem są po prostu tańsze. Nie będę z tego rezygnować, bo nauczyciel kręci nosem – mówi.
Pytam, czy zgłaszała nauczycielom, że jej córek nie będzie w szkole. – Dałam znać, napisałam usprawiedliwienie i tyle. Nie muszę podawać powodu nieobecności, ale dzieciaki ze sobą gadają przecież, więc wszyscy wiedzą, że pojechaliśmy na wakacje – słyszę.
Zdaniem rozmówców Agnieszki Urazińskiej możliwość usprawiedliwiania nieobecności przez rodziców wpływa na skalę tego trendu. Rodzice nie mówią jednak wprost o powodach zwolnienia dziecka z zajęć. Niektórzy piszą o "sprawach rodzinnych", inni uciekają się do kłamstwa, podając jako powód nieobecności chorobę dziecka. To jednak nie oznacza, że nauczyciele chcieliby kar dla rodziców, którzy zwalniają dziecko, by zabrać je na wczasy.
– Odwołałabym się raczej do zdrowego rozsądku rodziców, żeby nie nadużywali swojego prawa do usprawiedliwienia nieobecności. Dobrym pomysłem byłoby na przykład, aby wrócić do zasady, że w przypadku choroby to lekarz wypisuje zwolnienie do szkoły, nie rodzic – mówi Bogumiła Cichacz.