MEN szumnie zapowiadał nowelizacje w szkolnictwie i w ostatnim czasie opublikował m.in. projekt zmian w podstawie programowej i liście lektur. "Odchudzenie" tych wytycznych miałoby poprawić jakość nauczania i dałoby uczniom możliwość łatwiejszego przyswajania materiału. Nauczyciele się jednak zezłościli po podaniu informacji o zmianach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ministerstwo Edukacji Narodowej cały czas sprząta po Czarnku i wprowadza szereg zmian w polskim szkolnictwie. 23 kwietnia 2024 r. opublikowano projekty rozporządzeń dotyczących odchudzania podstawy programowej 18 przedmiotów w szkołach podstawowych i średnich. Jak tylko pojawiły się oficjalne informacje, głos w sprawie zabrali nauczyciele. To oni przecież będą potem realnie pracować na materiale przygotowanym przez MEN.
Jak podaje portal "Rzeczpospolita", nauczyciele, a szczególnie poloniści, po zapoznaniu się z wytycznymi resortu edukacji byli naprawdę wściekli. Okazało się bowiem, że zamiast uszczuplenia programu o jakieś 20 proc. zabrano z niego ok. 2 proc. Poloniści na forach w mediach społecznościowych piszą o rozdmuchiwaniu tematu, przyznawaniu sobie przez MEN zasług, a tymczasem zmiany w programie są naprawdę niewielkie.
"Co się zmieni? Nic. Praktycznie nic. Bo zmiany są kosmetyczne i prawie niewyczuwalne. Już wersja prekonsultacyjna listy lektur była dużo sensowniejsza, ale najwidoczniej Ministerstwo Edukacji Narodowej woli udawać, że coś się zmienia, choć w praktyce nie zmienia się prawie nic" – napisał w social mediach Dariusz Martynowicz, polonista i laureat nagrody nauczyciela roku w 2021 roku.
I dodaje: "Ale tak to jest [...] jak 'ograniczeniem' zajmują się ci, którzy uwielbiają narodową polską martyrologię, romantyzm i staropolszczyznę. Ja już walczyć o nic nie zamierzam, ani pisać – bo widać, że nie ma to najmniejszego sensu. Ten projekt to ostateczny cios w szkolną polonistykę, która będzie udawaniem spotkania z literaturą" – podsumowuje pedagog.
Obiecano coś innego w czasie konsultacji
Środowisko nauczycieli jest złe, ponieważ w lutym na konsultacjach MEN obiecywał dużo większe zmiany, które wsparłyby pracę nauczycieli i pomogły również dzieciom w przyswajaniu wiedzy.
"Rozczarowanie odchudzoną podstawą programową z języka polskiego (i nie tylko, gdyż dotyczy to również innych przedmiotów, choć nie wszystkich – widziałem również głosy zadowolenia) wynikają z tego, że nie uwzględniono większości wniosków z prekonsultacji. Tym samym nie za bardzo wiadomo, do czego one służyły" – napisał Paweł Lęcki, kolejny polonista, który dość często na tematy edukacyjne wypowiada się w sieci.
Poloniści są też źli o zmiany w liście lektur – bo mimo obietnic nie usunięto obszernych objętościowo tomów dzieł Sienkiewicza, ale za to dodano krótsze utwory i fragmenty kolejnych dzieł, których uczniowie szkoły podstawowej i tak nie rozumieją. Podobnego zdania na temat zmian są fizycy, matematycy i historycy, a także inni nauczyciele, uczący przedmiotów, w których uszczuplono podstawę programową.
Pojawiły się głosy, że mimo szumnie zapowiadanej naprawy szkolnictwa, MEN robi tak samo niewiele jak za czasów poprzedniego rządu, a dodatkowo w ogóle nie liczy się z głosem ekspertów, czyli nauczycieli, którzy rzeczywiście na nowym programie będą musieli pracować. Oczywiście opublikowane założenia nie są jeszcze ostateczną formą odchudzonego programu, bo do 13 maja 2024 r. trwają konsultacje społeczne. Z wypowiedzi nauczycieli widać jednak, że MEN w ogóle nie wziął pod uwagę ich sugestii i próśb, które wystosowali do niego pedagodzy podczas konsultacji.