
Nieustannie mówi się o problemie przeładowanej podstawy programowej. Jednak mało kto widział ją na oczy, a co dopiero czytał. Zdaniem nauczyciela fizyki i matematyki, Marcina Stiburskiego, który znany jest ze swojego rewolucyjnego podejścia do edukacji, podstawa programowa liczy tylko kilka stron i wcale nie nakazuje uczniom wkuwać na pamięć setek nieistotnych detali. Odpowiada za to ktoś inny...
Stiburski zwraca uwagę na fakt, że to wcale nie podstawa programowa jest, jak zwykło się mówić "przeładowana", a podręczniki. To kolejny dowód dydaktyka na to, że placówki naprawdę powinny funkcjonować w koncepcji "Szkoły Minimalnej".
W opinii nauczyciela twórcy szkolnych podręczników skupiają się jedynie na tym, by zawartość produkowanych książek była bogata w zadania i teksty. Wydawnictwa bardzo wybiórczo podchodzą do podstawy programowej, traktując ją po macoszemu.
Istnieją takie, ale wciąż jest ich mało. Nauczyciele nadal boją się zainicjować zajęcia bez książek. Są bardzo do nich przywiązani i z przyzwyczajenia realizują tematy, które często uczniowi do niczego się nie przydadzą. Z kolei tam, gdzie nie ma książek i nudnego rozwiązywania zadań, wiele się dzieje… Uczniowie dyskutują, samodzielnie dociekają, czy wyrażają własne opinie i sądy.
Może cię zainteresować: Treść tej petycji to szpila dla MEN. Udowadnia, ile warta jest podstawa programowa













