
"Zawsze najpierw bądź człowiekiem, dopiero później nauczycielem" – napisała w jednym z filmów Filipiak, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. Choć film przeszedł na TikToku niemal bez echa, pojawiło się pod nim kilka komentarzy innych nauczycielek: że widać, że jest młoda, że za kilka lat jej się odechce, że się wypali, że człowiekiem można być dla rodziny, a nauczanie to praca, nie misja charytatywna.
Nie jestem nauczycielką, ale wiem, że nauczanie to praca – wyczerpująca, wymagająca, odpowiedzialna i bardzo często niedoceniana. Rozumiem frustrację pedagogów, ich zmęczenie ciągłym odpieraniem ataków.
Filipiak jest jednak żywym dowodem, że przy współpracy z rodzicami, wzajemnym zrozumieniu, można wypracować model nauczania, w którym wszyscy są najpierw ludźmi: nauczyciele, rodzice i dzieci. Film, w którym pedagożka opowiada o 10 zasadach praktykowanych w jej klasie, wyświetlono ponad 700 tys. razy.
Tym razem w komentarzach... zachwyt. Ze strony uczniów ubolewających, że ich nauczyciele nie mają takiego podejścia, rodziców, którzy "życzą sobie takich nauczycieli dla swoich dzieci" i innych pedagogów podkreślających, że te zasady to po prostu respektowanie praw uczniów, a nie żaden wymysł. Pojawiły się nawet sugestie, że Filipiak jest idealną kandydatką na ministrę edukacji.
10 zasad, które mogłyby odmienić polską szkołę
Jakie to zasady?
- Uczniowie i uczennice mogą pić na lekcjach, pod warunkiem że korzystają z wielorazowych butelek lub bidonów w stylu kubków niekapków.
- W klasie można siedzieć bez butów – nie trzeba ich zakładać przed podejściem do tablicy.
- W czasie zajęć można jeść zdrowe przekąski, np. warzywa czy owoce, pod warunkiem że nie znajdują się w szeleszczących opakowaniach, które mogłyby zakłócać pracę całej klasy.
- Uczniowie i uczennice, którzy muszą skorzystać z toalety, po prostu o tym informują i wychodzą.
- Celowe popełnianie błędów na tablicy, dzięki czemu dzieci mogą wykazać się czujnością na lekcji, ale też zrozumieć, że popełnianie błędów jest normalnym elementem procesu uczenia się i może zdarzyć się każdemu.
- Prowokowanie dyskusji i zachęcanie do wyrażania swojego zdania, nawet jeśli jest ono inne niż zdanie nauczyciela czy pozostałych uczniów.
- Nikt nie jest zmuszany do czytania na głos lub odpowiadania przy tablicy.
- Ławki ustawione są inaczej niż zazwyczaj, tak by uczniowie mogli pracować na lekcjach w mniejszych grupach.
- Słodycze można jeść tylko w piątki. Piątek jest też dniem, w którym uczniowie mogą robić zakupy w szkolnym sklepiku.
- 80 proc. czasu na lekcji dzieci spędzają na pracy w parze lub w grupie.
Oczywiście, że przy niemal każdej z tych zasad może pojawić się jakieś "ale". Bo jak ktoś ma mizofonię, to chrupanie marchewki przez kolegę z ławki obok będzie mu przeszkadzać. Bo jeśli ktoś woli pracować indywidualnie, w pracy w grupie może nie realizować w pełni swojego potencjału. Bo pozwalanie, by uczniowie chodzili w skarpetkach po brudnej podłodze, jest po prostu... dziwne. I tak dalej, i tak dalej.
Pedagożka sama wie, że mogą one zostać uznane za kontrowersyjne przez wielu nauczycieli – mówi o tym na początku filmu. Jednak to dzięki tym zasadom – uzgodnionym z rodzicami na zebraniu – Filipiak udało się stworzyć bezpieczną przestrzeń, w której uczniowie czują się swobodnie. Jestem przekonana, że wielu nauczycieli chciałoby wprowadzić podobne zasady w swoich klasach, ale dyrekcja im tego nie umożliwia. W jednym z komentarzy pojawił się głos ucznia, który również miał taką nauczycielkę, jednak po wizytacji z kuratorium musiała całkowicie odejść od swoich niekonwencjonalnych – jak na polską szkołę – metod.
Mimo wszystko to ciekawy punkt wyjścia do dyskusji o polskim systemie szkolnictwa. Jesteś nauczycielem i chcesz podzielić się swoją opinią? A może masz przemyślenia dotyczące tych zasad z perspektywy rodzica? Napisz do mnie na adres hanna.szczesiak@mamadu.pl lub na adres mamadu@natemat.pl.
Myślisz, że takie zasady mogłyby obowiązywać w każdej szkole?
445 odpowiedzi