mamDu_avatar

Poszłam na zebranie w przedszkolu syna. Uwaga nauczycielki oburzyła rodziców

Martyna Pstrąg-Jaworska

18 marca 2024, 13:03 · 3 minuty czytania
Nauczycielki przedszkolne czasami zwracają rodzicom uwagę na kwestie dotyczące rozwoju i wychowania dzieci. Spędzają z kilkulatkami całe dnie i mają odpowiednie wykształcenie, by pokazywać opiekunom rzeczy, które warto zmienić lub sprawdzić. Napisała do nas Ewa, która na zebraniu w przedszkolu usłyszała od wychowawczyń syna osobliwą prośbę.


Poszłam na zebranie w przedszkolu syna. Uwaga nauczycielki oburzyła rodziców

Martyna Pstrąg-Jaworska
18 marca 2024, 13:03 • 1 minuta czytania
Nauczycielki przedszkolne czasami zwracają rodzicom uwagę na kwestie dotyczące rozwoju i wychowania dzieci. Spędzają z kilkulatkami całe dnie i mają odpowiednie wykształcenie, by pokazywać opiekunom rzeczy, które warto zmienić lub sprawdzić. Napisała do nas Ewa, która na zebraniu w przedszkolu usłyszała od wychowawczyń syna osobliwą prośbę.
W wychowaniu dziecka istotna jest prawdomówność rodzica. fot. sergeyaksenov/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Przedszkolne zebranie dla rodziców

"Jestem mamą dwójki dzieci: córka w tym roku zaczęła podstawówkę, a młodszy syn chodzi do przedszkola (obecnie jest w grupie 5-latków). Ostatnio byłam u niego na zebraniu, bo nauczycielki chciały podsumować całe poprzednie półrocze, porozmawiać z rodzicami indywidualnie o rozwoju dzieci i programie nauczania na drugi semestr" – tak rozpoczyna się list, który dostaliśmy od Ewy.


"Oprócz rozmowy na temat różnych sposobów wspierania rozwoju naszych przedszkolaków, którymi podzieliły się z nami wychowawczynie mojego syna, panie powiedziały, że chciałyby poruszyć temat związany z wychowaniem. Opowiedziały o tym, że 5-latki to już dzieci, z którymi na wiele tematów można porozmawiać i one podczas dnia zajęć chętnie z tego korzystają.

Oczywiście nie tylko w ramach zajęć dydaktycznych, ale również podczas czasu wolnego, kiedy mogą rozmawiać bardziej indywidualnie. Zwróciły uwagę na to, o czym dzieci im opowiadają. Oczywiście zażartowały, że wiele ze skarg i opowieści 5-latków traktują z przymrużeniem oka, bo kiedy małe dziecko jest złe na rodziców np. z powodu zakazów, zdarza się, że opowiada o swoim domu naprawdę nieprawdopodobne historie. Nauczycielki opowiedziały to oczywiście jako żart".

Nie okłamujcie dzieci

Mama przedszkolaka opowiedziała, po co poruszono temat rozmawiania z dziećmi: "Nauczycielki zwróciły jednak uwagę na pewną tendencję wśród rodziców, która na szczęście jest coraz rzadsza, ale jednak często się pojawia. Chodziło mianowicie o kłamstwa. Panie przyznały, że dzieci czasem opowiadają o rodzicach, którzy coś obiecują, a potem nie spełniają obietnic.

Mówią, że dziecko pójdzie do lekarza na zwykłą wizytę, a tymczasem pobiera się mu krew albo robi szczepienie. Zapewniają, że zostaje w przedszkolu tylko na chwilę i zaraz po śniadaniu je odbiorą, a przychodzą po zapłakane dziecko dopiero po podwieczorku. To były tylko niektóre z przykładów wymienionych przez nauczycielki.

Przyznały, że nie mają zamiaru narzucać rodzicom sposobów wychowywania, ale rezygnacja z fałszywych zapewnień wiele w relacji z dzieckiem zmienia na plus. Panie opowiedziały, że dzieci, które słyszą obietnicę od mamy lub taty, są spokojne, bo ufają im i mają poczucie, że słowa rodzica są prawdą. Tymczasem każde takie kłamstwo, które w oczach opiekuna wydaje się niewinne i okazuje się nieprawdą, zaburza poczucie bezpieczeństwa u kilkulatka".

Rozmowa to podstawa

"Nauczycielki przyznały, że to dość trudne, ale prosiłyby, aby rodzice nie kłamali, rozmawiając ze swoimi kilkulatkami. Zamiast tego apelowały, by z dziećmi jak najwięcej rozmawiać, być szczerymi i tłumaczyć im (czasami aż do znudzenia) różne kwestie. Ważne jest, by wypracować w relacji ten nawyk rozmawiania nawet na trudne tematy.

Muszę przyznać, że pierwszy raz pedagog zwrócił mi uwagę na to, że rodzice nie powinni okłamywać dzieci. Że dużo lepsze jest powiedzenie, że pobieranie krwi jest bolesne, ale potrwa tylko chwilę, niż mydlenie oczu, że to wcale nie boli. Byłam pozytywnie zaskoczona, choć część rodziców była nieco zmieszana, a może i oburzona uwagami wychowawczyń.

Sama czasami łapię się na tym, że dla świętego spokoju mówię coś dzieciom, co wiem, że wcale nie jest prawdą. Po tej uwadze nauczycielek mam zamiar jeszcze bardziej się pilnować w tej kwestii. Piszę do was o tym, bo może są inni rodzice, którzy tak jak ja nie zdawali sobie sprawy, jaka ta prawdomówność wobec dziecka jest ważna" – kończy swoją wiadomość Ewa.

Czytaj także: https://mamadu.pl/143235,niewinne-klamstewska-nie-istnieja-jak-klamanie-wplywa-na-psychike