Mała rzecz dla nas może być dużą sprawą dla naszych dzieci. W obecnym momencie ich życia: wielką, życiową, przełomową. Oto doświadczenie ostatnich kilku dni z życia mojego i mojej pięknej córki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Taką wielką sprawą dla mojej córki jest w ostatnim czasie przekłucie uszu. Od ponad dwóch miesięcy nie ma właściwie dnia, by nie prosiła mnie o to, w końcu nie widząc większych przeciwwskazań, podjęłam decyzję, że ok: robimy to!
Cóż, nieco zbyt entuzjastycznie podeszłam do złożenia obietnicy, która ma dla mojej córki taką wagę… Okazuje się, że w bezpiecznych, profesjonalnych miejscach nikt nie przekłuje uszu dziewczynce poniżej siódmego roku życia.
Biję się w pierś, nie wiedziałam o tym. Szkoda, że dowiedziałam się po tym, jak dałam słowo. A ja raczej nie łamię danego słowa.
Jak teraz przeprowadzić córkę przez dwa rozczarowania? Brak kolczyków i złamaną obietnicę rodzica?
Skala problemów
Powiedzą państwo: abstrakcyjny problem, głupota. To wasze zdanie. Ja już wiem, że czasem wspomnienie tej małej dziewczynki może nieść za sobą pogłos przez całe późniejsze życie. Może napiszę tak: mogłabym to naprawdę schrzanić, ale wybieram raczej przeprowadzić nas przez to z mądrością i świadomością.
Nie, nie wystarczy zagłuszyć jej smutku lodami albo nową zabawką. Działa przez chwilę, niczego nie rozwiązuje długodystansowo. Jak więc przeprowadzać dziecko przez rozczarowania, nawet jeśli jesteśmy ich źródłem?
Poważnie. Nie będę traktować córki, jak małej, nieświadomej swoich potrzeb istoty, którą mogę zbyć byle czym. Będę znosić jej smutek, będę z nią rozmawiać i przeproszę, za złamaną obietnicę.
Stanę przed nią w tej sytuacji bez pakietu wymówek. Nie, że wiecie państwo: "przepraszam, ale sama widzisz, jesteś jeszcze za mała". Nie. To zrzucanie winy na wszystkie okoliczności towarzyszące niemające wiele wspólnego ze szczerymi przeprosinami.
"Przepraszam, nie sprawdziłam, nawaliłam. Obiecałam coś, czego nie mogę w tym momencie dotrzymać. I jest mi z tego powodu przykro, dlatego że wiem, jak ważne to było dla ciebie". Tak mniej więcej powinny brzmieć przeprosiny godne tej sytuacji. Zauważcie dziecka, potraktowanie poważnie jego marzeń (jakkolwiek trywialne by dla nas nie były) i wzięcie odpowiedzialności za swoją pomyłkę.
Rzecz o powadze
To nie koniec świata, kolczyki założymy za niespełna dwa lata. Chcę raczej napisać o tym, że będziemy nawalać jako rodzice nie raz. I nie dwa. I o tym, żeby nie ignorować tego, nie traktować jako mniejszego zła, bo nie dotyczy poważnych, dorosłych spraw.
Marzenia, plany, potrzeby naszych dzieci, są ważne. Zawsze. Na równi z naszymi. Nie mamy prawa ich z przymrużeniem oka, tylko dlatego, że są "dziecięce".
A zamiast zagłuszania żalu córki lodami, po prostu przy niej będę. Jak zwykle. Dotrzymująca obietnic i ich niedotrzymująca. Tym jest dla mnie relacja z nią: trwa, pomimo wszystko.