
Pokolenie zetek jest roszczeniowe
Jakiś czas temu pisałam o tym, jak pokolenie zetek rezygnuje z niektórych nawyków, które dla iksów i igreków były całkowicie naturalne. Na liście pojawiła się ciągła potrzeba oszczędzania czasu, stąd odpuszczenie sobie witania i pożegnań (np. w rozmowach telefonicznych) oraz interpunkcji w wiadomościach tekstowych. Dla wielu to znak czasów i po prostu trend, którym odznacza się dana generacja.
W tym konkretnym przypadku jednak wielu internautów zauważyło, że można to tłumaczyć oszczędnością czasu, ale prawda jest taka, że to zwyczajny brak kultury i dobrych manier. Sama też miałam takie poczucie, czytając różne materiały badawcze, ale staram się nie oceniać tylko dlatego, że sama pochodzę "z innych czasów". Wychowałam się w domu, w którym były wyznaczone granice, szacunek do starszych itp.
W latach 90. w wielu domach wychowano dziewczynki do bycia grzecznymi i posłusznymi. Wiele z nas do dziś walczy z przyzwyczajeniami, że mamy być potulne, zawsze uśmiechnięte i ustępujące innym. Przyznaję, do dziś zdarza mi się odpuścić ze zwykłej uprzejmości, choć wiem, że powinnam bardziej pracować nad asertywnością. Młode pokolenie, czyli zetki, w ogóle nie czują tego problemu. Czasami, przyznaję, zazdroszczę im, że umieją walczyć o swoje i na swoim postawić.
Dobre maniery to nie uległość
Sama staram się dzieci wychować w poczuciu szacunku do innych i jednocześnie uczyć asertywności. Zawsze powtarzam, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych. Staram się tłumaczyć synom, po co ustępujemy w autobusie miejsca ciężarnej i dlaczego w kolejce w sklepie przepuszczamy starszą panią, która ma dosłownie 2 produkty do kupienia. Wydaje mi się, że najwięcej można osiągnąć rozmową i tłumaczeniem powodów.
Dziś słyszymy, że młode pokolenie jest niewychowane i roszczeniowe. Nie chciałabym, żeby ktoś mówił tak o moim dziecku, więc staram się dbać o jego tzw. dobre wychowanie. Zależy mi, żeby moje dzieci wiedziały, jakie są dobre maniery przy stole i dlaczego znajomym i sąsiadom mówi się "Dzień dobry". Wydaje mi się, że to takie codzienne objawy życzliwości i serdeczności, które sprawiają, że w tym zwariowanym świecie naprawdę czasami jest lżej.
Nie chcę absolutnie wychować ciamajd, które nie będą umiały walczyć o swoje. Pewność siebie i silną psychikę też staram się im zapewnić. Jestem jednak zdania, że dobre maniery i uległość to zupełnie coś innego. I nawet jeśli wydaje ci się, że wszystko, co mówisz do swojego 6-latka, wpada jednym, a wypada drugim uchem, to warto o to dobre wychowanie zadbać. Mam poczucie, że to zaprocentuje w najmniej oczekiwanym momencie i będę wtedy mogła być dumna z dzieci, które są wrażliwe, empatyczne i mają dobre maniery.
Oczywiście, zaczynam też od siebie: kiedy dzieci widzą, że rodzice witają się z sąsiadami, pomagają znajomej z ciężkimi zakupami itp., one same mimowolnie będą to naśladowały. To według mnie inwestycja w ich przyszły komfort życia. To taki sposób wychowania, który chyba powoli staje się trendem, na szczęście. Życzliwość i szacunek wobec innych dziś są coraz rzadsze. Mam nadzieję, że pokolenie alf coś z tym zrobi :-)