Zabawy na śniegu niosą dzieciom szczególną radość podczas zimowych ferii. Wtedy w wolnym czasie można zorganizować więcej atrakcji. Policja przestrzega przed popularną rozrywką, którą wiele osób wprost uwielbia. Za takie wykroczenie grozi mandat i punkty karne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Właśnie trwa w najlepsze 1 tura ferii zimowych. Trzeba przyznać, że dzieciom z województw mazowieckiego, dolnośląskiego, opolskiego i zachodniopomorskiego pogoda naprawdę dopisała. Nawet jeśli ktoś nie planuje wyjazdu na narty, może skorzystać z mrozu i śniegu w swojej okolicy. To idealny moment na sanki, łyżwy, lepienie bałwana, bitwy na śnieżki czy robienie śniegowych aniołków.
Wiele osób marzy też o kuligu, takim z prawdziwego zdarzenia: z konnym powozem, mrozem szczypiącym w uszy i ogniskiem wieńczącym atrakcję. Nie każdy ma jednak takie możliwości, więc korzysta z tego, co jest dostępne. Takim sposobem w latach 80. i 90. w zimowe weekendy królowały kuligi, ale za samochodem zamiast koni. Niestety takie praktyki były całkowitym brakiem wyobraźni i lekkomyślnością, która trwa do dziś.
Mimo większego niż kiedyś ruchu na drogach, wiedzy o szkodliwości spalin, świadomości, że takie "zabawy" mogą prowadzić do poważnych wypadków, wiele osób nadal decyduje się na organizowanie kuligów, w których sanki ciągnie auto.
Policjantka ostrzega
W tej sprawie głos zabrała policjantka – mł. insp. Małgorzata Sokołowska, która w mediach społecznościowych prowadzi profil Z pamiętnika policjantki (pisownia oryginalna – przyp. red.).
"KULIG ZA SAMOCHODEM NA DRODZE PUBLICZNEJ JEST NIE TYLKO NIEDOZWOLONY, ALE PRZEDE WSZYSTKIM NIEBEZPIECZNY!! […]. Niestety, jak pokazują zdarzenia z ostatnich lat, to wcale nie mandat może okazać się tutaj największą karą. Taka zabawa może skończyć się poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią. Wystarczy chwila nieuwagi, zbyt duża prędkość, gwałtowne hamowanie, nierówność, kamień czy konar drzewa ukryty pod śniegiem, żeby doszło do tragedii, której nie da się już cofnąć" – czytamy we wpisie Sokołowskiej.
Policjantka przypomina, że to nie tylko niebezpieczna praktyka, ale również niezgodna z prawem. Według Kodeksu drogowego i policyjnego "cennika" za takie wykroczenie można dostać 500 zł mandatu oraz 6 punktów karnych. Zakaz obowiązuje na drogach publicznych, ale na tych prywatnych również nie jest to bezpieczny pomysł. Jeśli dojdzie do wypadku, uszczerbku na zdrowiu lub śmierci uczestnika, organizatorowi kuligu grozi nawet kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.
Ludzie za nic mają przepisy
Na stronie internetowej świętokrzyskiej policji możemy przeczytać, że jedyna dozwolona forma kuligu to taka, którą ciągnie zaprzęg (w domyśle koni lub innych zwierząt pociągowych), a pojazdy zaprzęgowe mają dzwonki lub grzechotki. Przestrzegamy przed organizowaniem kuligów z udziałem samochodów, szczególnie że pod postem policjantki rozgorzała dyskusja na temat zasadności prawa.
Internauci, oburzeni zakazem pisali m.in. że "w latach 80. nikt nie stosował takich kar i jakoś wszyscy do dziś żyjemy" oraz że takim torem myślenia można przyczepić się również do zjeżdżania na sankach, bo "dziecko może wjechać w drzewo, słup albo nie daj Boże inną grupę dzieci". Wiele komentujących z dość luźnym podejściem potraktowało ostrzeżenie policjantki, więc podwójnie uczulamy, żeby przestrzegać zasady bezpieczeństwa podczas kuligu, szczególnie jeśli biorą w nich udział dzieci.