Ferie zimowe w polskim szkolnictwie mają ustalone ruchome terminy. Oznacza to, że każdego roku po kolei odbywają się tury zimowej przerwy dla dzieci. Szczerze nienawidzę momentów, kiedy moje pociechy mają ferie zimowe w 1 turze – opowiem wam, dlaczego to zło.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dzieci (szczególnie szkolne) w niektórych województwach muszą walczyć z pewnymi przeciwnościami. Wszystko przez ferie zimowe, które akurat w 2024 w moim województwie (mazowieckie) wypadają w pierwszej turze. Dla przypomnienia: ferie odbywają się 4 turach z podziałem na województwa i każdego roku dla danych regionów wypadają inaczej w kolejce.
Moje pociechy są jeszcze w wieku przedszkolnym, ale już powoli zaczynam odczuwać dyskomfort związany z ruchomym terminem ferii. Przez niego bowiem co 3 lata dzieciaki muszą zmagać się z tym, że ich ferie odbywają się w 2 połowie stycznia. Wiem, dlaczego tak zdecydowano i rozumiem, że ruchomy termin ferii niektórym jest potrzebny. Jednak z perspektywy rodzica mogę śmiało powiedzieć, że to rozwiązanie jest średnie. Kiedy wasze dziecko rozpoczyna ferie zimowe w pierwszej turze, to oznacza zło totalne.
Szkolna gonitwa
Dlaczego? Ano dlatego, że ledwie skończyła się świąteczna przerwa i dzieciaki wróciły do szkoły w nowym roku, a tu za niecałe 2 tygodnie znowu kolejne tygodnie wolnego. Niby nic w tym złego, niektórzy nawet cieszą się, że nie trzeba się narobić, a zaraz będzie można znowu odpoczywać. Z drugiej strony przed świętami dzieciaki musiały stawać na rzęsach, gonić z materiałem, poprawiać oceny, bo teraz jest za mało czasu do końca semestru, żeby móc to wszystko ogarnąć.
Uczniowie mają niecałe 2 tygodnie na poprawy, zaliczenie zaległych sprawdzianów, których nie udało się napisać w grudniu. Nauczyciele będą siedzieli po nocach, sprawdzając prace, wprowadzając dane do elektronicznych dzienników, przygotowując wystawianie ocen i wypełniając dokumentację szkolną.
Wszyscy są przemęczeni, sfrustrowani i przerażeni gonitwą, bo wiedzą, że z wieloma rzeczami nie mają szans zdążyć. Za tydzień tuż przed feriami wszyscy będą mieli już dosyć, oceny będą wystawione i przez tydzień albo na lekcjach będą puszczane dzieciom filmy, albo mało kto się będzie pojawiał w szkole, bo "przecież oceny już są wystawione".
Przedszkolne uroczystości
W przypadku przedszkolaków również obserwuję przeszkody. Dzieci wróciły do placówki 2 stycznia i z kopyta ruszyły równoległe przygotowania do akademii z okazji Dnia Babci i Dziadka oraz do balu karnawałowego. Od razu po powrocie przedszkolaków rodzice dostali informację, że bal jest za tydzień (ciekawe, czy stroje zamówione przez internet zdążą dotrzeć?), więc każdy w panice zaczął szukać dla swoich pociech przebrań.
O uroczystości na Dzień Dziadków nikt jeszcze oficjalnie nie informuje, ale w harmonogramie przedszkolnym widnieje data ostatniego dnia przed rozpoczęciem ferii (12.01). No i syn pochwalił się po powrocie z placówki, że na zajęciach uczyli się piosenki o babci. Oznacza to, że pewnie informacja pojawi się na ostatnią chwilę, bo Dzień Babci i Dzień Dziadka wypada w czasie ferii zimowych, więc przedszkole chce obchody zorganizować wcześniej. Ciekawe, ilu dziadków nie będzie mogło się pojawić na uroczystości, bo dowie się o niej na ostatnią chwilę...
Wszystko zorganizowane jest "na hura", jakby nie można byłoby tego zorganizować na spokojnie po powrocie z zimowej przerwy. Kiedy zobaczyłam, że w tym roku w naszym województwie tak wypadają ferie, tylko przewróciłam oczami. Ledwo zaczął się 2024 rok, a już mam dosyć tej gonitwy. Mija dopiero drugi dzień po przerwie świątecznej, a już od kilku koleżanek, mających dzieci, usłyszałam podobne narzekanie. Czy wy też nie lubicie, jak termin ferii zimowych następuje tak szybko?