Od kilku dni prószy śnieg, zachęcając dzieci do zabawy na świeżym powietrzu. W wielu regionach Polski to jeszcze zbyt mało, by oddać się szalonej wojnie na śnieżki, ale pierwsze opady to świetna okazja, by przypomnieć o pewnej popularnej zimowej zabawie, za którą grozi bardzo słona kara.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do dziś mam w głowie piękne wspomnienie: kulig za samochodem sąsiada i rajd po okolicznych uliczkach. Pamiętam ten nasz pisk, wrzask i radość, a potem ognisko i wesołą zabawę na śniegu. Myślę, że nie przesadzę, mówiąc, że chyba każdy z nas ma w pamięci podobny obrazek sprzed lat. Jednak niech cię nie kusi, by samemu zorganizować taką zabawę dla dzieci. Grozi za nią bardzo słona kara.
Policja nie ma litości
Za takie zachowanie przewidziana jest bowiem grzywna. Zgodnie z art. 98 kodeksu wykroczeń: "Kto prowadząc pojazd poza drogą publiczną, nie zachowuje należytej ostrożności, czym zagraża bezpieczeństwu innych osób, lub nie stosuje się do przepisów regulujących korzystanie z dróg wewnętrznych lub innych miejsc dostępnych dla ruchu pojazdów, podlega karze grzywny albo nagany".
W przypadku kuligu będzie to do 500 zł oraz 6 punktów karnych. Jednak jeśli w ocenie policjanta kierujący stworzył zagrożenie, ten może nawet zatrzymać prawo jazdy. W takiej sytuacji o dalszych losach zatrzymanego zadecyduje sąd.
Na tym jednak nie koniec. Jeśli podczas kuligu za samochodem dojdzie do wypadku, którego skutkiem będzie ciężki uszczerbek na zdrowiu lub śmierć, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.
To nie grzywna może okazać się największą karą
Choć może masz miłe wspomnienia z takich samochodowych kuligów z czasów własnego dzieciństwa, to warto zdać sobie sprawę z tego, że mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, a nasi rodzice nie mieli świadomości, jak bardzo niebezpieczna jest to zabawa. Powinna ona na dobre znikać z dróg, łąk, lasów i parkingów.
Pamiętaj, dziecko siedzące na sankach nie ma nad nimi absolutnie żadnej kontroli: mają one kiepską przyczepność, nie mogą skręcać i hamować. Wystarczy chwila nieuwagi, zbyt duża prędkość, gwałtowne hamowanie, niewidoczna nierówność, kamień ukryty pod śniegiem, by doszło do tragedii.
Co roku w mediach pojawiają się informacje o wypadkach podczas kuligów. Dzieci z połamanymi kończynami czy innymi poważnymi urazami trafiają do szpitali. Niestety nie brakuje także doniesień o zabawie, która zakończyła się trwałym kalectwem lub śmiercią dziecka.
Naprawdę nie warto ryzykować, a mandat to najmniejszy problem.