Razem z nowym rządem pojawiło się wiele nowych pomysłów na poprawę rzeczywistości w polskiej szkole. Zmiany miałyby dotyczyć m.in. nowych przedmiotów i umiejętności, których obecnie w szkołach uczniowie nie mają szans się nauczyć. Polacy powiedzieli, czego chcieliby w nauczaniu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wraz ze zmianą rządu w polskich szkołach powoli zaczynają się dziać zmiany, czyli tzw. sprzątanie po Czarnku. Zaczęto od zmian kuratorów, następnie mówiło się o rezygnacji z prac domowych w klasach 1-3 oraz dyskutowano o tym, czy znieść egzamin ósmoklasisty. Teraz pojawiły się pomysły, żeby w szkołach wprowadzić kolejny, nowy przedmiot.
Wszystko z powodu wyników badania o wiedzy finansowej Polaków, które przeprowadzono na ogólnopolskim panelu badawczym Ariadna. Ankietowane osoby powyżej 18. roku życia aż w 86 proc. przyznały, że w szkole brakuje lekcji z zakresu ekonomii i finansów. Co ciekawe, pomysł wprowadzenia takiego przedmiotu do szkół inicjowali ci, którzy teoretycznie posiadają już taką wiedzę i stosują ją na co dzień.
– Jednym z wyjaśnień może być to, że osoby, które mają dużą wiedzę w tym zakresie, mają równocześnie większą świadomość, że taka wiedza przydaje się w codziennym życiu, a jej brak może być źródłem różnych kłopotów – powiedziała na ten temat w rozmowie z Radiem ZET prof. Dominika Maison z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Praktyczna wiedza o finansach
Prawda jest taka, że dzisiejsi 20- i 30-latkowie w szkołach średnich wiedzę finansowo-ekonomiczną przyswajali wyłącznie na lekcjach podstaw przedsiębiorczości. Sama takie zajęcia miałam w liceum i nie wspominam ich jakoś dobrze. Owszem, w programie nauczania była nauka pisania CV, omówienie mechanizmów kulturowych związanych z ekonomią, odgrywanie scenek związanych z rozmowami rekrutacyjnymi.
Teraz od 2023 roku w szkołach wprowadzono przedmiot biznes i zarządzanie, który miał być nowocześniejszy od podstaw przedsiębiorczości, bardziej skupiony na praktycznych umiejętnościach jak obsługa konta bankowego, zakładanie działalności gospodarczej czy rozliczanie PIT-u.
Nowy przedmiot dopiero raczkuje, więc efekty jego nauczania będą widoczne dopiero za kilka lat, ale – jeśli faktycznie jego program zawiera dużo praktycznej wiedzy, mam nadzieję na to, że obecne pokolenie uczniów będzie dużo lepsze w ekonomię i finanse niż ja czy moi rodzice.
W moim pokoleniu wiedza o ekonomii i finansach nadal nie jest zbyt duża. Widać to m.in. po wiedzy ludzi, którzy starają się o kredyty. Mnie podstaw tej wiedzy uczono głównie w domu. Tata pracujący w finansach starał się przekazać mi podstawy ekonomii, uczyć oszczędzania i wartości pieniędzy. Prawda jednak jest taka, że coś tam trochę wiem, ale wielu kwestii nauczyłam się dopiero jako dorosła– podpisując umowy o pracę, samodzielnie odprowadzając podatki i rozliczając PIT, zakładając konto bankowe czy starając się o kredyt.
Pokolenie przecierające szlak?
Gdybym miała wcześniej możliwość liznąć choć trochę tej wiedzy w szkole średniej, pewnie byłoby mi łatwiej. A tak bazowałam na wielu różnych, najczęściej internetowych źródłach i moja wiedza ekonomiczno-finansowa to teraz wielki misz-masz. Oczywiście, finansów najłatwiej uczyć się w praktyce, ale jest szereg informacji czy praktycznych umiejętności, których mogłaby nastolatków uczyć szkoła.
Według wspomnianych badań coraz więcej ludzi zauważa, że brakuje tej wiedzy o pieniądzach i ekonomii nie tylko najmłodszym, ale również całkiem dorosłym ludziom. Ta potrzeba jest widoczna – jak podaje radiozet.pl, "od 2009 roku niemal dwukrotnie wzrosła liczba osób, dla których taka wiedza jest interesująca". Widać to też wśród dzisiejszych 20- i 30-latków, którzy chcą wziąć kredyt, a zupełnie nie znają się na mechanizmach bankowości i często w ciemno ufają doradcom kredytowym w bardzo ważnych dla ich przyszłości kwestiach.
Wszystkim dużo łatwiej byłoby funkcjonować, być może dokonywalibyśmy też innych wyborów politycznych, gdybyśmy znali mechanizmy gospodarczo-ekonomiczne. Dziś ogromna część społeczeństwa wciąż uważa, że jak jest podniesiona płaca minimalna, to tę nadwyżkę pracownikom płaci państwo. Mało kto jest świadomy tego, że państwo właściwie nie posiada własnych pieniędzy – to pieniądzmi podatników szasta na prawo i lewo. A ludzie tego nie widzą i się tym nie oburzają, bo w szkole nikt im o tym nie powiedział.
Dlatego takie zajęcia byłyby nadzieją dla całego pokolenia. Mam nadzieję, że moje dzieci, które obecnie chodzą do przedszkola, w przyszłości będą się uczyć w szkole finansów i ekonomii na poziomie, który da im umiejętności do radzenia sobie z tymi kwestiami w dorosłym życiu.