Dziś dzieci "z kluczami na szyi" właściwie się nie widuje – z wielu powodów. Zwykle przychodzi jednak moment, w którym rodzic musi podjąć decyzję o posyłaniu dziecka do szkoły samodzielnie. Czy 10 lat to odpowiedni wiek? Zdaniem pewnej Brytyjki jak najbardziej, choć jej były mąż ma na ten temat inne zdanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zgodnie z art. 43 Prawa o ruchu drogowym: "Dziecko w wieku do 7 lat może korzystać z drogi tylko pod opieką osoby, która osiągnęła wiek co najmniej 10 lat. Nie dotyczy to strefy zamieszkania". "Droga" w rozumieniu Prawa o ruchu drogowym to: jezdnia, pobocze, chodnik, droga dla pieszych lub droga dla rowerów.
Kluczowy jest zapis: strefa zamieszkania. Oznacza to, że nawet pierwszoklasista, który skończył już 7 lat, może samodzielnie chodzić do szkoły, jeśli ta znajduje się na jego osiedlu lub na terenie oznaczonym znakami drogowymi odpowiadającymi "strefie zamieszkania" albo "drodze wyłącznie dla pieszych".
Jeśli jednak dziecko skończy 7 lat w grudniu, przez pierwsze miesiące nauki w drodze do szkoły powinien mu towarzyszyć ktoś starszy – dorosły lub inne, co najmniej 10-letnie dziecko. Jeżeli szkoła usytuowana jest dalej i wykracza poza "strefę zamieszkania", wtedy również dziecko musi być pod opieką starszej od niego osoby. Zgodnie z Kodeksem wykroczeń jeśli rodzic lub opiekun złamie to prawo, grozi mu grzywna lub nagana.
Choć przepisy są (stosunkowo) jasne, wielu rodziców i tak zastanawia się, kiedy jest odpowiedni moment, by puszczać dziecko do szkoły samodzielnie. Większość – i słusznie – kieruje się przy tym gotowością własnego dziecka.
Pewna Brytyjka podzieliła się na forum Reddit swoimi przemyśleniami w tej kwestii. Choć jest zdania, że jej dzieci są gotowe, by chodzić samodzielnie do szkoły, jej były mąż ma wątpliwości co do słuszności jej decyzji.
Pozwalam 10-latce chodzić samej do szkoły
"Mój były mąż grozi mi, że naśle na mnie opiekę społeczną i zabierze mi dzieci (10-letnią córkę i 13-letniego syna), a do tego nazywa mnie nieodpowiedzialną. Wszystko przez to, że pozwalam im samym chodzić do szkoły i z niej wracać.
Nakreślę kontekst: zostawiłam go pięć miesięcy temu, a od tego roku dzielimy się opieką po połowie. Nie mam jeszcze stałego lokum, w którym mogłabym zamieszkać z dziećmi (zostawiłam go, bo stosował przemoc emocjonalną i chciał mnie kontrolować).
Powodem, dla którego jestem taka 'nieodpowiedzialna', jest to, że zostawiam 10-letnią córkę rano samą na pół godziny i pozwalam, by sama szła do szkoły. Dobrze zna drogę, to jakieś 15 minut pieszo. Ucieszyła się, że jej na to pozwalam. Ustaliłyśmy, że będzie dawać mi znać, jak będzie wychodzić z domu i jak dotrze do szkoły, co robi.
Ja na 8 chodzę do pracy i proponowałam, żeby chodziła przed lekcjami do świetlicy, ale ona nie chce, mówi, że nie lubi tam siedzieć. Dlatego też cieszy się, że pozwoliłam jej na większą samodzielność. Jak do tej pory ten nasz nowy system świetnie się sprawdzał.
Z kolei w przypadku starszego syna jest tak: przeprowadziłam się trochę dalej, niż mieszka mój były mąż. Chciałam, żeby syn na próbę wrócił ze szkoły do mojego nowego domu sam, żeby sprawdzić, ile czasu mu to w ogóle zajmie. To nie był dla niego problem, zgodził się, miał przy sobie telefon, wiedział, w którą stronę iść itd.
Były mąż mówi, że to niemoralne
Chcę, żeby dzieci chodziły same do szkoły i z niej wracały, bo w mojej pracy bardzo ważna jest punktualność, a korki są z komosu. Mam w razie W plan awaryjny, ale mam też pewność, że w takim systemie dzieci są zadowolone i przede wszystkim bezpieczne.
Zadowolony nie jest mój były mąż, który rzuca mi tekstami: 'Czemu nie możesz ich wozić, nasza córka ma dopiero 10 lat, to niebezpieczne, to niezgodne z prawem zostawiać takie małe dzieci same w domu i jeszcze kazać im zamykać za sobą drzwi po wyjściu'. Mam w drzwiach zamek automatyczny, więc córka nie musi nic zamykać.
Nie wiem, kto tu ma rację? Jak rozmawiać o tym z moim byłym mężem? Nie wiem, czy pozwalać dzieciom na taką samodzielność, kiedy on potem rzuca groźbami w moją stronę (a to jest dokładnie powód, dla którego go zostawiłam).
Jeszcze gwoli ścisłości: mieszkam w Wielkiej Brytanii, powiedziałam mu, że zgodnie z prawem dzieci w tym wieku mogą chodzić same do szkoły, ale on zaczął się kłócić, że co z tego, skoro to jest 'moralnie niewłaściwe'.
W pobliżu nie ma żadnych autostrad, żadnych głównych dróg czy dróg szybkiego ruchu, wielkich skrzyżowań. To dosłownie 3 ulice do przejścia. Tą samą drogą chodzą do szkoły inne dzieci, nie ma żadnych ciemnych miejsc, to bardzo otwarta i 'publiczna' okolica".
Kiedy jest odpowiedni wiek?
W przeciwieństwie do Polski, w Wielkiej Brytanii nie ma jasnych przepisów dotyczących wieku, w którym dzieci mogą same chodzić do szkoły. Mimo to samorządy i lokalne organy władzy podają, że 8 lat to wiek, w którym można już zacząć uczyć dzieci większej samodzielności w tej kwestii. Oczywiście pod warunkiem, że rodzic ma pewność, że jego dziecko jest gotowe na ten krok.
Myślicie, że 10 lat to rzeczywiście za wcześnie, by dziecko samo chodziło do szkoły i/lub z niej wracało?