Zasady dotyczące korzystania ze szkolnych toalet często są kuriozalne i zamiast zapobiegać wandalizmowi, to naruszają prawa uczniów do intymności. Napisała do nas czytelniczka, u której dziecka w szkole wymaga się podpisania regulaminu korzystania z toalet. Dokument zawiera szokujące nakazy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą ucznia 6 klasy szkoły podstawowej, który lada dzień skończy 12 lat. On i jego rówieśnicy to już duże dzieci, nastolatki właściwie, które w wielu kwestiach są już całkowicie samodzielne. Dlaczego o tym piszę? Bo po powrocie syna do szkoły po przerwie świątecznej otrzymałam z placówki pewien dokument, który ma chyba na celu wmówienie mi, że moje dziecko jest niepoważne i niesamodzielne" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka, Bożena.
"Bartek wrócił we wtorek ze szkoły i przyniósł ze sobą dokument, na którym mają podpisać się obydwoje rodzice oraz uczeń. Okazało się, że to pewnego rodzaju regulamin dotyczący korzystania ze szkolnych toalet. Nie chodzi jednak o samą czynność korzystania i jakieś regulacje tego, by dzieci ich nie niszczyły itp. Chodzi o korzystanie z łazienek przez uczniów w czasie trwania lekcji".
A co, jeśli zdarzy się coś nieoczekiwanego?
Mama 12-latka jest oburzona tym, co zawierał regulamin: "Nie wiem, co się tam musiało dziać w toaletach podczas lekcji. Czy może doszło do jakichś aktów wandalizmu, a może starsi uczniowie popalali w toaletach? Nie wiem, ale zamierzam się tego dowiedzieć, bo wybieram się na spotkanie z dyrektorką szkoły. Pismo zawiera bowiem zasady korzystania przez uczniów z toalet w czasie lekcji i zakłada totalną inwigilację dzieci i naruszanie ich prawa do intymności.
W regulaminie jest m.in. mowa o tym, że uczeń przede wszystkim powinien kontrolować swoje potrzeby fizjologiczne i korzystać z toalety na przerwach. Dalej jest o tym, że w sytuacjach wyjątkowych może zrobić to na lekcji, ale musi zgłosić to nauczycielowi, zapytać o zgodę, zostawić w klasie telefon i wrócić na zajęcia w przeciągu 5 minut. Czy tylko dla mnie brzmi to skandalicznie?".
Naruszenie prawa do intymności
"A jeśli – mówiąc wprost – ktoś będzie miał biegunkę i będzie musiał w tej toalecie spędzić więcej czasu? A co jeśli wydarzy się coś złego, a uczeń nie będzie miał telefonu, żeby z kimś się skontaktować z łazienki? Nie mówiąc już o tym, że proszenie o pozwolenie na skorzystanie z toalety brzmi jak odzieranie dziecka z podstawowego poczucia intymności.
Powiedziałam synowi, że nie podpiszę mu tej kartki, bo nie zgadzam się na zawarte w regulaminie zapisy. Zamierzam z tą sprawą iść do szkoły i porozmawiać z kimś odpowiedzialnym za ustalenie takich zasad. Nie uważam, że 12-letnim dzieciom jest niezbędna taka kontrola. To nie są przestępcy, którzy podczas wyjścia do toalety podłożą bombę albo kogoś zabiją, a taki regulamin narusza ich osobiste prawa" – kończy swój list wzburzona czytelniczka.