Żywienie dzieci w placówkach edukacyjnych wzbudza w rodzicach wiele emocji. Czasami dotyczą one jakości posiłków, innym razem chodzi o skomponowane menu. Przeczytajcie list mamy 4-letniej dziewczynki, która martwi się, że jej dziecko spożywa w przedszkolu zbyt duże ilości cukru w posiłkach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Moja córka chodzi do 4-latków w dużym publicznym przedszkolu. W zeszłym roku, kiedy wybieraliśmy dla niej placówkę, zależało mi na tym, żeby przedszkole miało własną kuchnię i posiłki były przygotowane na miejscu. Starszy syn chodził kilka lat temu do przedszkola, w którym był katering i ta współpraca była dla mnie prawdziwą porażką" – zaczyna list mama dwójki dzieci.
"Dzieci dostawały posiłki, w których nie było możliwości żadnej zmiany. Te, które miały alergie pokarmowe, jadły co 2 dzień to samo. Wszystko było mdłe i syn często narzekał na niesmaczne zupy i drugie dania. Dlatego kiedy szukaliśmy placówki dla młodszej córki, postanowiłam, że znajdziemy miejsce, gdzie, jeśli będzie taka potrzeba, da się delikatnie modyfikować posiłki dzieci.
Wiadomo, są maluchy z wybiórczością pokarmową, jakimiś alergiami, niektóre muszą mieć specjalne diety z powodu chorób. Kiedy pytałam o takie rzeczy nauczycielki na spotkaniu adaptacyjnym, wszyscy zapewniali mnie, że nie jest przeszkodą delikatne korygowanie menu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Kuchnia jest na miejscu, jeśli dziecko zamiast kanapki z szynką będzie musiało lub chciało taką z samymi warzywami czy masłem, nie ma problemu".
Co drugi dzień tona cukru
Kobieta przyznaje, że dopiero po roku doszło do zmian, które jej się nie podobają: "W tamtym roku faktycznie byliśmy zadowoleni. Posiłki dla dzieci były urozmaicone. Córka zawsze opowiadała, że wszystko zjadła, bo było dobre. Gdy sprawdzałam rozpiskę powieszoną na tablicy informacyjnej przed salą, też nigdy nic nie wzbudzało mojego sprzeciwu.
Dzieci jadły różnorodnie, raz w tygodniu na drugie danie obiadowe było coś na słodko: naleśniki, ryż z jabłkiem czy kluski leniwe. W tym roku nastąpiła jakaś zmiana. Nie wiem, czy zmienił się ktoś, kto ustala menu, a może jest to związane z czymś innym.
Mianowicie, w tym roku każdego dnia dzieci dostają takie porcje cukru w posiłkach, że czytając rozpiskę, łapię się za głowę. Na śniadanie słodzona herbata albo kakao instant, w którym ilość cukru woła o pomstę do nieba. Słodkie drożdżówki na podwieczorek, co 2-3 dni słodkie drugie danie albo zupa owocowa. Dzieci dostają takie ilości cukru, że aż mi słabo".
Oddzielne wytyczne dla córki
"Już zgłosiłam paniom nauczycielkom, że chciałabym, żeby córka piła herbatę trochę rozcieńczoną albo w ogóle bez cukru, jeśli byłaby taka możliwość. Do naleśników z serem poprosiłam o samą śmietanę, wystarczy przecież, że ciasto jest posłodzone… Co do reszty menu to pewnie są jakieś wytyczne z sanepidu czy ministerstwa.
Mam zamiar się z nimi zapoznać i pójść na spotkanie z dyrekcją. Nie może być tak, że dzieci jedzą tyle cukru dodatkowego, skoro już we wszystkich produktach też jest jego zawartość. Wiedzą państwo, że ciężko nawet znaleźć pieczywo, które nie zawiera choćby kilku gramów cukru? Jestem zdania, że przedszkolaki powinny dostawać więcej warzyw, nabiału, zbóż, zamiast tego wszechobecnego cukru..." – kończy swój list mama 4-letniej dziewczynki.