Dzieci nadal będą uczyć się w szkole "świństw", bo lex Czarnek 3.0 właśnie zostało pogrzebane decyzją marszałkini Sejmu Elżbiety Witek. Żeby partyjna koleżanka tak na pożegnanie niszczyła marzenia ministra o ratowaniu dzieci od wrogiej lewackiej ideologii? O tempora, o mores!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dodatkowej pikanterii tej spektakularnej porażce dodaje fakt, że pierwszy podpis pod projektem ustawy "Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców" złożył nie kto inny, a właśnie sama Witek. I to uroczyście, w świetle jupiterów, przed kamerami. Dołączył do niej nawet prezes Kaczyński, któremu dobrostan młodych Polaków także leży na sercu, a w tej ustawie upatrywał dla nich wybawienie:
– Dzieci w szkołach są seksualizowane, nawet bardzo małe – grzmiał na konferencji prasowej. – Chodzi o to, żeby dzieci nie były poddawane praktykom, które mogą prowadzić do daleko idących zmian psychicznych.
Lex Czarnek 3.0 w przebraniu
Ten obywatelski projekt ustawy szybko został nazwany przez opozycję, media, szkoły i rodziców "lex Czarnek 3.0", bo zawierał te same postulaty, co dwa projekty ministra edukacji i nauki zawetowane wcześniej przez prezydenta Dudę.
I chociaż sondaż IBRIS dla "Rzeczpospolitej" nie pozostawiał wątpliwości: 71 proc. rodziców chciało prezydenckiego weta dla lex Czarnek, podobnie jak 60 proc. ogółu respondentów, minister wiedział, gdzie szukać winnych takiego stanu rzeczy: w mediach, które robią Polakom wodę z mózgu (dostrzegają Państwo tę ironię?).
– Jak państwo torpedujecie ustawę przy pomocy wielu kłamstw przez ostatnie kilka czy kilkanaście tygodni, to trudno się dziwić, że jest tego typu sondaż. Dziękuję bardzo – żachnął się Czarnek na konferencji prasowej i wyszedł z sali.
Lex Czarnek będzie i już!
Po drugim prezydenckim wecie Przemysław Czarnek odgrażał się, że ustawa i tak wejdzie, a lex Czarnek 3.0 nie będzie różniło się od projektów, które odrzuciła głowa państwa.
– Nie możemy pozwolić na to, żeby organizacje pozarządowe wchodziły do szkół bez wiedzy rodziców na temat tego, czego uczą – bo uczą świństw, zwłaszcza w wielkich miastach. To dla pana prezydenta było jasne do zeszłego tygodnia – tak skwitował minister podczas radiowego wywiadu decyzję Andrzeja Dudy.
I tu właśnie w sukurs ministrowi przyszedł wspomniany "obywatelski" projekt ustawy, czyli de facto lex Czarnek 3.0. O tym, jak ważne dla PiS-u było przepchnięcie tej ustawy jeszcze przed wyborami, najlepiej świadczy tempo prac: projekt trafił do Sejmu 19 lipca, dwa dni później już skierowano go do pierwszego czytania, kilka dni później został wysłany do zaopiniowania przez organizacje samorządowe. W połowie sierpnia Sejm przyjął uchwałę. To nie mogło się nie udać!
A jednak! Decyzją Ewy Witek ostatnie posiedzenie Sejmu mijającej kadencji nie odbędzie się. To zaś oznacza, że lex Czarnek trafia do kosza. Uchwaloną w sierpniu przez Sejm uchwałę odrzucił Senat, a bez tego posiedzenia Sejm nie może zająć się senackim wetem.
Zielone światło dla NGO w szkołach
Przypomnijmy, że ustawa miała wprowadzić zakaz działalności pozarządowych organizacji "promujących zagadnienia związane z seksualizacją dzieci". Poprzez "seksualizację" autorzy projektu i posłowie PiS rozumieli m.in. edukację seksualną wykraczającą poza kalendarzyk małżeński i kościelne nauki.
I w ten oto sposób polscy uczniowie, dzięki decyzji Elżbiety Witek, nadal będą uczyć się "świństw", rzadziej zachodzić w niechciane ciążę, dowiedzą się, że świat nie jest czarno-biały, a światopoglądu nie narzuca rząd. Co za pech, ministrze Czarnek, że nie udało się tych dzieci uratować!