W domu dziecko jest okazem zdrowia – zero pokasływania, nosek czysty, żadnych oznak infekcji. Po kilku godzinach w żłobku czy przedszkolu – telefon. "Proszę odebrać dziecko, jest katar". Farmaceuta i popularny bloger Pan Tabletka tłumaczy, na czym polega ten "fenomen".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Marcin Korczyk – znany w sieci jako Pan Tabletka – przywołał w jednym z ostatnich filmików na TikToku dość często spotykany scenariusz. Rodzice wysyłają do żłobka czy przedszkola zupełnie zdrowe dziecko, jednak w ciągu dnia dostają telefon z prośbą, by odebrać malucha, bo jest zakatarzony. Po powrocie do domu objawy infekcji "magicznie" ustępują. Nie ma w tym jednak magii.
Przegrzanie dziecka może skutkować katarem
Jak tłumaczy Pan Tabletka, powodem, dla którego maluchy pociągają nosem, może być wysoka temperatura w pomieszczeniu. Dzieci, mówiąc wprost, bywają w żłobkach i przedszkolach przegrzewane, co skutkuje katarem.
– W wielu placówkach jest tak, że są nawet pozakrywane kratki wentylacyjne, żeby nie było przeciągu i żeby było cieplej. Z wietrzeniem też jest na bakier – wyjaśnia farmaceuta.
Pan Tabletka apeluje jednak, by wstrzymać się ze zmasowanym atakiem na przedszkola i upewnić się, czy inni rodzice również zauważyli podobną zależność. Bywa tak, że w przedszkolach i żłobkach jest problem z wietrzeniem właśnie z powodu rodziców, którzy boją się, że ich dziecko "przewieje" lub rozchoruje się, jeśli w przedszkolnej czy żłobkowej sali będzie zbyt zimno. A jednak dziecko nabiera odporności właśnie dzięki przebywaniu w niższych temperaturach.
– Odporność i hartowanie polegają głównie na tym, że dzieciaki są jakby "wietrzone" i temperatura nie jest zbyt wysoka. One wtedy są częściej zdrowe, nie chorują tak szybko i tak często – tłumaczy.
Rodzice kontra nauczyciele
Z komentarzy na TikToku wynika, że apel, by najpierw porozmawiać z innymi rodzicami, jest słuszny. Pod filmem pojawiły się głosy nauczycielek i pracownic żłobków i przedszkoli, które przyznają, że pretensje ze strony rodziców dotyczące temperatury w placówce są na porządku dziennym.
"Ostatnio mama miała pretensje, że wietrzymy rano przed przyjściem dzieci do placówki" – napisała jedna z użytkowniczek platformy. "Pracuję w przedszkolu... Wietrzenie non stop. Rodzice ubierają dzieci do pory roku, a nie pogody, dramat" – dodała inna.
Po drugiej stronie barykady są rodzice, którzy przecież nie lubią, kiedy zwróci im się uwagę (a kto lubi?). Twierdzą, że w placówkach, do których uczęszczają ich dzieci, jest za zimno, bo okna cały czas są otwarte, kaloryfery nie są włączane, w dodatku panie zbyt lekko ubierają dzieci na spacery.