mamDu_avatar

"Ta czapka to przesada". Nauczycielka wsadza kij w mrowisko i apeluje o rozwagę

Martyna Pstrąg-Jaworska

20 września 2022, 11:56 · 4 minuty czytania
Zmiana pór roku to zawsze moment, w którym jest najwięcej dyskusji na temat ubierania dzieci. Kiedy zakładać czapkę? Czy musi mieć czapkę po południu, skoro rano przyszło w niej do przedszkola? Czy 15 stopni, ale wietrzna pogoda, to moment, kiedy czapka nie jest potrzebna? O ubraniowych dylematach przedszkolnych rodziców napisała nauczycielka przedszkolna.


"Ta czapka to przesada". Nauczycielka wsadza kij w mrowisko i apeluje o rozwagę

Martyna Pstrąg-Jaworska
20 września 2022, 11:56 • 1 minuta czytania
Zmiana pór roku to zawsze moment, w którym jest najwięcej dyskusji na temat ubierania dzieci. Kiedy zakładać czapkę? Czy musi mieć czapkę po południu, skoro rano przyszło w niej do przedszkola? Czy 15 stopni, ale wietrzna pogoda, to moment, kiedy czapka nie jest potrzebna? O ubraniowych dylematach przedszkolnych rodziców napisała nauczycielka przedszkolna.
Na przełomie lata i jesieni przegrzewanie dzieci jest notoryczne - większość przedszkolaków ma zakładane czapki. 123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • To, jak ubrane jest dziecko, nie powinno być zależne od pory roku. Albo inaczej - powinno być zależne od tego, ile na termometrze na zewnątrz jest stopni.
  • Nawet jeśli jest jesień, ale mamy w południe 20 stopni, to dziecko nie powinno mieć czapki, bo przegrzewanie dzieci szkodzi ich układowi odpornościowemu.
  • Publikujemy list naszej czytelniczki, która jest nauczycielką przedszkolną. Kobieta przestrzega rodziców i apeluje o rozwagę w sprawie ubierania dzieci.

Rano inny zestaw ubrań, po południu - inny

"Jestem nauczycielką, wychowawczynią przedszkolnej grupy 4-latków. Razem z koleżanką na takim samym stanowisku oraz panią, która jest tzw. pomocą pedagogiczną, mamy pod opieką grupę 25 dzieci. W przedszkolnym planie dnia jest zapis o tym, by dzieci codziennie przebywały choćby godzinę na dworze, więc jeśli pozwala na to pogoda, staramy się codziennie wyjść z naszą grupą na spacer lub plac zabaw, który jest na terenie naszego przedszkola" – rozpoczyna swój list Anna, nauczycielka przedszkolna.

Ania opowiada, jak wyglądają w jej pracy ostatnie dni i współpraca z rodzicami: „Z powodu nagłej zmiany pogody i dużo niższych temperatur niż jeszcze 2 tygodnie temu, rodzice dzieci z naszej grupy stali się wyjątkowo wrażliwi na ubieranie swoich pociech. Chodzi o to, że rano, gdy przyprowadzają je do placówki, dzieci zazwyczaj mają kurtki i cienkie bawełniane czapki. O tej porze roku w ciągu dnia robi się sporo cieplej, często gdy rano jest 10 stopni, po południu dochodzi do 20.

Dla mnie jasne jest, że w południe, gdy jest prawie dwa razy tyle stopni, co było rano, dzieci nie będziemy na spacery opatulać w 10 warstw ubrań. Z drugiej strony wiem, jak rodzice dzieci potrafią być przeczuleni na tym punkcie, szczególnie teraz, gdy jest sezon infekcyjny. W naszej grupie już ponad połowy dzieci nie ma, bo zwyczajnie chorują. Rodzice problemu upatrują w tym, że dziecko wyszło na plac zabaw bez czapki, w samej bluzie albo w kurtce, pod którą miało tylko krótki rękaw.

Kilkakrotnie spotkałam się z zarzutami, że dzieci na spacer nie były ubrane tak, jak przyszły rano do przedszkola. I większość rodziców ma pretensje, że przez to dziecko przewiało, że było zbyt lekko ubrane" – przyznaje Ani. Nauczycielka opowiada o tym, że według niej dzieci, które po południu wychodzą na podwórko, powinny być ubrane lżej, niż rano, gdy na dworze jest sporo zimniej.

Jesienią na dworze zawsze jest zimno?

Kobieta wie jednak, że to indywidualna sprawa rodziców, jak dziecko jest do przedszkola ubrane. Nie chciałaby jednak, żeby ktoś obarczał ją później winą za to, że dziecko jest przeziębione, bo kazano jej ubrać malucha w zbyt grube ubrania.

"Mamy taką część rodziców, którzy nie rozumieją, że przegrzewanie dziecka jest dużo gorsze niż zbyt mało warstw ubrań. To moje zdanie, które poparte jest doświadczeniami z 20 lat pracy w przedszkolu i tym, co czytam w wypowiedziach pediatrów. No, ale każdy rodzic odpowiada sam za zdrowie i odporność swojego dziecka. Jeśli więc przychodzi do mnie mama, która jest zła, że nie założyłam jej dziecku wszystkich ubrań, jakie maluch miał w szatni, to przepraszam ją i staram się pamiętać, by od teraz za każdym razem robić tak, jak prosi mama – ubierać dzieciom wszystko, co zastaniemy w szatni" – opowiada zdenerwowana nauczycielka.

Ania wie, że przegrzewanie dzieci jest złe i stara się to tłumaczyć rodzicom. Jeśli oni jednak uważają, że wiedzą lepiej, kobieta przyznaje, że robi z ich dziećmi tak, jak życzą sobie ich rodzice.

W dużej grupie dzieci ciężko każde ogarnąć indywidualnie

"Z drugiej strony, mając ponad 20 dzieci w grupie, rodzice muszą pamiętać, że jesteśmy tylko ludźmi. Przypilnować, ubrać i wyjść na spacer z tak dużą grupą dzieci nie zawsze jest łatwe. Uczymy je samodzielności, więc staramy się ich nie ubierać, a tylko nadzorować to, jak same to robią. Czasem więc dzieci nie zakładają czapki czy dodatkowej bluzy, którą mają w szatni. Albo ubierają wszystkie elementy ubioru, bo 'mama kazała ubierać wszystko'.

Za takie sytuacje staram się przepraszać rodziców i jak najrzadziej do nich dopuszczać. Ale rodzice muszą zrozumieć, że w naszej grupie są zarówno tacy opiekunowie, którzy są wyznawcami zdrowego rozsądku i nieprzegrzewania dzieci, jak i tacy, którzy uważają, że jeśli w szatni leży czapka, to dziecko musi ją mieć na głowie – nawet gdy na dworze jest 19 stopni i słońce" – opowiada wieloletnia nauczycielka. Ania ma do rodziców prostą prośbę:

"Apelujemy i prosimy rodziców, by sami też dbali o to, co zostawiają do ubrania swoim dzieciom w szatni. Bo my możemy maluchom pomagać ubierać wszystko, co jest zostawione. Ale właśnie potem z moją współpracownicą słyszymy skargi i zarzuty rodziców z powodu tego, jak dziecko jest ubrane, a zapewniam – w przypadku każdego dziecka chcemy dla niego jak najlepiej i nikomu nie zależy na tym, żeby dzieci się rozchorowały. Rodzice, zrozumcie także nas, nauczycielki. I zamiast wieszać na nas psy, czasem ułatwcie nam pracę z waszymi pociechami – wystarczy, że zabierzecie z przedszkolnej szatni czapkę, jeśli wiecie, że po południu będzie ciepło i nie będzie ona dziecku potrzebna" – kończy swój list Ania.

Przegrzewanie dzieci notoryczne przy zmianie pór roku

Do rodziców i opiekunów czasem nie dociera, że to, że jest jesień, nie oznacza, że dziecko powinno mieć czapkę lub kilka warstw ubrań. Tylko noworodki nie mają jeszcze do końca wykształconej termoregulacji i powinny zawsze mieć ubraną 1 warstwę więcej niż dorosły. Przedszkolaki i dzieci w wieku szkolnym można śmiało ubierać tak samo jak siebie. Niezależnie od tego, czy jest listopad, czy luty - jeśli jest ponad 15 stopni (a to bardzo możliwe przy zmianach klimatycznych, których jesteśmy świadkami przez ostatnie kilka lat), dziecko nie musi mieć na głowie czapki.

Maluch, który jest zbyt ciepło ubrany, poci się, jego termoregulacja zaczyna szwankować i efektem przegrzania częściej bywa obniżona odporność i infekcje. O tym opowiada powyżej również nasza czytelniczka. Dzieci, które są zbyt ciepło ubierane i chodzą do przedszkola, częściej chorują. Nie jest to wina pań nauczycielek, tylko rodziców, że są przewrażliwieni na punkcie wielu warstw ubrań.

W wieku przedszkolnym i szkolnym dzieci same już wiedzą, kiedy jest im zbyt ciepło lub za zimno. Apelujemy o rozwagę w ubieraniu dzieci jesienią – jeśli rano wychodzicie do przedszkola i na dworze jest ok. 10 stopni, załóżcie dziecku czapkę. Jeśli jednak wiecie, że po południu będzie sporo cieplej – zabierzcie ją ze sobą z przedszkolnej szatni, bo po południu nikomu i tak nie będzie ona potrzebna.

Czytaj także: https://mamadu.pl/139601,polowa-ciepla-ucieka-przez-glowe-kiedy-zakladac-dziecku-czapke