"Dostaną przez ciebie zapalenia płuc". Teściowa mnie krytykuje, bo wychodzę z dziećmi w każdą pogodę
Iza Orlicz
13 września 2021, 14:36·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 września 2021, 14:36
Wielu rodziców jest zdania, że najlepszym sposobem wzmacniania odporności dziecka jest hartowanie jego organizmu. Dlatego bez względu na pogodę dużo czasu spędzają z dziećmi na świeżym powietrzu, a katar nie jest powodem, by "kisić się” w domu. Co jednak, gdy nasze metody są krytykowane?
Reklama.
Wielu rodziców jest zdania, że wzmocnieniu odporności dziecka pomaga hartowanie jego organizmu.
Czytelniczka pisze, że teściowa krytykuje ją, bo wychodzi z dziećmi na spacer nawet wtedy, gdy pada deszcz lub wieje wiatr.
Na zewnątrz można wychodzić również wtedy, gdy dziecko ma lekki katar, bez gorączki.
"Jestem mamą 5-latka i 3-latki. Gdy zaczęły chodzić do żłobka i przedszkola zaczął się ciąg niekończących się infekcji, praktycznie z jednej przechodziliśmy płynnie w drugą. W końcu porozmawiałam z pediatrą, trochę poczytałam w internecie i postanowiłam w naturalny sposób wzmocnić odporność moich dzieci” – pisze Małgorzata.
Wychodzimy na spacer, gdy pada i wieje
Postawiła na zdrowsze jedzenie, zaczęła podawać dzieciom naturalne syropy, np. z czosnku i miodu, ale przede wszystkim podjęła decyzję, by jak najwięcej czasu spędzać z nimi na zewnątrz. I to bez względu na warunki atmosferyczne.
"Pediatra powiedział mi, że spacery i zabawa na świeżym powietrzu powodują, że organizm uczy się dostosowywać do zmiennych warunków panujących na zewnątrz, a dzięki temu hartuje się.
Wychodzimy więc zarówno, gdy pada deszcz albo wieje wiatr, oczywiście pomijając jakieś ekstremalne sytuacje. Dostosowuję po prostu ubiór do pogody: jak pada, mają kurtki przeciwdeszczowe i kalosze, żeby nie przemokły im nogi, jak wieje, to zakładam im czapki” – opisuje Małgorzata.
Zachorują przez ciebie
Przyznaje, że niejednokrotnie została już za to skrytykowana przez teściową, która wprost nazywa jej zachowanie "skrajnie nieodpowiedzialnym”.
"Jak mantrę powtarza, że dostaną przeze mnie zapalenia płuc. "W końcu poważnie zachorują" - mówi na okrągło. Najpierw próbowałam ją przekonać, że nie robię moim dzieciom żadnej krzywdy, ale gdy nic do niej nie docierało, machnęłam ręką. I lekceważyłabym dalej jej słowa, gdyby nie to, że postanowiła przeciągnąć na swoją stronę mojego męża. Tego to już za wiele” – pisze Małgorzata.
Dodaje, że ostatnio jej mąż stwierdził, pewnie powtarzając słowa swojej matki, że gdy dzieci mają katar to powinny siedzieć co najmniej tydzień w domu.
"Pokłóciliśmy się, bo kiedyś nie kwestionował moich metod wychowawczych. Ja naprawdę nie jestem nawiedzona – nie wystawiam dzieci na huraganowy wiatr, ulewę czy minus 15 stopni C. Chcę po prostu, by spędzały czas na zewnątrz przez cały rok, dzięki temu przy okazji hartując się.
I mój mąż dobrze wie, że katar nie jest przeciwskazaniem do wyjścia na dwór, a dopiero stan podgorączkowy, bo nawet ostatnio mówił to nasz lekarz. Po co więc powtarza te bzdury po swojej matce?” – dodaje Małgorzata.