Rodzice czasem niebezpiecznie zachłystują się technologiami i pozwalają już naprawdę małym dzieciom na oglądanie bajek i programów na telefonach, tabletach i w telewizji. Specjaliści apelują, żeby zatrzymać tę karuzelę, bo dopiero kiedy dziecko ma problemy rozwojowe, rodzice odkrywają, że wiele z nich wynika ze zbyt wielu godzin przed ekranami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Współczesnym rodzicom przyszło wychowywać dzieci w świecie, który jest całkowicie zanurzony w technologii. Prawie każdy ma smartfona, dostęp do internetu bez limitu, aplikacje do oglądania programów, sterowania domem itp.
W tym wszystkim jesteśmy zawieszeni i trochę zagubieni, jeśli chodzi o to, z czego pozwalać korzystać dzieciom. Z obserwacji wielu specjalistów, którzy pracują z dziećmi nad ich problemami i zaburzeniami rozwojowymi, wynika jasno, że małe dzieci mają styczność z ekranami zbyt wcześnie i za często. Napisano o tym na facebookowym profilu Pracowni Sensorycznej KROK o TYLE:
"W ostatnim czasie, zapytałam 50(!) rodziców dzieci w wieku od 2 do 4 lat, ile czasu maluchy spędzają przed telewizorem, tabletem, telefonem? 'No wie Pani, to zależy od pogody, dnia, zdrowia… yyy... No... Tak, 2 godziny dziennie pewnie... Czasem więcej... Czasem mniej'. I taka właśnie była odpowiedź ponad 90 procent rodziców... Nie. To nie są żarty" – rozpoczyna się wpis.
Problemy rozwojowe dzieci
W dalszej części specjaliści od integracji sensorycznej wyliczają, jak zbyt wczesne dawanie dziecku do oglądania bajek i filmów na telefonie, telewizorze czy tablecie negatywnie wpływa na jego rozwój i powoduje zaburzenia, które częściej rodzice kojarzą z autyzmem, zespołem Aspergera czy niepełnosprawnością intelektualną, niż z tym, że dziecku zabrano możliwość prawidłowego rozwoju przez zbyt wczesne pozwalanie na korzystanie z technologii.
Dopiero gdy z dzieckiem zaczyna się dziać coś niepokojącego i gdy zachowuje się inaczej niż rówieśnicy (inaczej niż zakładają przyjęte normy), rodzice "idą po rozum do głowy" i zaczynają diagnozować dziecko w gabinetach specjalistów i zastanawiać się, czy aby może nie przesadzili z liczbą bajek, które dziecko obejrzało po powrocie ze żłobka lub przedszkola.
Mówimy tu niestety o naprawdę małych dzieciach – już 2-4 latki mają zbyt dużą styczność z ekranami, które sprawiają, że maluchy mają zaburzony rozwój równowagi, praca ich gałek ocznych jest ograniczona do niezbędnego minimum, mają problem z rozpoznawaniem u innych ludzi emocji, problemy z mową, pisaniem, czytaniem. A kilkulatki jeżdżące w wózkach z telefonem w dłoniach i smoczkiem w ustach są już według specjalistów prawdziwą plagą.
Zatrzymajmy tę rozpędzoną karuzelę
Później przychodzi otrzeźwienie, ale na nie często jest już zbyt późno. "Pierwsze trzy – cztery lata życia, to bagaż doświadczeń, który determinuje kolejne lata dalekich podróży dziecka. Mam wrażenie, że te wszystkie edukujące posty dotyczące technologii, przez wielu rodziców są traktowane jako nic nieznaczącą paplaninę. Rodzice balansują na krawędzi, licząc na to, że to wszystko jest rozdmuchane i napompowane do przekłamanych rozmiarów. Ale... Poradnie pękają w szwach, terminy do dobrych specjalistów sięgają paru miesięcy, brakuje nauczycieli wspomagających..." – możemy przeczytać w dalszej części wspomnianego postu.
Specjaliści z profilu Poradni Sensorycznej apelują do rodziców, a my popieramy ich apel, by zaczęli zmiany już dziś i wybrali książkę, spacer, wycieczkę czy wyjście na plac zabaw jako lepszy wybór niż kolejny raz wciskanie dziecku telefonu lub sadzanie przed telewizorem, kiedy jesteśmy zmęczeni, chcemy mieć chwilę spokoju od dziecka czy je czymś zająć. Wiadomo, każdemu rodzicowi czasem bajka włączona kilkulatkowi ratuje życie i daje możliwość wykonania ważnych rzeczy, np. obowiązków zawodowych. Niech to jednak nie stanie się codzienną rutyną rodziców małych dzieci.