Dzieci, rodzice i dziadkowie na jednym wyjeździe wakacyjnym? Ten układ nie zawsze się sprawdza. Nasza czytelniczka napisała do nas, by opowiedzieć, jak to wygląda u niej w rodzinie. Choć mile spędzają ten wspólny czas, to nie wszystkim się podoba warunek, jaki stawia swoim rodzicom.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Kocham swoich synów, jednak chyba każdy rodzic wie, że choć wakacje z dziećmi są fajne, to wypoczynkiem ciężko je nazwać. 24 godziny na dobę, ciągle razem. Podczas urlopów przede wszystkim zawsze doskwierało nam to wieczorne uziemienie. Znaleźliśmy na to genialny sposób, jednak nie każdego on zachwyca.
Nadal chcemy się bawić
Po całodziennym pływaniu w basenie czy innych atrakcjach dostępnych w hotelach all inclusive dzieciaki padają bardzo szybko. Są coraz starsze, ale o 21:00 pragną być już w łóżku. My wręcz przeciwnie, mamy ochotę na nocne życie. Początkowo wychodziliśmy na zmianę. Jedno zostawało z dzieciakami, a drugie szło na dyskotekę lub koncert. Jednak takie atrakcje w pojedynkę nie sprawiały nam przyjemności. Jak więc zjeść ciastko i mieć ciastko?
Zamiast wyjeżdżać na urlop bez dzieci (absolutnie nas to nie interesuje), w ubiegłym roku postanowiliśmy na wakacje zabrać moich rodziców. Postawiliśmy sprawę jasno, że zafundujemy im wyjazd, jednak oczekujemy od nich wsparcia w opiece nad dziećmi. W naszym przypadku sprawdziło się to genialnie i powtórzyliśmy taki w wyjazd także w te wakacje!
To nie egoizm!
Wiem, jak to brzmi i jak mówię o tym w skrócie, wszyscy się oburzają, że rodzicom to można zafundować wakacje, ale bez żadnych warunków. A ja pytam, dlaczego nie? To nie wyjazd do Ciechocinka, a świetny wyjazd all inclusive, który kosztuje niemało.
Cały dzień mogą się relaksować, odpoczywać i zwiedzać. Jeśli nie mają ochoty, nawet nie muszą z nami spędzać czasu w ciągu dnia. Natomiast prośba była jedna i jedyna, by wieczorami po kolacji posiedzieli z dzieciakami w pokoju. Sprawę postawiliśmy jasno jeszcze przed wyjazdem i się zgodzili. To chyba uczciwy układ?
Jak wyglądało to w praktyce? Chętnie spędzali czas z nami w ciągu dnia na basenie czy na plaży. Razem również spożywaliśmy posiłki. To ich pierwsze wyjazdy zagraniczne i nie czują się jeszcze zbyt pewnie, tym bardziej że nie znają angielskiego. Tu pomógł nasz 7-letni syn, który się świetnie opiekował dziadkami, np. pomagając zamówić im napoje. Jednak nie 'wisieli' na nas, spędzali czas tak, jak lubią, niezależnie. My także nie angażowaliśmy ich w opiekę nad dzieciakami w ciągu dnia, choć sami z siebie chętnie spędzali z nimi czas. Nikt nikomu nic nie narzucał.
Inaczej to by się nie udało
Wieczorami, gdy dzieci zasypiały, zasiadali z książką i krzyżówką, a my wychodziliśmy korzystać z wieczornych atrakcji. Choć ich o to nie prosiliśmy, kilka razy zabrali dzieciaki rano, byśmy mogli pospać. Jestem im bardzo wdzięczna za pomoc, dzięki temu świetnie wypoczęliśmy i myślę, że oni także miło spędzili czas. A postawiony przez nas warunek?
Wcale nie oznacza, że jestem wyrodnym dzieckiem. Znam ich świetnie i wiem, że gdybym chciała ich po prostu zabrać na wakacje lub wysłać samych na wyjazd, toby się na to nie zgodzili. Uznaliby to za zbyt drogi i niepotrzebny prezent, czuliby się niezręcznie i chcieliby jakoś nam zwrócić pieniądze. Dzięki mojemu warunkowi każde z nas czuje się lepiej".