Polak na all inclusive: wejdź na stołówkę, a poznasz go po talerzu. Wstyd na pół świata
Redakcja MamaDu
24 lipca 2023, 13:44·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 24 lipca 2023, 13:44
Na wyjazdy all inclusive decyduje się wiele rodzin. Zachwyca ich przede wszystkim wygoda. Nie trzeba się martwić np. o posiłki. Jednak czy urlop zwalnia z myślenia? Nasza czytelniczka zauważyła, że rodzice, zamiast wykorzystać tę okazję, dają dzieciakom zły przykład.
Reklama.
Reklama.
"All inclusive to coś, na co decyduję się z rodziną każdego roku. Uważam, że to najwygodniejsza forma urlopowania się z małymi dziećmi. Jednym z argumentów, który mnie przekonał do takich wyjazdów, było wyżywienie.
Każdy je to, co lubi
Zawsze wolałam niezależność, jednak dzieci mocno zmieniły sposób mojego podróżowania. Największym wyzwaniem zawsze było dla mnie jedzenie. Nie wyobrażałam sobie biegać po mieście i szukać po knajpach czegoś, co raczą zjeść moi synowie. Gotowanie także odpada. All inclusive to dokładnie to, czego potrzebujemy – duży wybór. Zarówno dzieci, jak i ja możemy zjeść coś klasycznego lub spróbować czegoś zupełnie nowego. I każdy jest zadowolony.
Nauczyłam moje dzieci brać na talerzyk i nakładać po małym kawałeczku różnych rzeczy, by przekonać się, czy im coś smakuje. W domu czy restauracji nie mają takiej okazji. Dzięki takim degustacjom otworzyli się na wiele nowych smaków. Oczywiście nie wszystko przypadło im do gustu, ale mogą uczciwie powiedzieć: 'próbowałem, nie smakuje mi'.
Jak świetnie
Zauważałam jednak, że Polacy zazwyczaj nie dostrzegają takich kulinarnych możliwości. Bufety all inclusive traktują jak koryto bez dna. Dają 'świetny przykład' przykład swoi pociechom. Ładują na talerze niewiarygodne porcje jedzenia i obżerają się ponad swoje możliwości. Posiłek bez fury frytek nie istnieje.
Gdy stwierdzą, że im nie smakuje, lecą po kolejną górę jedzenia. Na stolikach piętrzą się talerze wypełnione jedzeniem, którego nikt nigdy nie zje. Ale to i tak mało, trzeba zapakować jeszcze coś w serwetki na później.
'Szybko nam obrzydło', 'żołądek nas bolał', 'mieliśmy problemy gastryczne', 'ten hotel to lipa'. To nie zatrucie, a głupota i obżarstwo! Tak szkodzicie sobie i swoim dzieciom.
To lenistwo!
Słyszę, jak Polacy jęczą: 'o, jakie nudne to jedzenie na all inclusive', 'codziennie to samo!'. A ja widzę kilkadziesiąt różnych kombinacji na każdy dzień wyjazdu!
Nie nakładaj sobie i dzieciom na talerz wszystkiego na raz i to od razu w porcjach hurtowych. Skomponuj obiad, tak, jak robisz to w domu. Śpieszy ci się gdzieś? Nałóż trochę, spróbuj i zadecyduj, co zjesz. Nałóż normalną porcję i zjedz ze smakiem – czy to aż takie trudne?
Przeraża mnie fakt, że mało kto zwraca uwagę na ilość jedzenia, która się marnuje i to przez ludzką głupotę! W domu nie ma świnek, trzeba zjeść, a na wakacjach można już kilogramami wywalać? Właśnie taki dajesz przykład.
Jeśli jedziesz na all inclusive, zastanów się, czego chcesz nauczyć swoją pociechę: żreć jak świnia i marnować jedzenie, a może otwartości się na nowe smaki? Zapewniam, że to drugie wam wszystkim wyjdzie na zdrowie".