"Nie puszczę córki na urodziny kuzynki. Mam powód, a bratowa ze mnie kpi"
Redakcja MamaDu
30 czerwca 2023, 15:16·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 czerwca 2023, 15:16
"Możecie nazwać mnie nadopiekuńczą matką-wariatką, proszę bardzo. Wolę, żeby moja córka płakała przez tydzień, niż żebym ja miała płakać do końca życia, gdyby coś jej się stało" – pisze Maria, mama 6-letniej Kaliny. Po przeczytaniu jednego z naszych ostatnich tekstów Maria przesłała do redakcji wiadomość, w której opowiada swoją historię.
Reklama.
Reklama.
Niedawno napisała do nas Laura, mama 5-letniej Mai. Czytelniczka żaliła się, że zorganizowała córce przyjęcie urodzinowe dla całej przedszkolnej grupy, a kilka dni przed imprezą jedna z mam poinformowała ją, że jej dziecka nie będzie na urodzinach. Laura była zdruzgotana i bała się, jak na tę wiadomość zareaguje jej córka. Po publikacji listu otrzymaliśmy wiadomość od Marii, mamy Kaliny (imiona zmienione).
Maria zwróciła uwagę na fragment, w którym Laura opisuje atrakcje przygotowane na przyjęcie, m.in. trampolinę. Postanowiła stanąć w obronie mamy, która zrezygnowała z urodzin. Sama znalazła się w podobnej sytuacji.
Nie puszczę córki na urodziny kuzynki. Mam ważny powód
"Dzień dobry. Aż mnie nosi po przeczytaniu tych 'gorzkich żali'. Matka nie chciała posłać córki na urodziny i ja to rozumiem! Rozumiem, bo sama podjęłam podobną decyzję. Nie obyło się bez łez, ale nie żałuję i drugi raz zrobiłabym dokładnie to samo.
Moja córka Kalinka ma 6 lat. Jest zaradnym dzieckiem, czasem wręcz zaskakuje mnie jej samodzielność, ale to nie znaczy, że będę ją traktować jak dorosłą, odpowiedzialną osobę. Ostatnio spotkała mnie bardzo niemiła sytuacja. Bratowa zaprosiła Kalinkę na urodziny swojej córki. Dziewczynki są w tym samym wieku, przyjaźnią się właściwie od maleńkości, często się odwiedzają. Zresztą, moja rodzina jest wyjątkowo zgrana, mam z bratem i bratową świetny kontakt, więc nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej.
Obawiam się, że nasze więzi mogą się jednak nieco rozluźnić. Bratowa twierdzi, że to przez moją nadopiekuńczość, nazywa mnie matką-helikopterem. A niech nazywa nawet matką-wariatką, dla mnie to ona postradała zmysły. Otóż w ubiegłe wakacje przeprowadzili się z bratem i dziećmi do domu pod Warszawą. W końcu, po tych całych pandemicznych zawirowaniach, udało im się dokończyć budowę.
W tym roku bratowa postanowiła pierwszy raz zorganizować córce urodziny w ogrodzie. A ogród to oni mają taki, lepszy nawet niż ten dom! Mnóstwo zieleni, kwiatów, nawet szklarnia, a do tego atrakcje dla dzieciaków: drewniany domek ze zjeżdżalnią, piaskownica, teraz postawili jeszcze basen (taki porządny, ze stelażem, głęboki, nawet dorośli mogą się pokąpać) i trampolinę. No i na urodzinach dzieci mają korzystać z tych wszystkich atrakcji. W ogóle to chyba ostatnio bardzo popularne, żeby organizować tego typu kinderbale, nie sądzicie?
Ja powiem tak: nie wyobrażam sobie bandy 5- czy 6-latków, a ma być ich chyba 13 czy 14, podczas takich urodzin. A nawet inaczej, te dzieciaki to sobie akurat wyobrażam. Nie wyobrażam sobie bratowej i brata, którzy mieliby ich wszystkich przypilnować. Wiadomo, jak to jest, najczęściej rodzice zostawiają dzieci na urodzinach i lecą. Ja to mogłabym zostać, w końcu to rodzina, ale jak to miałoby wyglądać? Miałabym latać za Kalinką jak pies i jej pilnować, żeby się nie utopiła albo nie rozwaliła głowy na trampolinie?
Od razu musiałabym też przecież zerkać na inne dzieci. A gdybym zareagowała, gdyby jakieś inne dziecko mnie potrzebowało, a w tym czasie coś stałoby się Kalinie? Kto by jej pomógł? Postawiłam bratowej ultimatum: Kalinka przyjdzie, jeśli to będą urodziny bez atrakcji, bez basenu i tej przeklętej trampoliny. Tyle się słyszy o wypadkach na trampolinach... Usłyszałam, że nie ma takiej opcji, że dzieciom nic się przecież nie stanie, nie będą same się bawić, a brat i bratowa będą ich pilnować. Ja, w przeciwieństwie do nich, mam wyobraźnię.
Urodziny kuzynki są w przyszłym tygodniu, Kalinka płacze od kilku dni. Trudno, wiem, że w tym wypadku mam rację. Przykro mi trochę, że bratowa nie uszanowała mojej prośby, jeszcze nawet moją mamę wciągnęła w ten konflikt... Najpierw mama wydzwaniała kilka razy, ale byłam nieugięta, potem brat. W końcu bratowa wysłała mi SMS-a, że ma nadzieję, że jestem zadowolona, że niszczę naszym córkom dzieciństwo. Już bez przesady, jako matka powinna wiedzieć, że kieruję się wyłącznie dobrem dziecka.
Oby nic złego się tam nie wydarzyło na tych urodzinach... A Kalinka będzie mogła popluskać się w basenie i poskakać na trampolinie, kiedy pojedziemy do nich w odwiedziny. O ile jeszcze nas kiedyś zaproszą".