Nasza czytelniczka zaufała córce w kwestii organizacji urodzin. Nawet nie pomyślała, że może się to skończyć w tak niefajny sposób. Teraz ostrzega innych rodziców: "Warto jeszcze trzymać rękę na pulsie".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Córka niedawno skończyła 10 lat, to już poważny wiek: sama chodzi do szkoły i wychodzi na podwórko, nieźle radzi sobie z małymi zakupami czy planowaniem swoich wydatków. Jednak ostatnia sytuacja pokazała, jak bardzo dzieci w tym wieku jeszcze potrzebują wsparcia rodziców, szczególnie gdy to emocje biorą górę.
Babski wieczór
Ponieważ niedawno córka obchodziła urodziny, bardzo chciała zaprosić koleżanki z klasy. Jest ich zaledwie osiem, więc stwierdziliśmy, że 'dziewczęcy wieczór' u nas w domu to fajny pomysł. Już trochę wyrosły z salek zabaw. Ala stwierdziła, że woli seans filmowy i piżama party.
Miewają lepszej gorsze dni, ale raczej się lubią, więc ustaliliśmy, że córka zaprosi wszystkie dziewczynki z klasy. Uznałam, że skoro jest już taka duża i poważna, sama je zaprosi. Zresztą tak też robiły jej koleżanki. Nikt z rodziców już do mnie nie dzwoni. Dzieci same sobie wręczają zaproszenia, a ostatnio, ponieważ to 'domówki', jedynie mówią lub piszą na komunikatorze gdzie i kiedy jest impreza.
Pomogłam córce przygotować przekąski dla dzieci i film, a także materace dla koleżanek. Zabawa była świetna. Trochę się obawiałam takiej grupki, ale naprawdę dziewczynki były świetne. Rano odebrali je rodzice i tyle. Nawet się nie zorientowałam, że właśnie popełniliśmy wielkie faux-pas.
Nie wiedziałam, o co chodzi
Gdy udałam się na zakończeniu roku szkolnego, wpadłam na kilku rodziców. Zdziwiłam się gdy powiedziałam 'dzień dobry' do jednej z mam, a ta odpowiedziała mi dość oschle. Dopiero po chwili dotarło do mnie czyja to mama i że tej dziewczynki nie było u nas w domu podczas imprezki.
Okazało się, że w ogóle nie dostała na nią zaproszenia. W dniu, w którym córka mówiła o urodzinach innym dziewczynkom, miały jakiś gorszy dzień i troszkę się posprzeczały. Faktycznie, Ala trochę to przeżywała, ale nieporozumienie szybko udało się wyjaśnić i dziewczynki się pogodziły. Niestety moja córka, gdy była zła, nie chciała zapraszać koleżanki, a gdy już było ok, zupełnie zapomniała, że jej nie zaprosiła.
Takie duże, ale jeszcze takie małe
Teraz było mi głupio, bo wyszła naprawdę niefajna sytuacja. Dziewczynki pewnie trajkotały w szkole o tym, co się u nas działo, a ta jedna była wykluczona. Tak być nie powinno. Żal mi jej i mam olbrzymie poczucie winy, że tego nie dopilnowałam. I tak sobie pomyślałam, że choć dzieci w tym wieku już są takie poważne i trzeba dać im przestrzeń do podejmowania decyzji czy popełniana własnych błędów, to jednak jeszcze warto trzymać rękę na pulsie.
Jeśli nie chcą kogoś zapraszać, to oczywiście mają także do tego prawo, jednak trzeba rozmawiać i tłumaczyć pewne sytuacje. Bo tu przecież nie chodziło o kogoś, kogo nie lubi. Tak sobie myślę, że choć są coraz bardziej poważne i rozsądne, to jednak mocno emocjonalne i impulsywne (a czasem nawet wybuchowe), jeszcze nie zawsze zdają sobie sprawy ze swoich decyzji i ich konsekwencji. Dlatego tak bardzo nas potrzebują".