Rodzic, który chce być towarzyszem swoich dzieci, ma bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie. Bo oprócz zaspokojenia podstawowych potrzeb, mamy także obowiązek nauczyć dzieci wielu rzeczy. Jedną z najważniejszych jest osobista odpowiedzialność. W praktyce oznacza to zrozumienie, i co ważniejsze, wzięcie odpowiedzialności za własne emocje i dobrostan psychiczny. Bo tylko my sami mamy na to wpływ, nikt inny.
Reklama.
Reklama.
Dziecko musi zrozumieć, że nikt, tak jak ono samo, nie jest odpowiedzialny za jego wewnętrzne granice, emocje, reakcje i zachowania.
Nauczenie odpowiedzialności osobistej wydaje się być w dzisiejszych czasach najważniejszą powinnością rodziców.
Jednak, żeby czegoś nauczyć dziecko - najpierw sama musisz to umieć. Jak u ciebie z radzeniem sobie z emocjami?
Nie nauczysz tego, czego sam nie umiesz
W publikacjach cenionego na całym świecie duńskiego psychologa Jespera Juula często możemy przeczytać, że to my sami jesteśmy odpowiedzialni za granice, które stawiamy innym i za nasze emocje, a także samopoczucie. Krótko mówiąc, to, że ktoś cię zdenerwował, nie czyni go za to odpowiedzialnym. Czyjeś zachowanie, postawa, może być katalizatorem, ale od nas zależy, co zrobimy z emocjami.
Jeśli wracasz zmęczona z pracy i warczysz na dziecko, bo nie wyniosło talerza z salonu, to nie jest jego wina, że jesteś zła. To ty obrałaś taką strategię. A za jakość relacji z dzieckiem cała odpowiedzialność spada na rodzica. To my - dorośli - powinniśmy pokazać mu, jak należycie radzić sobie ze stresem, trudnymi emocjami i jak komunikować się z innymi.
Jako rodzice musimy umieć zadbać o siebie, swoje potrzeby i emocje, a także wziąć odpowiedzialność za słowa, nawet te wypowiedziane w złości. Bo złość, która się w nas pojawia, jest emocją jak każda inna, ale to, co z nią zrobimy, jest zawsze naszym wyborem. Jeśli na nieprzyjemną sytuację reagujesz krzykiem i tłuczeniem porcelany po babci, nie dziw się, że twoje dziecko rozładowuje ją w podobny sposób.
Biorąc pod uwagę, że jesteś przewodnikiem, a nie szefem dziecka, musisz pokazać mu, jak w określonych sytuacja powinno się zachowywać. Dać mu przykład, że bez zatroszczenia się o siebie, nie ma szansy zatroszczyć się o innych. I nie chodzi tu o chodzenie "na paznokcie" co trzy tygodnie. Chodzi o to, żeby zadbać o własny dobrostan psychiczny. A kiedy damy się ponieść emocjom, nie udawajmy, że nic się nie stało.
Dziecko chce wiedzieć, jak sobie radzisz
Często słyszysz, że dzieci są ciekawe świata, ale nie zapominaj, że ciekawe są też ciebie. Chcą wiedzieć nie tylko, jaki kolor lubisz i który z bohaterów bajki jest twoim ulubionym, ale też, jak radzisz sobie, kiedy nie wszystko idzie po twojej myśli, kogo obwiniasz za porażki i kogo doceniasz za sukcesy. To wszystko są informacje niezbędne, aby dziecko mogło odnieść się we własnych doświadczeniach do wzorców i wziąć odpowiedzialność za swoje reakcje.
Trudno jest oczekiwać od dwuletniego malucha, że weźmie odpowiedzialność za niewspółmierną reakcję, kiedy rodzic każe zakończyć zabawę i iść do łóżka. Ale bez tłumaczenia i zachowania w takich momentach spokoju, nie jesteśmy w stanie wypracować u dziecka odpowiedzialności osobistej. Żeby jednak te lekcje mogły się udać, rodzic musi być dostępny i otwarty.
Jeśli na potrzeby kilkulatka czy nawet nastolatka ciągle odpowiadamy atakiem, możemy być pewni, że dziecko wycofa się z relacji i za wszelkie zło w swoim życiu obwini nas - niedostępnych rodziców. Prosty przykład: kiedy dziecko po raz kolejny przerywa odrabianie pracy domowej i przychodzi z pozornie błahych powodów, zastanów się, czy to na pewno próba migania się od obowiązku czy jednak nawiązania z tobą rozmowy.
Dzieci niekiedy nie wiedzą jak zacząć, kiedy w ich życiu dzieje się coś ważnego. Często przychodzą, kręcą się, próbują nas zagadać w nadziei, że "później jakoś samo przyjdzie". A kiedy rodzic nie daje szansy, by przyszło i ciągle każe wracać do obowiązków, dziecko w końcu uznaje, że jego potrzeby nie zostały zaspokojone, bo są nieważne.
Takie dzieci często mówią "jestem beznadziejny", "do niczego się nie nadaję"... Zrzucamy to na karb dojrzewania, myślimy, że trafiło nam się trudne dziecko. A to nie dziecko jest trudne - jemu jest trudno. Najczęściej dlatego, że nie nauczono go stawiania wewnętrznych granic. Pozwala ranić się, traktuje osobiście, kiedy to nasze zmęczenie daje o sobie znać.
Poczucie bycia niezrozumianym, kiedy ma się kilkanaście lat, ma poważne konsekwencje w późniejszej relacji rodzic-dziecko, ale i rzutują na to, jak dziecko w dorosłym życiu będzie reagować, kiedy natrafi trudności. Chcesz, żeby obwiniało się, ilekroć ktoś zachowa się w sposób, który go dotknie? Lepiej, żeby znało swoją wartość i swoje potrzeby, a także umiało się ochronić, kiedy świat będzie mniej przyjazny.
I nawet nie próbuj zagłuszać
Kiedy dziecko się rodzi, potrafi zakomunikować swoje potrzeby. Daje znać, że jest głodne, puszcza pierś, kiedy się naje. A my z czasem zaczynamy te potrzeby trochę oszukiwać. Bo jeszcze jedna łyżeczka dla niejadka, bo drzemka teraz, a nie za godzinę, lepiej wpasowuje się w nasz plan dnia. Wypada też, żeby dziecko podzieliło się zabawką z kolegą i ładnie dało buziaczka babci.
To wszystko są przykłady przekroczenia granic, które są w dziecko naturalnie wbudowane. A jak wziąć odpowiedzialność za coś, co robimy wbrew sobie? Do pewnego stopnia musimy dziecku pozwalać na samodzielność, bo tylko tak będzie mogło zauważyć naturalne konsekwencje swojego postępowania i wziąć za nie odpowiedzialność.
Jeśli pojawią się trudne chwile, a na pewno tak będzie, trzeba pomóc dziecku zrozumieć, że przykrość, która go spotkała ze strony kolegi, może być konsekwencją jego wcześniejszego postępowania. A jeśli oberwało czyjąś złością rykoszetem, to nie może szukać w sobie winy na siłę. Bo o ile nie mamy wpływu na zachowania innych, to mamy wpływ na to, w jakim stopniu nas one dotkną.
A największą powinnością jest wzięcie odpowiedzialności za siebie i swoje dobro, bo nikt tak dobrze jak dziecko nie wie, czego w danym momencie najbardziej mu potrzeba. My rodzice możemy tylko pokazać, że jest to możliwe i być obok, żeby wskazać bezpieczny kierunek.