Kiedy jest lato, dzieci w przedszkolach dużo częściej wychodzą z nauczycielkami na świeże powietrze, by spędzać czas na spacerach i zabawie. Co jednak z ochroną przeciwsłoneczną, kiedy dzieci w samo południe bawią się na nasłonecznionym placu zabaw? Napisała do nas czytelniczka, która jest zdziwiona, bo przedszkole nie chce smarować dzieci kremami z filtrami przeciwsłonecznymi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Wreszcie mamy piękną letnią pogodę, dzięki której możemy spędzać dużo czasu na świeżym powietrzu i słońcu. Moje dzieci w wieku przedszkolnym, gdy tylko nadchodzi ciepła pora roku, spędzają prawie całe dnie na zewnątrz. Oprócz przebywania w przedszkolu bawią się, jedzą, a czasem nawet śpią w naszym ogrodzie. Bardzo przy tym dbam o to, by mieli zakryte od słońca głowy, smaruję ich kremem z wysokimi filtrami UVA i UVB, a czasem też na podwórku noszą specjalne ubranka przeciwsłoneczne" – rozpoczyna swój list Natalia, mama dzieci w wieku przedszkolnym.
"Uważam, że ochrona przeciwsłoneczna jest niezwykle istotna dla zdrowia, więc kremów z filtrami używamy właściwie cały rok. Teraz latem chciałabym również, żeby dzieci były smarowane w przedszkolu. Codziennie przecież w krótkich rękawach i spodenkach/sukienkach wychodzą na spacery i na plac zabaw, spędzają czas na aktywnościach na świeżym powietrzu".
Ochrona przeciwsłoneczna nawet w przedszkolu
Kobieta opowiedziała o tym, jak przedszkole traktuje ochronę przeciw słońcu: "Zostawiłam córce w przedszkolnej szatni krem z filtrem. Myślałam, że podczas zmiany obuwia, gdy dzieci wychodzą na dwór, wychowawczyni grupy mogłaby nim smarować moją córkę oraz inne dzieci. Pani jednak kategorycznie dała mi znać – gdy o to spytałam – że jako nauczyciel nie może np. podawać dziecku leków, więc nie może również smarować go kremem z filtrem.
Uważam, ze to kiepska wymówka – krem jest przecież kosmetykiem, a nie lekarstwem. Myślę, że mogłabym też poprosić Julkę (moją córkę), aby smarowała się sama, ale jak 5-latka ma sobie samodzielnie posmarować kark czy ramiona? Dostałam też podpowiedź od nauczycielki, żebym smarowała córkę rano w domu lub w przedszkolnej szatni, zanim pójdzie do sali. Przecież taki krem z filtrem nie chroni przed słońcem dziecka, jeśli będzie zaaplikowany kilka godzin przed spacerem.
Dodatkowo dzieci w międzyczasie mają posiłek, zabawę i cały kosmetyk i tak wytrze się z ciała. Myślę, że nauczycielka odmówiła mi z czystej wygody – jeśli smarowałaby moją Julkę, za chwilę pewnie musiałabym to robić z wszystkimi dziećmi, a pewnie szkoda jej czasu. Nie rozumiem, jak tak można lekceważyć ochronę zdrowia, bo tym przecież jest ochrona przeciwsłoneczna. Jakoś dawać dzieciom pastę do zębów na szczoteczki to może, ale już z kremem na ciele jest problem..." – kończy wypowiedź mama przedszkolaków.
Warto nauczyć samodzielności
W każdej placówce przedszkolnej są nieco inne przyzwyczajenia. Bywają takie przedszkola, gdzie prosi się rodziców o to, by wiosną, latem i jesienią w szafeczce dziecka był krem z filtrem – wtedy panie uczą dzieci samodzielnego smarowania przed spacerami i zabawą na świeżym powietrzu. W innych miejscach wychowawczynie nie będą chętne, by smarować całą grupę dzieci.
Smarowanie dziecka rano wydaje się być bezsensowne – podczas posiłku i zabawy krem zapewne i tak się zetrze. Jedynym rozwiązaniem jest nauczenie córki samodzielnego smarowania – wtedy Julka przed każdym spacerem będzie miała w nawyku nakładanie ochrony przeciwsłonecznej.
To nauczy ją dobrego nawyku na całe życie, a zawsze można uczulić wychowawczynię, by ewentualnie pomogła dziewczynce albo roztarła krem tam, gdzie dziecko nałoży go za dużo. Wierzymy, że taka nauka samodzielności też przyniesie pozytywne efekty.